Co nas obchodzi Walenty Roździeński?

Roździeński

Wiersz Aleksandra hrabiego Fredry pt. „Zupa z gwoździa” uczy nas jak ze zwykłego gwoździa zgotować wieczerzę. Tu nauka będzie zaś o tym jak z trawy zrobić gwóźdź. Wybitnym specjalistą w tej dziedzinie był niejaki Walenty Roździeński, a jakim kunsztem to sprawić ujawnił w swoim poetyckim dziele pt. Officina Ferraria, abo Huta y Warstat z Kuźniami szlachetnego dzieła Zelaznego. Dziś duma nas rozpiera, bo wszystko wskazuje na to, że ów poemat o szlachetnym dziele i kowaniu, właśnie w Koziegłowach został napisany.

Walenty Roździeński pisze poemat

Walenty Roździeński syn Jakuba Bruska urodził się około roku 1570 we wsi Roździeń, nad rzeką Roździanką. Tamta osada stanowi dzisiaj dzielnicę Szopienic, a rzece w 1737 roku zmieniono nazwę na Rawa. Korzenie pradziadów Walentego tkwią w Brusku k. Kalet nad rzeką Mała Panew. Tam na dobrach hrabiego Jana Kochcickiego, Bruskowie wytapiali żelazo z rudy darniowej. Dymarkowe hutnictwo tamtych czasów było popularnym i ważnym przemysłem całej Europy. Ojciec Walentego, Jakub Brusek przejął kuźnicę od niejakiego Szycha z rodziny Boguckich i był jej właścicielem lub tylko dzierżawcą już około 1546 roku. Ślady tamtej obecności Roździeńskich upamiętnia tablica, którą można odnaleźć w Szopienicach gdzieś nad rzeką przy ulicy Obrońców Westerplatte. Żona Jakuba Bruska o imieniu Zycha najprawdopodobniej pochodziła z rodziny Boguckich, a kuźnica mogła być jej wianem. Już wcześniej Boguccy, bracia Andrzej i Szych zajmowali się hutnictwem w tej okolicy. Stare zapisy z wizytacji kościelnych mówią, że przy kuźnicy Brusków – Roździeńskich stała kaplica ewangelicka, inni zaś twierdzą, że była to tylko karczma. Z protokołu wizytacyjnego diecezji krakowskiej z listopada 1598 roku wynika jeszcze, że Roździeńscy byli rodziną protestancką. W roku 1595 po śmierci Jakuba kuźnicę odziedziczyli dwaj jego synowie – młodszy Walenty i starszy Jan. Wszystko jednak wskazuje na to, że spadek po ojcu był obciążony sporymi długami. Wcześniejszym panem tych terenów, czyli pszczyńskiego państwa stanowego był Aleksy Turzo, brat Stanisława, biskupa ołomuńckiego i Jana biskupa wrocławskiego. Po kilku jeszcze zmianach właścicielem dominium mysłowickiego został Stanisław Salamon z Benedyktowic. Salamonowie dążyli do wykupienia kuźnic na swoim terenie lub ich zawłaszczenia. Powodem mogły być rozrachunki za tereny kopalne i przetrzebione lasy dla węgla drzewnego. Z tych to pewnie powodów dziedziczka dóbr mysłowickich Katarzyna Salomonowa doprowadziła w roku 1596 do przymusowego oszacowania i wykupu kuźnicy Roździeńskich. Parę lat później taki sam los spotkał kuźnicę Boguckich. Procesy z dziedziczką Mysłowic zakończone zostały w dniu 28 czerwca 1596 r. Wyrok nakazywał osadzenie Walentego w pszczyńskim więzieniu. W tamtych dokumentach sądowych Walenty występował, jako Valten Rozdtzinsken, Hammermeister lub Walentin Kuźnik Roździeński. W tym też około czasie zmarł brat Walentego, co jeszcze bardziej skomplikowało jego sytuację rodzinną i majątkową. Walenty miał jeszcze dwie siostry: Annę po mężu Bogdalową i Dorotę na sołectwie dziećkowickim Adama Patałąga. W tym dramatycznym okresie swojego życia Walenty skorzystał z pomocy możnych panów Kochcickich w Koszęcinie. Wielce wpływowy Jan II Młodszy Kochcicki miał syna Andrzeja, który był wiekiem zbliżony do Walentego. Andrzej studiował prawo w Strasburgu i Wittenberdze. Podróżował po Europie i do Ziemi Świętej, a po śmierci ojca odziedziczył wielki majątek i wpływy polityczne na ziemi opolsko – raciborskiej. Mieszkał w Koszęcinie na zamku z ogromną biblioteką i był kimś, o kim mistrz Walenty kuźnik mógł tylko pomarzyć. Protekcja Kochcickiego na zamku oświęcimskim i przedstawienie problemu kasztelanowi Wojciechowi Padniewskiemu, który był też właścicielem kuźnic niweckich (5 do 10 km na wschód od Siewierza) przyniosły pożądany skutek. Walenty po kilkutygodniowym areszcie w Pszczynie udał się na wygnanie i przekroczył granice Księstwa Siewierskiego. O jego bytności na tym terenie dowiadujemy się znów z akt procesowych. Tam zapisano, że 3 czerwca 1602 r. krakowski sąd biskupi umorzył jego proces ze szlachetnym Janem Dąbkiem o jakąś dzieżę. Prawdopodobnie rodzaj miary objętościowej surowca górniczego. (Archiwum Kurii Metropolitarnej w Krakowie Acta Episcopalia t. 37, k. 126, 128) Na rozprawach Roździeński miał swojego pełnomocnika w osobie szlachetnego Walentego Skłotowskiego. Ten występował urzędowo, jako obrońca lub oskarżyciel przed siewierskim sądem grodzkim. Widzimy z tego, że szybko znalazł nową pracę na wschodniej granicy Księstwa, gdzieś pomiędzy Porębą i Mrzygłodem. Były tam kuźnice niweckie, a wcześniej nicowskie, jak je nazywano od pierwszego właściciela Wicentego Nicza. Kilka z nich w różnym okresie było też własnością Wojciecha Padniewskiego, domniemanego wybawcy z więzienia. Padniewski był kasztelanem oświęcimskim i panem na dobrach pilickich. Jego kuźnice już od dziesięcioleci wytapiały żelazo i produkowały uzbrojenie dla Jagiellonów. Ten czas to okres względnej stabilizacji dla rodziny Roździeńskich. Mieszkał tu z żoną nieznanego imienia i dziećmi; Władysławem i Zofią. Coś zaczęło się jednak psuć, bo w roku 1605, mieszkańcy Siewierza oskarżyli Kaspra Siemińskiego, swojego starostę (czytaj biskupiego) o bezprawny wyrąb lasu w sąsiedniej Piwonii. Szkodę wyceniono na 500 grzywien. Sąd biskupi uznał to oskarżenie za zasadne i zakazał dalszego wyrębu strasząc kolejną karą w wysokości 500 grzywien. (Stanisław Kuraś – Materiały nr 103) Kuźnica w Piwonii wiele lat później w latach 1656 -1657 (potop szwedzki), skonsumowała 4166 sągów drewna. Wielkość ta pokazuje, jak wiele trzeba było wyciąć lasu dla węgla drzewnego, podstawowego surowca kuźnic. (Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej – Regestrum minerarum – strona 12,13,19,103). Problemy z drewnem w 1605 roku mogły znacząco skomplikować pracę okolicznych kuźnic i dalszy pobyt Roździeńskiego w Siewierzu. Innym powodem mogła być śmierć jego żony. Postanowił, więc w latach 1604 – 1606 opuścić Siewierz i z dwójką dzieci przybyć do Koziegłów.

Dwie kuźnice koziegłowskie

Umowa dzierżawy z dnia 02.02.1618

[STRONY POROZUMIENIA] Prałatowie y kanonicy kościoła katedralnego krakowskiego w Kapitule Generalnej na Święto Oczyszczenia Błogosławionej Panny Maryi. Zgromadzeni niniejszym listem naszym komukolwiek należy wszystkim y każdemu z osobna wiadomo czyniemy, iż My mając w przód dobry namysł około szlachetnego Pana Aleksandra Denisza na ten czas starosty koziegłowskiego od Jaśnie Oświeconego y Przewielebnego Pana Marcina Szyszkowskiego biskupa krakowskiego szczęśliwie teraz panującego z wielu miar, a osobliwie dla biegłości w gospodarstwie nam zalecanego.
[PRZEDMIOT POROZUMIENIA] Temu Szlachetnemu Panu Deniszowi y Stefanowi synowi jego młodszemu dwie kuźni żelazne w Parafii Koziegłowy będące. Jedna na rzece Remiszowskiej nazwaney. Przez wyżej mianowanego Jaśnie Oświeconego Pana Biskupa nakładem tamże zbudowana. Drugą zaś Marciszewską nazywaną na rzece Warcie postawioną społem ze wsią Genzynem w ktorey jest sześć kmieci i siódmy łan opuszczony y dziesięć zagrodników ku robotom do tych kuźnic odprawianiu. [CEL] Z pobożnej ku św. Stanisławowi y ku temu katedralnemu kościołowi szczodrobliwości Wielebnej Kapituły naszej dla Kapelle Muzyków od tegoż Jaśnie Oświeconego Pana Biskupa w kościele katedralnym św. Stanisława fundowaney y postanowioney y wiecznym titula darunkiem zapisane, jako i przywileju Wielebnej Kapitule na to pozwolonemu szerzy zawieranie.
[WARUNKI] Do ostatnich tychże Aleksandra Denisza i Stefana syna jego młodszego czasów żywota – dać i darować pozwoliliśmy jakoż wprawdzie dajemy y darujemy ze wszystkimi tak murowanemi wsiami przychodami i
pożytkami Poddańców robotami. Wyjąwszy jednak dziesięcinę przystojną, która kościołowi Staro Koziegłowskiemu należy (manipulasis), jako y tych kuźnic stawami. Młyny jednak na pożytek tylko Kuźników będą służyły wyrobionemi albo swemi granicami mające wyrobić z lasami łąkami wykupownemi albo mające wykupić. Gruntami, lasami, okrągłościami y przynależytościami. Rzemieślnikami y obywatelami przy tych kuźnicach zasadzonych albo na po tym mających zasadzić. Z wolą mocy mogła będzie w lesie biskupim bez wszelkiej przeszkody kurzenia sosny dobywać, jednak na potrzebę budynków sposobne i las w kluczu koziegłowskim dworski las nazwany wyjmujemy i zachowujemy. Rudy także żelaznej na wszystkich miejscach szukania kopania y gory wszelakie na pożytek tych kuźnic odkrywania. Tak też z dziesięcinami z pół y rolich bądź z inszych wykopanych bądź na po tym mające wykopać bez krzywdy jednak kościołowi, jeżeli y jak wiele, którym dziesięcina stamtąd od dawna przychodziła którą w całem zachować chcemy ze wszelkim prawem Panstanem y własnością. To że też z wolnością zbudowania browarów dla warzenia piwa y palenia gorzałki na pożytek pomienionych kuźnic y wsi Genzyna w dzierżawie tych Jaśnie Panów Aleksandra Denisza i jego młodszego syna Stefana prawem dożywotnim, jako i wyżej dajemy darujemy ze wszystkim wyżej mianowanym. Tak niejako i pomienionych kuźnic pożytkami y przyległościami wszystkiemi y ze wszelkim prawem nam służącym trzymać y osiągnąć z kondytiami y sposobem niżej położonemi. Nadto, aby budynki potrzebne tam wystawić i kuźnicę wszelkim sposobem naprawić i wszelkim sposobem lepszym naprawić i porządnie tym sprawować być powinien. Gdyby czasem ruchu nie stało role y łąki w lasach wyrąbanych wykopać i wypołonić y gdzie pola były rozszerzone one na pożytek folwarkom obracać y kmiecie zasadziłby gospodarstwo dobrze pilnować do wszelkiej doskonałości y pożytku dobra ludowi naprawiać. Póki On i syn jego młodszy zobowiązani są.
[CZYNSZ DZIERŻAWNY] Względem zaś doraźnego zysku albo płacenia tysiąca złotych polskich inż od tego na dwa racie na św. Stanisława w maju i na św. Marcina na każdy rok. On sam i syn jego do rąk szafarzy albo prokuratorów Wielebnej Kapituły naszej płacić będą obligowani i za tą pieczęcią kapitulną od tegoż prokuratora wziętym, aż do końca żywota swego będą płacić y odliczać y z synem swoim.

