Mikołaj wojewoda krakowski

Mikołaj wojewoda krakowski – umownie drugi właściciel Koziegłów – protoplasta rodu Lisów, wybitnych przedstawicieli magnaterii krakowskiej, która decydowała o historii Polski i naszego miasta Koziegłowy przez 330 lat.

Po śmierci księcia Kazimierza Sprawiedliwego, rządy regencyjne w Krakowie przejął wojewoda Mikołaj. W tym samym czasie diecezją krakowską zarządzał jego brat biskup Pełka (Fulko). Ich władza z niewielkim udziałem Heleny wdowy po Kazimierzu miała trwać do czasu uzyskania pełnoletniości ich syna księcia Leszka Białego. Mikołaj dowodził wojskiem, zarządzał skarbcem i robił wszystko, aby umocnić swoją pozycję w Małopolsce. Najpierw zabiegał o to, aby dorastający w Sandomierzu książę nie spieszył się do Krakowa ze swoim opiekunem Gaworkiem – wojewodą sandomierskim. Mikołaj widział w nim zagrożenie dla swojej liderskiej pozycji. Bronił też księstwa krakowskiego przed różnymi roszczeniami Mieszka III Starego, który był starszym bratem Kazimierza Sprawiedliwego i księciem Wielkopolski. I kiedy Mieszko nadciągał zbrojnie, aby przejąć władzę w Krakowie, Mikołaj przeciwstawił mu się pod Jędrzejowem (bitwa nad rzeką Mozgawą 13.09.1195). W tej polsko – polskiej bitwie sojusznikiem Mikołaja był Roman – książę włodzimierski na Rusi, zaś sprzymierzeńcami Mieszka Starego były oddziały ze Śląska i tu można przypuszczać, że do stojących po jego stronie wojsk – dowodzonych przez Mieszka I Plątonogiego, czy też wojsk dowodzonych przez księcia Jarosława z Opola przyłączyły się niezadowolone oddziały nadgraniczne z Koziegłów. Długosz wskazywał już wcześniej na konflikt potomków Drogosława z możnowładztwem krakowskim. Mieszko Plątonogi, był w tamtym czasie księciem raciborskim z ziemią oświęcimską, bytomską i grodami – mikołowskim, siewierskim i pszczyńskim.
Nadciągającym wojskom z czeskiego Śląska, jak i tym z Wielkopolski było po drodze przez Koziegłowy do Jędrzejowa.
Zbrojni ze Śląska dotarli nad rzekę Mozgawę trochę spóźnieni i zmierzyli się w bitwie z równie spóźnionymi oddziałami wojewody sandomierskiego Gaworka. Małym zwycięstwem Ślązaków było pojmanie wojewody i trochę srebra, za które się później wykupił.

Srodze ocenił tę bratobójczą rzeź Jan Długosz w Dziejach polskich pisząc:

…Walczyły obie strony z wielkim zapałem, lubo z jednej i drugiej występowali bracia, krewni, powinowaci, świekrowie, zięciowie, i rozmaitego stopnia i rodzaju należący: nikt nie powstrzymał się w zapędzie, nie zawściągnął oręża, nikt bratu, krewnemu, przyjacielowi nie przebaczył; ale siekąc się nawzajem, jak najsroźsi nieprzyjaciele, najzawziętsi przeciwnicy, krwawą przedłużali walkę…

Nie można wykluczyć, że bitwa ta miała bezpośredni związek ze zmianą właściciela Koziegłów, bo Długosz dalej pisze tak:

…Haniebna nad Mozgawą między Mieczysławem Starym książęciem wielkiej Polski a rycerstwem krakowskiem rozprawa o panowanie, sromotna przy tem klęska, przez którą wiele narodu w domowej wojnie, nikomu chluby nieprzynoszącej, zginęło, długi czas zatrzymała obie strony w działaniu, jakby umowny miedzy niemi stanął rozejm. Wstydził się bowiem Mieczysław Stary, książę Wielkiej Polski, że w stoczonej bitwie wielu rycerzy, wiele majątków, a nade wszystko ukochanego syna Bolesława utracił, sam zaś żadnej korzyści z tej walki, okrom ran i ciała zabitego syna Bolesława nie wyniósł. Sromało się wielce i rycerstwo krakowskie, że niektórzy porzuciwszy znaki wojenne i pole walki haniebnie pierzchnęli, i zwycięstwo niemal gotowe z rąk wypuścili…