Co gdyby, której raty, jako całej zapłacie zwlekał y napomniany będąc płacenie odłoży wolno będzie w Kapitule do pomienionej kuźnice jechać y onę ze wszystkiemi do niej należnościami, instrumentami odjąć y jako tu będzie postanowione, a On i Syn Jego dla tego sprawy na Wielkim Sądzie przeciw Wielebnej Kapitule podnieść będzie mógł. [SIŁY WYŻSZE I WIZYTA INSPEKTORÓW] Co, gdyby z trefunku przypadku, jako powodzi, wód zbytnich dla których by przerwawszy się groble kuźnicę samą smyć y kuźnicę przez długi czas poprawić przymuszało się albo temu podobne których ludzki dozór uchronić się nie może ze upadku jakie przypadły. Kiedy na takowe słuszny będziemy mieć wzgląd na rozsądku dobrych ludzi przestając zesławszy wprzód na Remiszę. Wolno zaś będzie Wielebnej Kapitule przez każde trzy lata naznaczonych od siebie do przejrzenia kuźnic zesłać, którzy by porządku tej kuźnicy przestrzegali. Inwentarz budynków y naczynia kuźniczego spisać a osobliwie dobrze opatrzyli, aby budynki i dachy całe były zachowane i aby lasy nazbyt nad potrzeby były pustoszone. Którzy, jednak zesłani ze swym nakładem tam jechać i nawrócić się, tedy powinni na miejscu mieć ratunek. Tam będąc tenże Pan Aleksander y syn jego w żywność będą opatrywać. Obiecujemy zaś od siebie y za następce nasze w tejże Kapitule naszej i mianowanego szlachetnie Pana Aleksandra Denisza i Jego Syna młodszego Stefana póki żywi będą od używania y dzierżawy kuźnic obydwu nie oddalimy ani następcowie nasi nie oddalą. Po śmierci zaś Ich obie dwie kuźnice mianowane do Wielebnej Kapituły, jako własnego Pana sporządzone zupełnym prawem wraca się y ze wszystkiem naczyniem kuźnic obydwu, jako młotami y wszystkimi do tego należącymi na gruncie zostawionym.

Powyższy tekst informuje nas, że kuźnicę Remiszowską w Rzeniszowie na rzece Rzeniszówce zbudował biskup Marcin Szyszkowski ok. 1616 roku (Jaśnie Oświeconego Pana Biskupa nakładem tamże zbudowana) Najprawdopodobniej jednak biskup ją tylko wyremontował, ponieważ kronikarz Jan Długosz umieszcza tę kuźnicę już w księdze dóbr biskupich, którą pisał w latach 1440 – 1480. (Liber beneficiorum dioecesis Cracoviensis) (Rzewnyschow …Item duae fabricae Przedmieszczka alias, Południowska videlicet et Jurgowska sunt de parochia Stare Koziegłowy) Rzeniszów … tamże dwie fabryki (kuźnice) przedmiejska zwana też południową, a także Jurgowska (Marciszewska) (Dziś wieś Kuźnica Folwark w gminie Poraj) obie (dziesięciny) przynależą do parafii Stare Koziegłowy.

Wnikliwsza analiza tekstu pozwala i na takie stwierdzenia, że biskupi krakowscy dysponowali zespołem specjalistów, którzy tak jak w tym przypadku oceniali stan techniczny kuźnic, sporządzali listę potrzeb i sprowadzali na miejsce różne mechanizmy. Nasz kuźnik Walenty Roździeński miał wszelkie kwalifikacje, aby uczestniczyć w takim zespole. Tym bardziej, że był dobrze zorientowany, jakie części zamienne mogą w tej branży zaoferować i po ile? kuźnice śląskie hrabiego Andrzeja Kochcickiego. Nieco wyżej czytamy jak to 3 czerwca 1602 r. krakowski sąd biskupi umorzył proces Roździeńskiego ze szlachetnym Janem Dąbkiem o jakąś dzieżę. Ta data może też sugerować, że zrobiono deal i biskupi przejęli Roździeńskiego wraz z jego długami dając mu nową szansę na swoich kuźnicach. Z powyższego kontraktu wynika również, że czynsz dzierżawny z kuźnic służył chórowi kościoła katedralnego na Wawelu, co bardzo cieszy, bo piękne dzieło trwa do dzisiaj, a i nic by się nie stało gdyby burmistrz Koziegłów i wójt Poraja corocznie przekazywali te 100 zł Chórowi Katedry Wawelskiej zgodnie z literą tamtego zapisu.
Wracając jeszcze do kontraktu z 1616 roku to się szybko okazało, że pleban Starych Koziegłów Andrzej Znoiecki został podrażniony i upomniał się o swoje zaległe dziesięciny.

Et um in Curia Koziegłowien die 17 Augusti Anno 1618

W sprawie Wielebnego Andrzeja Znoieckiego dziekana bieleckiego plebana Starych Koziegłów, a która z pracowitemi Ogrodnikami z Starej Kuźnice pozwanemi, że oni siejąc zboża różne na ogrodach swoich dziesięciny od kilkunastu lat dawać mi nie chcom y owszem będąc uporczywi swawolnie bez wytyczy zboża biorą, a według deklaracji dekretu św. pamięci Wojciecha Reimińskiego ekonoma będąc pomni, proszę, aby mi zawsze wylicz była przysądzona.
Contra pozwani Kuźnicanie stanąwszy bronieli się tym żeśmy będąc Rzemieślnikami nie trzymamy pól tylko, co ogrody z których nigdy ojcowie nasi żadnej dziesięciny nie dawali y my także trudno tego pozwolić że mamy gdyż też zagrodnicze są role między nami którzy się nami zastawiają.
Sąd ten dworski Starości Koziegłowski rewidował po wysłuchaniu stron obiedwu controwersyi i dekretem swoim nakazał; ponieważ to z dawnych praw kościelnych tak ról, jako y ogrodów zboża wytycz służy y dekret JM Księdza Ekonoma w tym zaszedł. Przeto do oddania dziesięciny z ogrodów Propratenisis Annis (roszczenia zaległe), że się Aktor (powód) nie upominał nad wolnych Pozwanych czyni.

Jan Dziemiarowski starosta koziegłowski
X protocullo Canzzu Curiae Koziegłowien extracta

Ten i inne dokumenty dotyczące kuźników koziegłowskich pozwalają na jeszcze jeden wniosek, że brać kuźnicza ciężko pracując mogła liczyć na więcej swobody. Takim duchem wolności jest nasycony cały poemat Roździeńskiego.

W Cynkowie niedaleko Koziegłów wciąż bierze swój początek Mała Panew, bliska rzeka rodzinie Brusków, z której się wywodził Walenty. Stąd też było blisko do Andrzeja Kochcickiego, pana na Koszęcinie i Jerzego Kochcickiego pana na Woźnikach. Jednak o wyborze Koziegłów zadecydowała najpewniej szlachetna Anna Woszczyńska, druga żona Walentego.
Domniemany ślub wdowca z Anną odbył się podobno w Krakowie, ale wskazywane źródła wiedzy na ten temat pozostawiają wiele wątpliwości.
Tak pisał o tym wydarzeniu w roku 1994 Stanisław Miczulski: Należy bliżej wyjaśnić znany już z 1617 r. fakt ślubu niejakiego Z. Roździeńskiego* (J. Sygański: Z dawnych metryk Kościoła Mariackiego, Miesięcznik Heraldyczny 1910 t. 3 s. 116) W dniu 25 czerwca 1617 r. został zawarty w kościele Mariackim w Krakowie i wpisany w księgi metrykalne ślub szlacheckiego Roździeńskiego z Anną (bez podanego nazwiska). Świadków ślubu było wielu, lecz tylko dwaj zostali wymienieni, w kolejności: magister sztuk wyzwolonych, kanonik kościoła św. Anny w Krakowie, ks. Wojciech Stryjeński, oraz Wojciech Kałuszka mieszczanin krakowski* (Archiwum kościoła Mariackiego w Krakowie sygn. 498, Libri copulatorum 1586-1618 s. 232 – 25. 06. 1617 – affirmavit matrimonium contractum inter nob Zygmunthum Rozdzenski et Annem praesentibus reverendo domino Alberto Stryiensze artium liberalium et cetera magistro et canonico ad ecclesia sanctae Annae et preasente Alberto Kałuszka et aliis plurimis). W tej zapisce ślubnej nazwisko Roździeńskiego zostało wpisane w miejsce wymazanego jakiegoś innego nazwiska. Poprawka została dokonana współcześnie, tą samą ręką i tym samym charakterem. Zaszła, więc omyłka przy wpisie aktu ślubu do księgi metrykalnej z prowizorycznej zapewne notatki. Wpisujący ksiądz umieścił błędnie na początku zapiski o ślubie Roździeńskiego nazwisko jakiegoś Zygmunta, później po stwierdzeniu omyłki sprostował ją i na miejsce błędnego nazwiska wpisał nazwisko „Roździeńskiego”. Być może, że imię „Zygmunt” też miało być zamienione i to zostało przeoczone. Za możliwością takiej omyłki przemawia fakt, że wśród znanych dotąd Roździeńskich nie występuje imię „Zygmunt” Niewykluczone, więc, że biorącym ślub był Walenty Roździeński. Ożeniłby się on, zatem po śmierci pierwszej żony dla zapewnienia opieki swym małoletnim dzieciom, a właśnie druga jego żona miała na imię Anna. Świadkiem Roździeńskiego był kanonik Stryjeński. Świadek Anny, W. Kałuszka, w poprzedzających ślub tygodniach występował w podobnej roli na trzech ślubach mieszczan i rzemieślników krakowskich udzielanych w kościele Mariackim; w jednym ślubie panna młoda pochodziła z Olkusza. Kanonik Stryjeński należał do kół uniwersyteckich i był zapewne znany magistrowi artium ks. Mikołajowi Wielickiemu proboszczowi w Koziegłowach* (Ks. M. Wielicki występuje w Koziegłowach jako proboszcz w latach 1598 do 1619 – Akta wizytacji dekanatów bytomskiego i pszczyńskiego dokonanej w roku 1598 z polecenia Jerzego kardynała Radziwiłła biskupa krakowskiego. Wydana ze wstępem M. Wojtas. Katowice 1938. Nakładem Towarzystwa Przyjaciół Nauk na Śląsku. Fontes 3. strona 27, Archiwum Kurii Metropolitarnej w Krakowie, Ep. t. 35 k.13, 13v, 38, ).

Stanisławowi Miczulskiemu nie można odmówić chęci wyjaśnienia tej sprawy, jednak wątpliwości nadal pozostają. Jak sam pisze w cytowanym wyżej fragmencie na krótko przed wyjazdem Walentego z Siewierza pojawił się tam młody zdolny Jan Roździeński (miejski synek) i jeszcze inny Jan Roździeński (najprawdopodobniej jego bratanek), który na nowo w latach 1613 – 1622 dzierżawił kuźnicę po Zygmuncie i Marcinie z Niwki. Tą samą, którą prowadził wcześniej Jakub Brusek. Jak więc z tego wynika hutniczy Roździeń stale generował takie nazwiska. Pozostają też pytania, co z protestanckim duchem Walentego? Czy anonimowy ślub bez nazwiska zamożnej żony, bez świadków z bliskiego otoczenia, choć w kościele mariackim był godny szlachcica z sercem w herbie?. Według tej dedukcji ślub Anny i Walentego mógł się odbyć gdzieś bliżej Koszęcina i po protestancku.

Testament Anny

Więcej o rodzinie Roździeńskich dowiadujemy się procesów sądowych, jakie toczyły się w latach 1644-1645 pomiędzy Zofią Roździeńską Gargas, a proboszczem z Koziegłów, Maciejem Wróblewiczem.

Fragment akt sądowych

Rok 1644 Ustanowienie pełnomocnika przez Rozdzinską

Szlachetna Zofia Rozdzinska, córka zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego, obecnie małżonka prawowita sławetnego Mateusza Gargasa, będąca głównym pozywającym wobec akt niniejszych, osobiście stawiwszy się w trosce, aby wszystkie sprawy według prawa i sposobu mogły i powinny być lepiej i skuteczniej prowadzone w sprawie odnoszącej się do rzeczy w jakikolwiek sposób wynikłych po śmierci wspomnianego szlachetnego Walentego i mają związek z czcigodnym Maciejem Wroblewiczem, proboszczem koziegłowskim, przed jakimkolwiek sądem prowadzonym obecnie lub w przyszłości w zakresie prowadzenia, obrony i innych – upoważnia wspomnianego sławetnego Mateusza, męża swojego tu obecnego, a ten obowiązek tego rodzaju przez siebie akceptuje, co czyni go prawdziwym i głównym pełnomocnikiem wobec kancelarii.

Rozdzinska wraz z proboszczem koziegłowickim

Przed wielce czcigodnym panem Justem Słowikowskim, doktorem obojga praw, na publicznym wysłuchaniu stawiając się, szlachetna Zofia, córka zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego, obecnie sławetnego Mateusza Gargasa małżonka prawowita, wraz z osobistą asystencją tegoż męża swojego, w terminie dzisiejszym, na podstawie pisma z wezwaniem wraz z pozwem wydanym i należnym, gdy się stawiła, odnośnie tego, co niżej słownie zażądała, że on (pozwany) wielokroć wzywany, rzeczy liczne, różne i w wielkiej ilości, ruchome i nieruchome, w gotówce, złocie, srebrze, klejnotach, miedzi, cynie, mosiądzu, szatach, ubraniach i różnych obywatelskich ozdobach, posłaniach, orężu, muszkietach, księgach, bibliotekach, zasiewach, do dwóch tysięcy grzywien w polskiej monecie warte, po śmierci wspomnianego szlachetnego Walentego Rozdzińskiego rodzica pozywającej pozostawione, oraz przez zmarłą szlachetną Annę Rozdzinską macochę jej zajęte, przez niego (pozwanego) po śmierci tejże Anny Rozdzinskiej, nie wiadomo jakim prawem, przejętych i takim sposobem posiadanych, a należących do wspomnianej pozywającej jako prawowitej dziedziczki na mocy prawa sukcesji po krewnych, tak po wspomnianym rodzicu jej, jak i po zmarłym szlachetnym Władysławie Rozdzińskim bratu rodzonym, (rzeczy tych) pozywającej oddać, zwrócić, i przestać zawłaszczać nie chce i odmawia. Zwraca się (pozywająca), aby on (pozwany) przez środki prawne był zmuszony zwrócić i przestał zawłaszczać wszystkie razem i poszczególne z osobna wspomniane rzeczy, i karami oraz opłaceniem kosztów procesowych był ukarany, i tenże natychmiast wykaz (cedula) tych rzeczy na piśmie dostarczył.
W obecności czcigodnego Macieja Wroblewicza proboszcza koziegłowskiego, pozwanego, jako przeciwnej strony, zwraca się pozywająca, że przede wszystkim podporządkuje się temu, co na prawie się będzie opierać, i orzeczenie sądu wniesie, choć jest poza królestwem i pozbawiona własności.

I wielce czcigodny pan sędzia, po wysłuchaniu tego wszystkiego, zważywszy, że jest to sprawa sukcesji, i zwrócenia wziętych rzeczy dotyczy, dlatego pozwanemu dalej procedować przykazał; tenże pozwany do niego zwrócił się z prawną apelacją, a pan sędzia apelację tego rodzaju, jako błahą, odrzucił. Pozwany ponownie od takiej odmowy się odwołał, i zdał się na porękę prawną apelacji, twierdząc, że brat wspomnianej pozywającej dotąd żyje, i objąć po nim majątku nie można.
W odpowiedzi pozywająca oparła się, takiemu twierdzącemu, że ktoś żyje, oraz zażądała, aby do podporządkowania się jej żądaniu pozwany karami kościelnymi został przymuszony.

I wielce czcigodny pan sędzia, skoro wspomniane błahe wymówki nie stały na przeszkodzie, i przemawiały przeciwko je wysuwającemu, dlatego wprost odpowiedzieć pozwanemu nakazał. Tenże pozwany – tak jak powyżej – zwrócił się z apelacją, i by orzeczenie zostało odłożone do rozpatrzenia apelacji. A wielce czcigodny pan sędzia apelację tego rodzaju odrzucił, tenże pozwany ponownie od tego odrzucenia się odwołał, i zdając się na porękę prawną apelacji, zwrócił się, by odpisy dostarczonego wykazu na następną rozprawę mógł udostępnić, na co też zgodę otrzymał. W obecności jak wyżej w aktach.

Rok 1645 Rozdzinska z proboszczem w Koziegłowach

Przed przeznakomitym i wielce czcigodnym panem Albertem z Lipnika Lipnickim prepozytem sandomierskim i kanonikiem krakowskim, pod nieobecność najznakomitszego i najczcigodniejszego pana Piotra Gembickiego, z Bożej łaski biskupa krakowskiego i księcia siewierskiego, generalnym administratorem w sprawach zwykłych w miastach i kościołach diecezji krakowskiej i księstwa siewierskiego, sekretarzem Jego Królewskiej Mości, na tym publicznym wysłuchaniu stawiając się osobiście, szlachetna Zofia, zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego córka, obecnie sławetnego Mateusza Gargasa małżonka prawowita, wraz z asystencją osobistą męża swojego, jako główna pozywająca, w terminie dzisiejszym na podstawie pozwu pisemnego, gdy zaś się stawiła, odnosząc się do nieposłuszeństwa strony przeciwnej, odnośnie zeznań świadków przedstawionych w sprawie tytułem zabrania różnych rzeczy po śmierci rodzica i brata pozywającej pozostawionych – tak, jak kiedy indziej w trakcie tej sprawy przed sądem niniejszym prowadzonej – nic nie odpowiadając i (zeznań świadków) nie przyjmując, oskarżyła i zwróciła się, by zostało wydane orzeczenie, domagając się, w obecności znakomitego Alberta Wosmowskiego, głównego pełnomocnika po stronie przeciwnej, wielce czcigodnego pana Macieja Wroblewicza proboszcza koziegłowskiego, by świadkowie strony przeciwnej i to, co powiedzieli, zostali odrzuceni, jako że świadectwa cielesnego (przysięga z ręką na Ewangelii) odnośnie prawdy nie złożyli, i nic z rzeczy w spisie (libellom) (w pozwie, wniosku) opisanych nie oddali. Zaś (pełnomocnik pozwanego) stwierdził, że zmarła szlachetna Anna Rozdzinska, zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego małżonka, swoje własne rzeczy do domu męża swojego przeniosła i te rzeczy testamentem kościołowi w Koziegłowach zapisała, przynosząc też taki testament z roku 1643 dnia 15 lutego z akt rady miasta Koziegłowy sporządzony, i prawomocnie zezwolił, i zwrócił się, by prawomocnie został ten testament przedłożony, i zachowany.

Z przeciwnej strony pozywająca odniosła się do tego, co powiedziano, i do zeznań świadków, i wobec strony przeciwnej swoje przeciwstawienie przedłożyła, z tego zaprzeczyła temu, co opowiadano – tak jak jest opowiadane – złożyła oświadczenie i replikowała, że rzeczona Anna Rozdzinska testamentalnie o cudzych rzeczach dysponować nie mogła ani nie może, jak to wyżej oświadczono.

I przeznakomity wielce czcigodny pan administrator wyżej wspomniany wysłuchawszy sprzecznych oświadczeń stron, uznał, że tę decyzję, co do niniejszej sprawy dla aprobaty testamentu zmarłej szlachetnej Anny Rozdzinskiej należy zawiesić, i zawiesza, i odnośnie zaaprobowania tego testamentu inwentarz wszystkich rzeczy od śmierci testatorki, rzeczy jej męża zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego, oraz jego syna Władysława, brata [dla pozywającej] i Anny Rozdzinskiej macochy, dla obu stron, okazać nakazał i termin wydania zaaprobowania oznaczył na okres dwóch tygodni.
W obecności znakomitych i wielce czcigodnych Aleksandra z Brzezia Brzeskiego archidiakona zawichojskiego, Krzysztofa Sapelliusa, Łukasza Zdrojewskiego, Mikołaja Oborskiego, Andrzeja Haskowskiego kolatora św. Jerzego, Adama Roszewicza kanonika krakowskiego kościoła św. Michała na zamku, Mateusza Rudzkiego doktora obojga praw, Stanisława Wczenskiego archidiakona pilickiego sekretarza Jego Królewskiej Mości, i wielu innych.