Niedługo po tym jak opadł kurz bitewny, Mieszko Stary podjął tajne rokowania z wdową po księciu Kazimierzu. Złożył jej obietnice obdarowania księstwami małoletnich synów – Leszka i Konrada. Częścią tego porozumienia miało być odsunięcie od władzy wojewody Mikołaja. Mieszko uzyskał zgodę bratowej i zasiadł formalnie na zwierzchnim – senioralnym tronie krakowskim. Kiedy zasiadł, to zapomniał o danych Helenie obietnicach. Zdradzona zaczęła szukać wsparcia u senatorów krakowskich i znów Mikołaj wrócił do łask. Ten fakt również staje się argumentem wskazującym na zmianę właściciela Koziegłów, ponieważ biskup Marcin Kromer, tak o tym pisze:
Dawszy tedy sobie jakoby hasło porozumienia, wszyscy się prawie potentaci krakowscy na Mieczysława (Mieszka) sprzysięgli. Z których najprzedniejszy Mikołaj wojewoda krakowski, wczesną na ten czas Mieczysława książęcia, upatrzywszy pogodę, Kraków opanował, gdzie Helenę z jej synem Leszkiem, co prędzej przywołanych, zapuścił. Po tym drugie zamki i miasta dzierżaw krakowskich, krom trudności odebrał, z których dobrowolnie ustępowali dzierżawcy i starostowie Mieczysławowi, widząc wszystkich obywatelów krakowskich zgodne zezwolenie i zbuntowanie. Sam tylko Bytom jako Długosz pisze przy Mieczysławie się ostał.

Dzięki takim posunięciom Mikołaj odzyskał swoje wpływy i szybko przedstawił Helenie i Mieszkowi własne warunki. Dwaj do niedawna wrogowie zasiedli do rozmów w Poznaniu. Tam porozumieli się w sprawie podziału władzy w Krakowie i pozostałych dzielnicach, takich jak Koziegłowy. Mieszko Stary zawładnął księstwem krakowskim, a Mikołaj utrzymał w nim swoje wpływy. Skutkiem tego porozumienia było wstrzymanie na kilka lat przejęcia władzy przez pełnoletniego już Leszka Białego. Była to kara za szlachetną postawę księcia, który nie chciał się zgodzić na usunięcie ze swojego otoczenia wojewody sandomierskiego. Przed Leszkiem na tronie krakowskim zasiadł jeszcze, Władysław Laskonogi, najmłodszy syn Mieszka Starego. Również po tej zmianie, Mikołaj nie stracił nic ze swoich wpływów, a tylko je umocnił. Było to jednak ostatnie jego zwycięstwo. Zmarł w 1202 roku. Leszek Biały- syn Kazimierza zwanego Sprawiedliwym zasiadł na tronie krakowskim z cztero letnim opóźnieniem. Jego kuzyn Władysław Laskonogi oddał mu koronę krakowską z poczuciem ulgi.
Takim politykiem był Mikołaj wojewoda krakowski, umownie drugi właściciel Koziegłów, które to odebrał potomkom Drogosława.

Mściwoj z Krzelowa

Lisowie, najpewniej bliscy i dalsi potomkowie słynnego wojewody Mikołaja, odgrywali przez następne stulecia w Małopolsce tak samo ważną rolę jak ich przodek, a już wyjątkową w historii Koziegłów. Ta gałąź genealogii Lisów koziegłowskich, oparta na twardych dokumentach jawi się dość późno, bo 150 lat po Mikołaju, czyli w czasach Krystyna z Koziegłów (1350 -1419). W stale prowadzonych badaniach udało się historykom wykazać bliskie związki majątkowe i rodzinne pomiędzy Krystynem a Lisami Krzelowskimi. Ustalenia te uprawniają nas do cofnięcie się o dwa pokolenia właścicieli Koziegłów przed Krystynem, czyli do czasów Mściwoja z Kwiliny – ojca Krystyna (I) i Mściwoja z Krzelowa – dziadka tegoż Krystyna. Taki porządek w genealogii Lisów Koziegłowskich, autoryzuje wybitny znawca tego tematu, profesor Błażej Śliwiński. Kilkanaście lat temu podjął on badania nad genealogią władców Pomorza Gdańskiego i zagłębiając się w to zagadnienie dowiódł, że historia namiestników, a później samodzielnych książąt Pomorza Gdańskiego sięga korzeniami do Małopolski. Udowodnił, że tu na średniowiecznym południu ród Lisów Krzelowskich, a później Lisów Koziegłowskich stanowił elitę rycerstwa małopolskiego. Ich wpływy polityczne i majątki obejmowały Śląsk, Ziemię Łęczycką i Sieradzką aż po Bałtyk. Z pracy profesora Śliwińskiego pt. Lisowie Krzelowscy… skorzystało obficie miasto Koziegłowy. Stokrotne dzięki Panie Profesorze!
Mściwoj z Krzelowa, trzeci ważny właściciel Koziegłów po Drogosławie i Mikołaju był człowiekiem bardzo zapracowanym, jednak nie na roli, a na urzędach królewskich. Świadczą o tym liczne wzmianki ówczesnych kronikarzy, którzy wymieniają go przy okazji ważnych wydarzeń. To zaś świadczy o jego obecności w bliskim otoczeniu królów – Władysława Łokietka, a później Kazimierza Wielkiego.