Rozdzinska z Wroblewiczem

Przed przeznakomitym i wielce czcigodnym panem Albertem z Lipnika Lipnickim itd., na jego publicznym wysłuchaniu [sądowym] osobiście się stawiając znakomity Albert Wosmowski, czcigodnego pana Macieja Wroblewicza proboszcza koziegłowskiego, egzekutora testamentu zmarłej szlachetnej Anny Wosczynianki, małżonki prawowitej zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego, główny prawomocny pełnomocnik. Po okazaniu wezwania do stawienia się, na mocy pozwu generalnego wydanego, w sposób należny stawił się, uznając, że nieposłuszeństwo będzie na niekorzyść jego sprawy, wszystkich razem i każdej z osobna, publiczne wezwanie stron cytując i zwrócił się z żądaniem, by testament wyżej opisanej testatorki roku 1643 dnia 15 lutego sporządzony we wszystkich razem i w poszczególnych z osobna punktach, klauzulach, artykułach, i warunkach był zaaprobowany z należnym orzeczeniem, i by ten sporządzony testament w sposób prawowity był wydany w obecności szlachetnej Zofii córki zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego, obecnie małżonki prawowitej sławetnego Mateusza Gargasa, wraz z asystencją osobistą męża swojego. Z przeciwnej strony głównego pełnomocnika z zachowaniem innych dobrodziejstw prawa dla niej (strony pozywającej) przeciwko wspomnianemu testamentowi przemawia, że żądania strony [przeciwnej] nie powinny się dokonać, na tej podstawie, gdyż inwentarza rzeczy od śmierci wyżej wspomnianej testatorki i jej męża zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego pozostawionych nie okazała, (strona pozwana) stosownie do dekretu roku Pańskiego bieżącego, dnia 26 stycznia wydanego, i że dlatego on [strona przeciwna] powinien być ukarany i obciążony opłaceniem kosztów procesowych, a także domagając się, by on do dostarczenia takiego inwentarza, poprzez przysięgę cielesną, karami kościelnymi był zmuszony, i by orzeczenie takie na podstawie niniejszych akt sporządzone zostało i w sposób prawomocny dostarczone.
I przeznakomity i wielce czcigodny pan administrator wyżej wymieniony po wysłuchaniu tego, że wspomniany czcigodny Wroblewicz na tej podstawie, że w oznaczonym terminie inwentarza rzeczy od śmierci testatorki wyżej opisanej i jej męża pozostawionych nie dostarczył i wspomnianemu orzeczeniu zadość nie uczynił, i dlatego skazał go z takiej przyczyny na kary i opłacenie kosztów procesowych dla wspomnianej Rozdzinskiej, a także nakazał taki inwentarz w ciągu oktawy dostarczyć i przysięgą cielesną potwierdzić, a także orzekł, by rzeczony czcigodny Wróblewicz środki utrzymania szlachetnej Rozdzinskiej dostarczał. W obecności tych samych, którzy powyżej.

Rozdzinska z Wroblewiczem

Przed przeznakomitym i wielce czcigodnym panem Albertem Lipnickim itd. na jego publicznym wysłuchaniu osobiście stawiając się szlachetna Zofia córka zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego, obecnie małżonka prawowita sławetnego Mateusza Gargasa, wraz z asystencją osobistą tegoż męża swojego w terminie dzisiejszym na podstawie ustalenia, o nieposłuszeństwo [„contumacia”) strony przeciwnej, która nie złożyła przysięgi cielesnej odnośnie inwentarza rzeczy od śmierci zmarłej szlachetnej Anny Wosczynianki i zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego, jej rodzica, pozostawionych, tak jak gdzie indziej w trakcie tej sprawy przed sądem niniejszym ponowiono oskarżenie i wobec jej [przeciwnej strony] niewątpliwego nieposłuszeństwa zwróciła się z żądaniem o natychmiastowe uzyskanie należnych kar i zwrotu kosztów procesowych; w obecności czcigodnego Macieja Wroblewicza proboszcza koziegłowskiego, z przeciwnej strony, który mówił, że z powodu choroby ciała w sądzie stawić się nie mógł, i świadectwo swojej choroby pod pieczęcią od miasta Koziegłowy okazał. Z przeciwnej strony szlachetna Rozdzinska oświadczyła, że w rzeczonych sprawach orzeczenie sądu zadziałało, i zażądała tak jak wyżej.
I przeznakomity i wielce czcigodny pan administrator wyżej wymieniony po wysłuchaniu sprzecznych zeznań stron polecił szlachetnej Rozdzinskiej rejestr kar i kosztów procesowych od pierwszej rozprawy („pro prima”), Wroblewiczowi zaś bezzwłocznie złożyć przysięgę cielesną odnośnie prawdziwości inwentarza, już dostarczonego.
Wreszcie wspomniany czcigodny Wroblewicz proboszcz koziegłowski przysięgę cielesną odnośnie inwentarza rzeczy od śmierci i zgonu szlachetnych Walentego Rozdzinskiego i Anny Wosczynianki pozostawionych według tej roty [roty przysięgi], że prawdziwie i starannie,
nic nie dodając ani nie ujmując, inwentarz rzeczy od śmierci szlachetnych Walentego Rozdzinskiego i Anny Wosczynianki pozostawionych spisał, i o żadnej rzeczy przez wyżej wspomnianych zmarłych pozostawionych nie zamilczał, ze wspomożeniem świętych Ewangelii, na publicznym wysłuchaniu złożył.

Rozdzinska z Wroblewiczem

Przed przeznakomitym i wielce czcigodnym panem Albertem Lipnickim itd. na jego publicznym wysłuchaniu osobiście stawiając się szlachetna Zofia córka zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego główna pozywająca, wraz z osobistą asystencją męża swojego, czyniąc zadość dzisiejszemu terminowi na podstawie ustalenia dostarczyła wykaz kar i kosztów procesowych w sprawie tytułem przejęcia różnych rzeczy po śmierci rodzica i brata pozywającej pozostawionych, jak kiedy indziej w trakcie tej sprawy przez sądem niniejszym poruszanych, zwracając się z żądaniem, by w obecności czcigodnego Macieja Wroblewicza proboszcza koziegłowskiego, głównego pozwanego ze strony przeciwnej, dostarczony wykaz przyjęto, na podstawie, którego prawnie byłby on powstrzymany.

I przeznakomity i wielce czcigodny pan administrator wyżej wymieniony dostarczony wykaz przyjął i kary w nim zapisane do 15 florenów polskich grzywny ustalił, co nakazał pozwanemu w całości dziś zapłacić, pod karą ekskomuniki. Wreszcie wspomniany czcigodny Maciej Wroblewicz, egzekutor testamentu zmarłej szlachetnej Anny Woszczynianskiej, uznając, że nieposłuszeństwo będzie na niekorzyść jego sprawy, wszystkich razem i każdej z osobna, publiczne wezwanie stron cytując, zażądał, by testament we wszystkich razem i w każdym z osobna, swoich punktach był zaaprobowany, zatwierdzony, i by zostało wydane pismo aprobujące w zwyczajowej formie, w należyty sposób, na podstawie, czego przysięgę cielesną odnośnie inwentarza rzeczy od śmierci i zgonu rzeczonej Wosczynianskiej i Walentego Rozdzinskiego pozostawionych złożył; w obecności rzeczonej szlachetnej Zofii Rozdzinskiej, z przeciwnej strony głównej pozywającej, zwracającej się dla przeszkody, aby przedstawione racje strony przeciwnej na piśmie dostarczone były, i aby przez wspomnianego czcigodnego Wroblewicza kopie tych racji wraz z terminem na następną rozprawę jej były dane, co też uzyskała. W obecności tych, którzy powyżej.

Fragment akt sądowych

Najprawdopodobniej odbyły się jeszcze jakieś rozprawy i Zofia odzyskała część swojego spadku. Poniżej fragment podobnego w treści i czasie testamentu Heleny Jaroczkiej.

Kopia testamentu

Najprzód na ten kościół, kandy ciało moje pochowane będzie tallarów gładkich dwanaście oddawam, a dalej tak: a zawierając ten testament, ostatnią wolę swoją, czynię za opiekuny tego testamentu Ich Mościów Panów, Stanisława Droczewskiego z Droczewa, starostę koziegłowskiego, a także Stanisława Żaboklickiego. Datum w Koziegłowach die 26 miesiąca Stycznia1641 roku.

Tłumaczenie akt sadowych zmienia też dotychczasowy pogląd, że Władysław syn Walentego (student Akademii Krakowskiej w 1626) mieszkał gdzieś przy ojcu i zmarł w Koziegłowach. Wygląda na to, że już wcześniej zaginął gdzieś bez wieści. Ta pośmiertna zwada o majątek przyczyniła się najprawdopodobniej do tego, że w koziegłowskim kościele nie przetrwało choćby skromne epitafium po Roździeńskich. Jednak nie wszystko przepadło, o czym w opisie kościoła św. Anny

Skarb

Na szczęście przetrwał do naszych czasów największy skarb Walentego Roździeńskiego, czyli poemat pt. Officina Ferraria, abo Huta y Warstat z Kuźniami szlachetnego dzieła Zelaznego. Ten bezcenny zabytek literacki został już sprawiedliwie podzielony. Ślązacy odnaleźli w nim dowód własnej tożsamości, stare świadectwo przynależności kulturowej do Polski mimo kilkusetletniego już wtedy oderwania tych ziem od macierzy. Poemat Roździeńskiego prezentuje znawstwo technologii starego hutnictwa i oddaje wielki szacunek dla ludzi tego zawodu. Autor jest również znakomitym przewodnikiem po przemysłowym pejzażu ziem śląskich i małopolskich.

Wszakoż w księstwie opolskiem nad wszytkie szląskie
Kuźnice nasławniejsze już są małpadewskie;
Także i te, co z nimi z jednych rud działają
Żelazo, niepodlejszą od nich sławę mają.
Miedzy którymi naprzod bruskowska nastała, (..)
Te kuźnice Małpadwią z przodku nazwano
Od Małopadwie, iż ją zbudowano
Przy niej; zaczym tych czasow te wszytkie kuźnicze
Małpadewskimi zową, co są na tej rzece.
Których jest siedm: Od gory Zielonego pierwsza,
Wtorą miodowską tę, co jest jej bliższa,
Pod tą jest barzo stara kuźnica kuczowska,
Czwarta niżej w poł mili leży jędryskowska.
Niżej zaś jędryskowskiej w ćwierć mili kuźnice
Jest plaplińska kuźnica tam, gdzie Pałecznice
Strumień wpada w Małpadew, (…)
Pod plaplińską bruskowska leży w liczbie szosta
Od tej w mili jest siodma, co ją zową pusta.

Kuźnice, o których pisze Roździeński widniały na mapie Księstwa Siewierskiego jeszcze 200 lat później

Okoliczne kuźnice na mapie Karola de Pertheesa z 1787 roku.

Dla znawców literatury poemat o początkach hutnictwa należy umieszczać blisko dzieł Kochanowskiego i Reja, a jego treść wciąż inspiruje. Odbywają się na ten temat sympozja, powstają kolejne prace naukowe, a nawet widowiska teatralne. Od wielu lat poeta hutnik jest obecny w historii wielu miast, a szczególnie w Koszęcinie, który umieścił Roździeńskiego w swoim herbie. Powstały tłumaczenia tego dzieła na język angielski i niemiecki.

Na robotę węgielną w czas dawać potrzeba
Węgielnikom pieniędzy, aby sobie chleba
Nakupili, bo wierz mi, iż żaden, o głodzie
Tak głupi, aby w lesie robić miał, nie będzie…

Poemat uczy jak zarządzać kuźnicą i mieć baczenie na obiboków. Wymienia miejsca gdzie dymiły dymarkowe kominy. Daje przepis na dobry węgiel drzewny potrzebny do wytopu i mówi o gatunkach rud i o tym, jak je mieszać trzeba. Częścią tej historii są kuźnice Ziemi Koziegłowskiej w Księstwie Siewierskim. W tych czasach Koziegłowy miały swój bardzo wysoki potencjał gospodarczy. Kwitł handel wykutym tu żelazem i prostym narzędziem (żelazo, blacha, drut i kosy). W bliskim sąsiedztwie Koziegłów pracowały: Remiszowska i Jurgowska później nazywana Marciszowską. Dalej była Będuska i dwie mniejsze w Kamienicy i Własnej, które oddawały rocznie koziegłowskiej parafii po jednym wozie żelaza i 24 szyny. Centnary żelaza, konie, bydło, skóry, zboże i wełna stale podążały ku komorom celnym, a z powrotem też nie wracały puste. Koziegłowy w porównaniu z małą wioską Roździeń, były dla Walentego awansem w wielu dziedzinach.

Czy poemat: Officina Ferraria, abo Huta y Warstat z Kuźniami szlachetnego dzieła Żelaznego mógł powstać w Koziegłowach?

Za taką hipotezą przemawiają następujące okoliczności:

1 Młodość we wsi Roździeń to czas na naukę i pierwsze doświadczenia dymarskie. Niełatwa sytuacja finansowa rodziny i procesy z dziedzicami ziemi mysłowickiej. Później śmierć rodziców i starszego brata, a także krótki pobyt w więzieniu. Był to jednak i dobry okres na kształtowanie własnego charakteru, poznawanie legend rodzinnych i rozwijanie zainteresowań. Pobyt Roździeńskiego w Siewierzu, do ok. roku 1606, to rola mistrza hutniczego i urzędnika. Praca na utrzymanie własnej rodziny z dwójką małych dzieci. Trzeba też było stale doskonalić się w zawodzie i konkurować na rynku pracy. Ten dość stabilny byt w Siewierzu skomplikowała przedwczesna śmierć żony. W tym też okresie Walenty poszukiwał korzeni szlacheckich, bo bez słowa nobiles przed nazwiskiem cały jego autorytet zawodowy niewiele znaczył, a szczególnie w brutalnym starciu ze zwykłym pospólstwem czy szlachtą plebejska. W poemacie poskarżył się na tamte stosunki krótkim wierszem.

Stąd i czasów dzisiejszych taki zwyczaj mają
Ludzie źli, że tytułów pięknych używają
A dobre potwarzają i brzydzą się nimi
Hydząc je i tytułami bardzo szkaradnymi

Tytuł szlachecki, własny herb Serdecznik i nowy swój wizerunek Roździeński wzorował na Kochcickich z Kochcic, Koszęcina, Lublińca i Woźnik. Może to był ulubiony temat opowiadań jego ojca będącego kiedyś w służbie u Kochcickich. Tamte dobre relacje Jakuba z Kochcickimi stały się później kapitałem Walentego, po który sięgnął, kiedy był w potrzebie. Można tu przyjąć, że poparcie Andrzeja Kochcickiego u biskupa krakowskiego ułatwiło mu ten szlachecki awans i herb. Z wdzięczności za okazaną pomoc, Roździeński zadedykował Andrzejowi Kochcickiemu swój słynny poemat.
Po tych teoretycznych wywodach i domniemaniach czas teraz, na jakie takie świadectwo w tej materii. Otóż Kochciccy, a dokładnie Jerzy Fryderyk był właścicielem Woźnik w Księstwie Opolskim, czyli sąsiadem Koziegłów i biskupa Piotra Tylickiego w Księstwie Siewierskim. Ci dwaj panowie spotykali się kilkakrotnie w celu odnowienia punktów granicznych pomiędzy swoimi majętnościami. Jedno z takich spotkań miało miejsce w Koziegłowach w dniu 20. Października1608 roku,

Compositio ranione limitu inter Koziegłowy et Woźniki

Działo się w Koziegłowach dnia 20 Października 1608 roku między Wielebnie Oświeconym Księdzem Piotrem Tylickim Biskupem krakowskim i Księciem Siewierskim i Wielebną Kapitułą Krakowską z jednej, a Imić Panem Jerzym Fryderykiem Kochcickim, dziedzicem majętności Woźnickiej w Księstwie Opolskim leżącej z drugiej strony. Przez środek ich Mości Panów, przyjaciół z obu stron na porównanie i uspokojenie różnic, które majętności, koziegłowska w Księstwie Siewierskim leżąca i woźnickiej majętności Imić Pana Jerzego Fryderyka Kochcickiego zachodziły. Wysądzone postanowienie stało się w ten sposób: Najpierw różnice, które z dawnych czasów zachodziły miedzy majętnościami pomienionemi uspokajają i granice wieczne między niemi stanowią i umacniają. Przyczyniając się do niegdy Oświeconego Wacława Księcia Cieszyńskiego i Siewierskiego w roku Tysiąc Czterysta Czterdziestym Trzecim, którego przywilejem granice pomienione są opisane, jako między innemi Księstwa i Państwa, tak też i Opolskim Księstwem, w którym pomieniona majętność woźnicka leży i objaśniając i odnawiając znaki graniczne przez dawne czasy po wielkie części zestarzałe i zalazłe. Począwszy od dwóch kopców, które są z dawna nad drogą wielką, która idzie z Gór Tarnowskich do wsi Cynkowa i do Woźnik, które kopce maja być ponowione…. (itd.)

Obecni przy sporządzaniu tego dokumentu oprócz biskupa Tylickiego i Jerzego Kochcickiego byli: Paulus Dębski sufragan, Stanisław Rogoziński, Baltazar Porębski, ksiądz Jan Zerzyński, Kacper Niewiarowski kanonik krakowski i sandomierski, Andrzej Łukomski kanonik wrocławski, Jan Wielżyński, sekretarz królewski, oraz Ich Mości Panowie; Jan (III) i Andrzej bracia i Kochciccy, a także Panowie, Jan Jarzyna i Adam Koniecpolski.

Z tego pierwszego dokumentu wynika, ze trzej bracia Kochciccy, Jerzy, Andrzej i Jan (III) byli tamtego dnia w Koziegłowach, również dzień później przy znakowania kopców na mapie. Tam też podpisali szczegółowy protokół graniczny. Później 26 Października 1609 roku, Kochcicki oświadcza, że będzie przestrzegał postanowień traktatu i spodziewa się takiego samego poszanowania ze strony starosty koziegłowskiego i jego sług. Poniższy dokument pokazuje, że coś musiało zaiskrzyć w sąsiedzkich stosunkach, bo Kochcicki się martwi, aby nie doszło do mężobójstwa.

Ja Jerzy Kochciczki z Kochcicz zeznawam tym pisaniem moim, iż za wynalazkiem przyjacielskim Ich Mości Panów, Ich Mość Pana Jana Jarzyny Ich Mość Pana Jarosza Gomolińskiego, Ich Mość Pana Marcina Selnickiego, Ich Mość Pana Adama Koniecpolskiego, Ich Mości Panów Jana i Stanisława Bąkowskich, rozróżnienie które się stało miedzy mną a Ich Mość księdzem biskupem krakowskim taką satysfakcję czynię najprzód co się tknie granic aby na po tym do mężobójstwa y gwałtów nie przychodziło y do dalszych różnic, obiecuję słowem szlacheckim, że się spokojnie zachowam we wszystkim przeciw Ich Mości księdzu biskupie, staroście koziegłowskim i sługom jego y za stanowienie strony granic przeszłego roku intercyzę spólną warowaną scalić y statecznie bez wszelakiego ponowienia i wzruszenia dochowam, co też y Ich Mość ksiądz biskup ze strony swej przez starostę y sługi swe strzymać obiecuje. A tym czasem będę powinien otrzymać u cesarza Jego Mości Komisyi tem utwierdzeniem naniesionych granic, co mam uczynić niż rok wynidzie, a o czasie dni pomienionych Komisyi wiadomym mam uczynić, Ich Mość księdza biskupa i kapitułę y Ich Mościów o czasie porozumień y one na dzień wyznaczony skutecznie wynieść. Do tego o gwałt uczyniony na gruncie koziegłowskim mam przeprosić Ich Mość księdza biskupa wspólnie z kapitułą krakowską nazajutrz po św. Stanisławie in Maja roku przyszłym w kapitule generalnej na ten czas będących….
Działo się przy bytności Ich Mościów Panów pomienionych w Koziegłowach dnia 26 Października 1609 roku.

Ten układ graniczny z Kochcickimi wymagał jeszcze ratyfikacji króla polskiego Zygmunta III i cesarza niemieckiego Macieja I Habsburga. Ostatecznie załatwiono to 9 Października 1613 roku w Ratyzbonie. Sprawą zatwierdzenia granic koziegłowsko – woźnickich zajął się wybitny człowiek tamtych czasów Andrzej Lipski. Po pierwszych naukach w Polsce wyjechał studiować do Strasburga i Haidelbergu. Był pisarzem kancelarii królewskiej, a później został dyplomatą i posłem na sejm Rzeszy w Ratyzbonie. Studiował jeszcze w Rzymie i tam uzyskał tytuł doktora prawa rzymskiego i kanonicznego. Po powrocie do Polski, co wymienia też poniższy dokument był kustoszem gnieźnieńskim i płockim oraz scholastykiem krakowskim.

Limites Inter Koziegłowy et Woźniki
Matthias, Diuina fauente dementia, electus Romanorum Imperator semper Augustus, ac Germaniae, Hungariae, Bohemiae, Dalmatiae, Croatiae et Sclauoniae, Rex, Archidux Austriae, Dux Burgundiae, Marchio Moraviae, Luxemburgen et Silesiae Dux Marchio Lusatiae etc Recognoscimus et notum facimus qui bus ad sire expedit universis et singulis serenissimi Principio Domini Sigismundus Tertius Dei gratia rex Poloniæ, magnus dux Lithuaniæ, Russiæ, Prussiæ, Masoviæ, Samogitiæ, Livoniæ que, necnon Suecorum, Gothorum Vandalorumque hæreditarius rex. Cignati affinis et racioni nos tri carassimi Nuntium ad Nos mis sum venerabitem sincere Nobis dilectum Andream Lipski a Lipie (Jure) utriusq Doctorem Scholastorum Cracovien Canonicum Plocen Custodem Gnesiensem et Seremitatis Sue Secretarium Literum guardam Transactiono in Koziegłowach

[R5 – 5] Fragment traktatu granicznego pomiędzy Koziegłowami i Woźnikami z 1608 roku

Maciej (I) Habsburg, z Bożej łaski uświęcony i wybrany cesarz rzymski, po wieki August, król Niemiec, Węgier, Czech, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii, arcyksiążę Austrii, książę Burgundii, Brabancji, Styrii, Karyntii, Karnioli, margrabia Moraw, książę Luksemburga, Górnego i Dolnego Śląska, Wirtembergii, Teck etc. książę Szwabii, hrabia Habsburga, Tyrolu, Ferreti, Kyburga, Gorycji etc. landgraf Alzacji, margrabia Świętego Cesarstwa Rzymskiego, Burgau, Górnych i Dolnych Łużyc etc. pan Marchii Wendyjskiej, Salin, Port Naon etc.
Przyjmujemy do wiadomości wszystkie bez wyjątku ustalenia, jakie rozważnie poczynił Jaśnie Pan Zygmunt trzeci z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, Mazowsza, żmudzki, finlandzki, a także dziedziczny król Szwedów, Gotów i Wenedi. Kierując się też myślą i rozumem, co nam wielce szanowny Pan Andrzej Lipski z Lipia zarówno doktor scholastyki krakowskiej, kanonik płocki i kustosz gnieźnieński i autor literalnych zapisów porozumienia w Koziegłowach z dnia 20 Października 1608 roku.

Tak się odbyło szczegółowe potwierdzenie starych granic Ziemi Koziegłowskiej. Pierwszy ważny kopiec na tej granicy, opisany jeszcze przez księcia Wacława Cieszyńskiego w 1443 roku ma się całkiem dobrze i stoi w Polskim Lesie, oddalony o pół kilometra od mostu na rzece Brynicy (Droga z Cynkowa do Zendka – starym traktem). Kopiec ten odnalazłem w 2011 roku i zanuciłem przy nim cichutko, żeby nie spłoszyć ptactwa: Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród … Ten piękny fragment Ziemi Koziegłowskiej karczuje od wielu dziesięcioleci Nadleśnictwo w Świerklańcu i nijakiego czynszu Gminie Koziegłowy nie płaci.

Jak widać z powyższej lektury w gorącym okresie dla Walentego, kiedy to przygotowywał do druku swój poemat, działo się też wiele w stosunkach sąsiedzkich Tylickiego i Kochcickich. W wystawionych dokumentach granicznych pełno jest szczegółów i kurtuazyjnych zapewnień o przyjaznych stosunkach, ale nie brakowało też małych zadrażnień. Może na marginesie odnawiania zalazłych granic pogadano też o Roździeńskich i ktoś przy winie przypomniał, jak to ojciec Jakub, służył u Kochcickich, a teraz syn Walenty u biskupa Tylickiego. Utytułowani Panowie, którzy podpisali to rozgraniczenie zajmowali się przecież biznesem, a Roździeński do biznesu hutniczego był bardzo potrzebny

Herb Roździeńskiego Serdecznik

Fortuna acz jest zdradna, ale serce śmiałe
Wzgardziwszy nią, kusi się o rzeczy niemałe.
W tym odnosi zwycięstwo, a toć prawa cnota
Heroicka i serca dobrego robota
Ufać Bogu w przygodzie jest skutek serdeczny,
Trzy serca znaczą cnoty skutek trwało wieczny

2 Nowy etap życia Walentego w Koziegłowach miał swój początek za sprawą małżeństwa z bogatą mieszczanką Anną Woszczyńską. Częścią jej posagu były metale i nie można wykluczyć, że pochodziły z którejś dobrze prosperującej tu kuźnicy. Może, było to małżeństwo z rozsądku, a może wielka miłość. Następne lata wskazują na stabilizację i dobrobyt tego małżeństwa. Był to, więc najlepszy czas na profesurę, wspomnienia i sentymenty mistrza Walentego. Poemat został wydany w roku 1612, czyli 6 lat po zamieszkaniu w Koziegłowach. Poniższy jego fragment z odrobiną romantycznej wyobraźni pokazuje, jak wyglądać mogło pierwsze spotkanie Walentego z Anną.

Nie wiem, czemu sie mojej tak barzo osobie Dziwujesz?
Czyć sie mój Kształt nie podoba tobie?
Podobno, żem to czarny by sadzelnik jaki!
Jestem kuźnik w tym kształcie, jak mię widzisz taki
Od ogniać to i dymu tak barzo sczerniało
Na mnie, jako tu oto widzisz, wszytko ciało!
A stąd nie dbam o świetne i o cudne szaty
Bo sie też tu nie zejdą do naszej roboty.
Jestem właśnie jakoby murzyn uczerniony
Po wszem ciele i ogniem srodze popalony
Wstąp jeno (obaczysz tu) do nas, jako każdy
Musi sie w naszej hucie z ogniem biedzić zawżdy
Płomień leci z iskrami w oczy jak perzyny
Piekę sie ustawicznie ogniem z każdej strony!
Zapalić sie koszula, zgoreć ciała sztuka
Nie zagoić sie czasem ledwie aż w puł roka
Od trzasku młotowego mało już co słyszę!
W takiej biedzie pracować ustawicznie muszę.

  1. Roździeńskiego poza Anną musiała też przyciągać do Koziegłów ciekawość miejscowych kuźnic. Ta bardzo stara w Starej Kuźnicy posiadała już wtedy dwa piece dymarskie z osobnymi napędami miechów przez koła wodne. Miała też dwa piece kowalskie z własnym miechem i młot mechaniczny napędzany czwartym kołem wodnym. Na tamte czasy to prawie kombinat metalurgiczny.
    Właścicielami kuźnicy byli Marciszowie, najpierw Maciej, a następnie dożywotnio jego syn Adam. Przed Marciszami kuźnicę posiadał Andrzej Swanek na podstawie przywileju wydanego przez Krystyna, dziedzica Koziegłów. Kolejna zmiana własności nastąpiła za czasów pobytu Walentego Roździeńskiego w Koziegłowach tj. w roku 1619. Wtedy to biskup krakowski i książę siewierski Marcin Szyszkowski oddał do dyspozycji kapituły krakowskiej kuźnicę w Starej Kuźnicy i wieś Gęzyn, a dodatkowo nową kuźnicę zwaną Remiszowską. Kapituła zaś oddała je dożywotnio w ręce nowego dzierżawcy, którym był Aleksander Denis, starosta koziegłowski i jego młodszy syn Stefan. Inne dokumenty poza cytowanym na wstępie kontrakcie mówią, że Denis zobowiązany był wypłacić Adamowi Marciszowi 2000 zł kaucji, którą to z kolei miał odzyskać od Kapituły po ustaniu umowy dzierżawnej. Czynsz roczny dla Denisa przez pierwszych pięć lat wynosił 700 zł, a później 1000 zł. Począwszy od 18 stycznia 1619 roku Denis miał przekazywać pieniądze za dzierżawę na potrzeby chóru w Archikatedrze Wawelskiej św. Stanisława. Stan ten trwał do śmierci Denisa. W roku 1638, rozwiązano umowę z jego synem Stefanem. Starosta Aleksander Denis i jego poprzednicy podobnie jak w przeszłości kasztelan Padniewski i ziemianin Kochcicki potrzebowali kogoś z doświadczeniem hutniczym, jak Walenty Roździeński. Roździeński mógł tu z pobliskiego Cynkowa oglądać malowniczą dolinę Małej Panwi, gdzie pracowali jego przodkowie. Młoty kowalskie z Zielonej i Kuczowa mogły tu być dobrze słyszane. Z tego miejsca słychać czasem pociągi przejeżdżające z bardziej odległych Kalet.

4 W latach 1598 – 1619 na parafii koziegłowskiej pełnił posługę proboszcz Mikołaj Wielicki, którego wyróżniał dyplom Akademii Krakowskiej (magister atrium). Ta okoliczność wskazuje na obecność biblioteki parafialnej i możliwość prowadzenia interesujących dyskusji z wykształconym środowiskiem miejscowym. Tytuł naukowy A.K. otrzymał także 22 marca 1610 roku mieszczanin koziegłowski, Jakub Jarzyna, pracujący później, jako nauczyciel młodzieży u zamożnej szlachty, szczególnie u Koniecpolskich. Jego ojca, Jana Jarzynę poznaliśmy wyżej przy ustalaniu granic księstwa. Drugi jego syn, Jędrzej Jarzyna robił w tym czasie zawrotną karierę kupiecką w Krakowie. Było go stać na kupno trzech kamienic w bliskim sąsiedztwie rynku. (róg Sławkowskiej i św Tomasza – r.1604, ul. Sławkowska – r.1612, ul. Floriańska – r.1616) Ta koziegłowska baza Andrzeja Jarzyny w Krakowie mogła posłużyć Walentemu, kiedy szukał drukarza dla swojego poematu i jego synowi w roku 1626, gdy podejmował studia na Akademii Krakowskiej. (Album Studiosorum Uniwersitatis Cracowiensis 4 s.104) Zawsze też był jakiś przepływ osób, wiedzy i książek pomiędzy Krakowem i Koziegłowami. Tak też jest i dzisiaj. W testamencie żony Roździeńskiego szafy biblioteczne wymienia się w liczbie mnogiej. Stanisław Miczulski, omawiając testament Anny w książce: Siewierz – Czeladź – Koziegłowy, dochodzi do takich wniosków: Stan spadku po Roździeńskich świadczyłby o ich zasiedzeniu się od dawna w Koziegłowach. Posiadanie ziemi uprawnej i innych nieruchomości, wpis testamentu w księgi miejskie (a nie ziemskie), legacja Anny na rzecz kościoła koziegłowskiego, a także brak w aktach spadkowych, nazwy jakiejkolwiek innej miejscowości, w której byłyby lokalizowane nieruchomości Roździeńskich, świadczą o trwałym związaniu się tej rodziny z Koziegłowami. Roździeńscy należąc formalnie do szlachty, byliby także mieszczanami koziegłowskimi, reprezentując dość zamożną rodzinę patrycjuszowską. W tym stanie rzeczy Koziegłowy byłyby miejscem wiecznego spoczynku Walentego Roździeńskiego i większości jego rodziny. (A gdzie dokładnie podpowiada materiał o koziegłowskim kościele św. Anny.

5 Z Koziegłów było blisko do Kochcickich na zamku w Koszęcinie, a dobra Jerzego Kochcickiego w Woźnikach graniczyły z Koziegłowami. Również ta bliskość do Bruśka k. Kalet miała jakiś emocjonalny wymiar dla Roździeńskiego, skoro właśnie Andrzejowi Kochcickiemu zadedykował swój poemat.
Tu ośmielę się wysnuć hipotezę, że uczynił to za okazaną mu pomoc przy uzyskaniu nobilitacji szlacheckiej u biskupa krakowskiego i biznesowe powiązania, a niekoniecznie za wyciagnięcie z więzienia w Pszczynie. Tam najprawdopodobniej chodziło o drobną kwotę, którą zapłacić mógł przyszły jego pan Wojciech Padniewski (bratanek biskupa Filipa Padniewskiego). Ta dedykacja tłumaczyć może, dlaczego Roździeński tak mało pisze o rodzinnej kuźnicy nad rzeką Roździanką, podobnie jak o kuźnicach na Warcie w pobliżu Koziegłów. Jego dwaj recenzenci poematu też byli sługami Kochcickich. Daniel Morovius Silesius i Paulus Twardocus Silesius (Paweł Twardok ze Strzelec) wiedzieli, co się może spodobać ich panu. Twardok był rektorem szkoły w Lublińcu i sam pisał wiersze łacińskie. Pisząc epigram Roździeńskiemu popisał się własnym poetyckim polotem: Ciebie, jako poetę wiedzie twoja Kalliope ku lepszym zamiłowaniom i ona to sprzyja twoim zamiarom. Bo kiedy przypominasz, kto pierwszy począł kuć żelazo i uczysz o jego zaletach – wtedy Roździeński, tyleż twoja przesławna cnota unosi cię w przestworza i skrzydło geniusza z ziemi dźwiga…

Podsumowując te wywody wydaje się wielce prawdopodobne, że poemat Officina Ferrara, wydrukowany w krakowskiej drukarni Szymona Kempiniego powstał właśnie tutaj przed rokiem 1612, czyli 6 lat po osiedleniu się Roździeńskiego w Koziegłowach.

W roku 1929 wielkim wydarzeniem literackim było odnalezienie po 317 latach jedynego egzemplarza tego dzieła. Poemat leżał w stercie książek Jana Kazimierza Grabskiego siedemnastowiecznego bibliofila, który przekazał swój zbiór Bibliotece Kapituły Gnieźnieńskiej. Poematem zajął się profesor historii literatury polskiej Roman Pollak z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu i doprowadził do wznowionego wydania w 1936 roku. Ten właśnie naukowiec we wstępie do Officina Ferraria z roku 1962 pisze tak: Roździeński opisał bliżej kuźnice niweckie (ww. 980 – 1006 i 1100 – 1142) i podał szczegółowo informacje o niweckiej rudzie. O pracy swej w tych stronach pisze, jako o rzeczy minionej, jakby w czasie pisania poematu już tam nie przebywał.

Wynika stąd prosty wniosek, że poemat został napisany po opuszczeniu okolic Siewierza. W roku 1962 wiedza o pobycie w Koziegłowach nie została jeszcze odkryta, zaś w roku 1976 profesor Jerzy Piaskowski doprowadził do przetłumaczenia tego zabytku literatury na język angielski. Odtąd poemat wzbogaca międzynarodowe badania nad metalurgią i literaturą. Publikował na ten temat Cyryl Stanley Smith z Massachussetts Institute of Technology. To wszystko sprawia, że Walenty Roździeński jest nadal ważną postacią w kilku dziedzinach.
Do dziś w mieście i okolicy Koziegłów stoją budynki zbudowane z ubogiej rudy darniowej. Ta skała osadowa, albo drobny granulat o rudym kolorze, wciąż powstaje na podmokłych terenach zielonych. Woda w każdej postaci rozpuszcza żelazo zawarte w trawie i innych roślinach tworząc roztwór zawiesisty tlenków i wodorotlenków. Przy sprzyjających warunkach gruntowych i pogodowych, najczęściej na bagnach, torfowiskach i piaskach, następuje odfiltrowanie tych zawiesin. Zdarza się, że związki żelaza trafiają w nadmiarze do ujęć wodnych i mamy problem czy to, aby nie gotowa herbata płynie z kranu. Po czasie osad taki kurczy się pozbywając wody i przybiera skamieniałą postać. Złoża wyeksploatowane z rudy darniowej mogą się przy sprzyjających warunkach odrodzić już po kilkunastu latach. Gwóźdź z trawy, o którym było na początku nie jest więc żartem i pokazuje tylko na jakie cuda stać naszą przyrodę. Kamienie rudy darniowej z jasną zaprawą wapienną mogą stanowić pożądany efekt elewacji lub ogrodzenia. Podobno taki budynek nie potrzebuje piorunochronu, jest suchy i dobrze oddycha. Doświadczenia z rudą darniową powstałą z trawy wykorzystują nadal współcześni hutnicy. Dymarkowa technologia wytopu żelaza gąbczastego w niskich temperaturach nie umarła całkowicie. Realizuje ją się w poziomych piecach obrotowych i nazywa zimną technologią wytopu. Paliwem jest niskokaloryczny węgiel brunatny. W temperaturze 1000 stopni zachodzi proces redukcji tlenków i powstawania granulatu żelaza gąbczastego. Ta technologia jest tańsza i bardziej przyjazna środowisku. Pierwsza instalacja zimnego wytopu miała miejsce w Kanadzie w Griffit Mine w 1971 roku. W czasach Roździeńskiego i wcześniej nie było jeszcze węgla kamiennego. Zaczęły dopiero powstawać pierwsze kopalnie odkrywkowe. W piecu dymarskim nagrzewanym węglem drzewnym brakowało ok. 350 stopni, aby otrzymać żelazo płynne. Dalszej jego obróbki dokonywano dzieląc wytopioną łupę na mniejsze kawałki i przekuwano w piecach kowalskich. O tamtej przeszłości zaświadczają nadal dwie wsie koziegłowskie, Rudnik Wielki i Rudnik Mały. Za czasów Roździeńskiego chłopi z tych okolic otrzymywali za 5 żłobów rudy 12 groszy. Był to zarazem limit wydobycia na głowę dnia pańszczyźnianego. W tamtych czasach produkcję żelaza nazywano dęciem, a jeśli ktoś się mocno nadymał to i żelaza było więcej. W Krakowie za centnar surowego żelaza płacono 12 zł 20 gr Koszty stanowiły 2/3 tej ceny. Na furę konną ładowano 10 centnarów po 47 kilogramów.

Węgiel drzewny produkowano w tzw. mielerzach, czyli kopcach gęsto usłanych gałęziami i grubszymi klockami suchego drewna. Środek takiego sągu wypełniano drewnem żywicznym, czyli szczapami. Całą konstrukcję przykrywano następnie kapą utrudniającą dopływ powietrza. Kapę wykonywano z chrustu, darni i ziemi. Kiedy zakończono budowę, zapalano mielerz poprzez kanał główny. Temperaturę w środku regulowano kilkoma wlotami powietrza na obwodzie. Drewno z niewielką ilością powietrza tliło się tylko, a nie spopielało. Tym sposobem otrzymywano zwęglone kawałki drewna. Mielerz, dla bezpieczeństwa był budowany blisko strumyków. Woda była potrzebna do gaszenia płonącego mielerza, jak również do regulacji temperatury. Produktem ubocznym wypalania węgla była smoła zwana dziegciem. Używano jej do impregnacji drewna, smarowania kół, a nawet w medycynie ludowej. Ludzie, którzy zajmowali się produkcją węgla drzewnego nazywani byli śmirusami albo kurzokami. W sezonie mieszkali najczęściej w leśnych ziemiankach, namiotach ze skóry i spali na posłaniu z liści paproci. Ognisko na zewnątrz pełniło rolę ich kuchni do gotowania i pieczenia upolowanej dziczyzny. Nazwisko: Kurzak, jest do dziś bardzo popularne, szczególnie w miejscowości Cynków sąsiadującej z lasami nad Małą Panwią.

Wszyscy sobie pomagać powinni z ochoty
Najdalej przez cztery dni i cztery nocy
Dotąd, póki drew spodniach ogień nie doskoczy…

Po latach niepamięci Roździeński staje się i dla Koziegłów dobrym patronem. Przybywa wiedzy i radosnych ceremonii. Można tu zobaczyć portret przedstawiający mistrza Walentego przy pracy nad poematem. Oryginał ilustracji Tadeusza Kubisy z książki Siewierz – Czeladź – Koziegłowy wydanej pod redakcją prof. Feliksa Kiryka (Muzeum Śląskie w Katowicach rok wydania 1994, 726 stron). Jest ci też w naszym mieście gwóźdź żelazny z rudy darniowej wytopiony, na którym to ów portret wisi. Jest też płaskorzeźba, co ją tu widzimy wykonana przez naszego rodaka z Koziegłów. Mamy też rondo Roździeńskiego i stanicę harcerską, co we wsi Miłość stoi. Wszystko to wypada, bo skoro nasza parafia majątek Roździeńskich zagarnęła, to mamy też i obowiązek o dobroczyńcach pamiętać.

Płyta pamiątkowa – inicjatywa Stowarzyszenia dla Rozwoju Gminy Koziegłowy

Nazwę Walentego Roździeńskiego noszą: Dom Kultury w Koszęcinie, Zespół Szkół Hutniczo – Mechanicznych w Sosnowcu, Liceum Ogólnokształcące w Sosnowcu, Górnośląskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Katowicach, Powiatowy Cech Rzemiosł i Przedsiębiorczości w Lublińcu, a ponadto w wielu miastach Roździeński ma swoje ulice, aleje i osiedla..

Bieda dymarki i dymanie

Kościół św. Anny (3)
Rok budowy ok. 1610

Po północnej stronie miasta u zbiegu ulicy Warszawskiej i Częstochowskiej tuż przy stacji paliw stoi betonowy krzyż. W tym miejscu stał kiedyś kościół św. Anny. W niepełnym jeszcze rozjaśnieniu spróbuję odpowiedzieć na pytanie, kto i kiedy ten kościół zbudował?

Rysunek kościoła

[R5 – 11] Foto krzyża

Fragment opisu z wizyty generalnego wizytatora diecezji krakowskiej ks. Antoniego Franciszka Dunin – Kozickiego z dnia 1 grudnia 1784 roku.

W parafii kościoła koziegłowskiego oprócz tego samego i prebendarskch w mieście wyżej wyrażonych znajdują się dwa insze niekonsekrowane (kościoły) z pobożności parafianów przeszło od stu lat wystawione. Funduszu żadnego niemające. Pierwszy za miastem blisko drogi Częstochowskiej Świętej Anny murowany. Mury, dach z kopułką i sygnaturka dobre. Drzwi do niego dwoje. Pierwsze pod południe od miasta dębowe w odrzwiach takowych na zawiasach z zamkiem. Drugie pod zachód w odrzwiach dębowych na zawiasach z zaporą drewnianą z kościoła zamykając się. Podsiebitka z tarcic wybielona (sufit). Podłoga z dylów. Okien w szyby małe 4. Ołtarzyków trzy. Pierwszy pośredni niebiesko malowany, w którym jest obraz św. Anny z sukienką różową kitaykową y białą nędzową w kwiaty. Na zasuwie św. Józef y Joachim. Mensa murowana z portalem. Gradusy drewniane dobre. Antypedium w ramach drewnianych kitaykowe płatkową robotą. Dwa poboczne (ołtarze) z obrazami w ramach rzniętych. Z feretronów przez teraźniejszego Jej Mość ks. Plebana ustawione. Mensy murowane bez portretów. Gradusy murowane. Antypedia kitaykowe wypłowiałe stare. Firanki kałamaykowe różowe z koronkami białemi szychowemi do wszystkich trzech ołtarzyków. Lichtarze drewniane niebiesko odmalowane z pasyjkami i bielizną. Ambonka mała stolarską robotą niebiesko odmalowana. Konfesionalików prosta robota dobrych dwa. Ławeczek przy większym ołtarzyku stolarska robotą dwie. Większych na kościele z obuch stron także stolarska robotą odmalowanych dwie. Ten kościółek żadnej fundacyi nie ma. Starunek reperacyi i ochędowo Jej Mości księdza Plebana. Nabożeństwo dla pobożności Parafianów ku tej świętej ze zgromadzeniem ludu bywa w święto św. Anny y msze święte oprócz świąt Ama Clasis de consensu J. M. Officii (wg umowy) niekiedy bywają. Cmentarza około niego obudowanego y oparkanionego nie masz.

Foto muru cmentarnego

Po około 380 latach od wzniesienia tego kościoła i po 160 latach od jego rozbiórki wyruszymy na poszukiwanie jego śladów. Pierwszy ślad to kamień z rozebranego kościoła. Przetrwał do dziś w murze okalającym dawny cmentarz przy kościele św. Barbary. Tak więc i dziś można stanąć pośród jego murów. Oba te kościoły (Anny i Barbary) dzieliło jakieś 500 metrów. Drugim śladem po kościele św. Anny są drzwi z artystycznym okuciem kowalskim i bardzo wyjątkowym zamkiem. Całość można zobaczyć w kościele parafialnym św. Marii Magdaleny. Trzecim śladem, który prowadzi do fundatorów tego kościoła jest zauważony w opisie z 1784 roku obraz św. Anny.

Foto obrazu

Spostrzeżenie 1 – Patrząc od lewej widzimy Zachariasza, św. Elżbietę i ich synka Jana, który później został św. Janem Chrzcicielem. Dalej św. Anna matka Marii z Nazaretu, Maria i jej syn Jezus. Elżbieta i Anna łudząco podobne i prawie jednakowo ubrane. To wskazuje na ich bliskie pokrewieństwo.

Spostrzeżenie 2 – Dwie następne postacie po prawej i w pewnym oddaleniu, jakby nie pasują do biesiady Świętej Rodziny. Nie bardzo można się też zgodzić z opisem jaki widnieje przy tym obrazie w dokumentacji Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Katowicach (1998) , a dokładnie: Z prawej strony ukazany żydowski kapłan w czerwonej szacie rozciętej na boku, głowę pochyla na stronę prawą jego twarz o rysach starszego mężczyzny okalają siwo brązowe włosy i zarost z bujną brodą. Prawą ręką podaje księgę św. Józefowi, a lewą podnosi w geście błogosławieństwa. Św. Józef siedzi obrócony ku kapłanowi, ubrany w niebieską suknię odsłaniającą prawą bosa stopę, z prawej strony zwisającą ku dołowi ugrową z białymi światłami sfałdowana tkanina. Karnacje postaci ugrowo- różowe. Tło w tonacji brązowej, rozjaśnione wokół.

Spostrzeżenie 3 – Przeglądając tematyczną ikonografię trudno spotkać żydowskiego kapłana w czerwonej dalmatynce z rąbkiem białej alby, co widać na obrazie. Mitry, też nie zawsze były takie jak dzisiaj, ale zasadniczo jest to mitra charakterystyczna dla chrześcijańskiego biskupa. Gdyby nawet przyjąć, że był to arcykapłan żydowski to i tak jego strój miałby 4 różne kolory, a przede wszystkim napierśnik w którym 12 szlachetnych kamieni symbolizujących 12 plemion Izraela. W malarstwie chrześcijańskich trudno też spotkać żydowskiego kapłana ze św. Józefem w otoczeniu Świętej Rodziny. W kościele luterańskim, o co w pierwszych latach podejrzewam kościół św. Anny w Koziegłowach nie modlono się do świętych, ale do dziś są tam wspominani w kontekście ich postawy i wzoru do naśladowania. Tak jest do dziś ze św. Walentym, który funkcjonował jeszcze w czasach niepodzielonego kościoła.

Spostrzeżenie 4 – Umownie przyjmuje się, że portret Roździeńskiego znajduje się w jego poemacie Officina ferraria, abo huta y warstat z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego. Kiedy popatrzymy na Zachariasza, św. Walentego jak również klęczącego przy nim, to wszyscy są podobni do ryciny Roździeńskiego. Praktyka uwieczniania fundatorów w takich scenach była bardzo powszechna.

Spostrzeżenie 5 W opisie wnętrza kościoła aż 3 razy pojawia się kolor niebieski. (Ołtarz środkowy z obrazem patronki, ambonka i dwa lichtarzyki) może to przypadek, a może celowe nawiązanie do symboliki wyrażonej w róży (logo) Marcina Lutra, gdzie kolor niebieski stanowi tło, a symbolizuje radość ducha i przyszłą radość w niebie.

Wniosek 1 – Mężczyźni z prawej to nie żydowski kapłan ani św. Józef.

Wniosek 2 – Mężczyźni z prawej to św. Walenty biskup, który uzdrawia chorego.

Jak głosi wielowiekowa tradycja chrześcijańska św. Walenty pochodził z bogatej rzymskiej rodziny. Około roku 203 został biskupem w Terni niedaleko Rzymu. Według tej samej tradycji Bóg udzielił mu łaski cudownych uzdrowień. Biskup Walenty uważał jednak, że to nie on uzdrawia, ale wiara w Jezusa Chrystusa i takie lekarstwo miał do zaoferowania chorym.

Wniosek 3 Na obrazie są namalowani święci patroni Anny i Walentego Roździeńskich, najprawdopodobniej fundatorów kościoła św. Anny w Koziegłowach.

Wniosek 4 Drzwi do kościoła św. Anny zachowane w kościele parafialnym są wyposażone w dużych rozmiarów zamek, klucz i jeszcze kłódka w kształcie serca. Co ciekawa ta kłódka to taki dodatkowy gadżet, bo nijakiej funkcji nie pewni jak tylko ozdobną. To serce w postaci kłódki popycha do zuchwałego stwierdzenia, że to herb Roździeńskiego – Serdecznik. Takie sobie logo i marka. Wszystko razem wzięte wskazuje na to, że okucia, drzwi z zamkiem i kłódkę wykonała huta y warstat Roździeńskiego.

Wniosek 5 Walenty i Anna Roździeńscy mogli być pochowani w bliskim otoczeniu kościoła św. Anny

W bliskich nam Woźnikach jest drewniany kościółek św. Walentego, a w ołtarzu św. Walenty i matka prosząca o zdrowie dla syna.
W czasach nam współczesnych św. Walenty występuje najczęściej jako patron zakochanych.
Pozostaje mi jeszcze odpowiedzieć na pytanie – dlaczego w roku około 1610 wybudowano w Koziegłowach trzeci kościół?
Z okruchów wiedzy biograficznej wiemy, że Walenty Roździeński był luteraninem (ewangelikiem), choć nie ujawnia tego w swoim poemacie, to podkreśla w różnych miejscach szacunek do reformatorskiego ducha: Więc jeszcze, co rzecz wielka czasu dzisiejszego. W tym zamieszaniu wiary być serca stałego. Słowa te kieruje do hrabiego Andrzeja Kochcickiego z Koszęcina, który był jego mentorem i wybitną postacią opowiadającą się po stronie reformacji. Dokumenty wizytacyjne biskupstwa krakowskiego dodają jeszcze, że Roździeńscy mieli już swoją kaplicę w Roździeniu wiosce, którą pochłonęły dzisiejsze Szopienice.
W starych dokumentach magistratu koziegłowskiego czytamy i takie słowa: … co sobie o nas (katolikach) pomyślą innowiercy? Można więc domniemywać, że na początku kościół św. Anny był kościołem ewangelickim, a po śmierci Walentego jego żona Anna Roździeńska przekazała go wraz z pozostałym majątkiem proboszczowi Maciejowi Wróblewiczowi (1643).

Anna Woszczyńska zanim wyszła za mąż za Walentego najprawdopodobniej była katoliczką, o czym świadczą jej testamentowe zapisy na rzecz kościoła w Koziegłowach. Skala tych darowizn jest ogromna i dotyczy rzeczy ruchomych i nieruchomych czyli ziemi i budynków.

… Zaś (obrońca pozwanego) stwierdził, że zmarła szlachetna Anna Rozdzinska, zmarłego szlachetnego Walentego Rozdzinskiego małżonka, swoje własne rzeczy do domu męża swojego przeniosła i te rzeczy testamentem kościołowi w Koziegłowach zapisała, przynosząc też taki testament z roku 1643 dnia 15 lutego z akt rady miasta Koziegłowy sporządzony, i prawomocnie zezwolił, i zwrócił się, by prawomocnie został ten testament przedłożony, i zachowany…
…że on (pozwany) wielokroć wzywany, rzeczy liczne, różne i w wielkiej ilości, ruchome i nieruchome, w gotówce, złocie, srebrze, klejnotach, miedzi, cynie, mosiądzu, szatach, ubraniach i różnych obywatelskich ozdobach, posłaniach, orężu, muszkietach, księgach, bibliotekach, zasiewach, do dwóch tysięcy grzywien w polskiej monecie warte, po śmierci wspomnianego szlachetnego Walentego Rozdzińskiego rodzica pozywającej zawłaszczył…

Drzwi przeróbka
Góra spłaszczona zawiasy były od zewnątrz są od wewnątrz, klucz dorobiony, Filary ze skały, zawiasy