Mściwoj (Mszczuj) z Krzelowa h. Lis – wojewoda sandomierski – (trzeci) właściciel Koziegłów.

Mściwoj zadebiutował urzędniczo, jako świadek 23 lutego 1309 roku u boku swojego ojca, sędziego sandomierskiego Warcisława z Krzelowa. Wtedy po raz pierwszy użył własnej pieczęci na pergaminie przywilejów klasztoru cysterskiego w Jędrzejowie. Przy takich okazjach poznawał ważnych dostojników królewskich i własną rodzinę herbową. Znaczącą postacią w tym otoczeniu był ich ziomek Świętopełek z Irządz – wojewoda łęczycki. Kilka lat później 29 lipca 1317 roku Mściwoj posługiwał się już tytułem podkomorzego krakowskiego (urzędnika dworskiego), a 16 stycznia 1321 roku wystąpił jako sędzia krakowski.

Co jeszcze mówią o Mściwoju dokumenty?

Kraków 1 października 1324 roku

W tym dniu Mszczug z Chrzelowa sędzia krakowski, zawyrokował między – Engbertem, kanonikiem krakowskim, a Rodgierem i Falisławem z Marszowic, tudzież Piotrem z Zagórzyc – o karczmie w Goszczy, — Spłata kanonika wynosić miała: quinque marcas grossorum Pragensium, quadraginta octo grossos pro marca qualibet computando…
(Pięćdziesiąt grzywien groszy praskich, czterdzieści osiem groszy na grzywnę jakkolwiek bądź liczone.)

Miechów 13 marca 1325 roku

Drobne sprawy w Koziegłowach, czy Miechowie rozstrzygał w tamtym czasie wójt z ławnikami. Jednak nie wszystkie sprawy były drobne, a czasem dotyczyły samego wójta. Tak było w Miechowie, gdzie stroną w postępowaniu byli zakonnicy Bożego Grobu, którzy to wcześniej za trzy wsie wykupili dla siebie stanowisko wójta sędziego. O tym przypadku tak napisano w kronice tamtejszego sądu: 14 marca 1325 r. sędzia sądu krakowskiego Mszczuj z Krzelowa objeżdżał województwo i po drodze przeprowadzał rozprawy. Rozsądzał on miedzy innymi sprawę prawa do posiadłości na terenie wsi Uniejów i w orzeczeniu nie przyznał prawa własności powódce stwierdzając, że Małgorzata, żona Andrzeja i jej rodzina nie mają żadnych praw do posiadłości Bożogrobców w Uniejowie…

Ten przykład pozwala przypuszczać, że sędzia Mściwoj, dobrze był zorientowany w zawiłościach majątkowych Małopolski, a wiedza ta majątku mu przysparzała. Godność urzędnicza i obowiązki sędziowskie szybko awansowały Mściwoja do bliskiego otoczenia króla Władysława Łokietka. Wiele ważnych dokumentów z tamtego okresu opatrzonych jest jego pieczęcią. Mściwoj wkrótce też awansował na wojewodę sandomierskiego. Nowa funkcja czyniła go odpowiedzialnym za wojsko, a w praktyce za utrzymanie gotowości do starć z Krzyżakami. W latach 1326 -1327 Mściwoj pertraktował przy boku króla warunki rozejmu, jednak nie tylko przy stole. Brał też bezpośredni udział w starciach zbrojnych z Krzyżakami na Mazowszu.

Chęciny od 26 maja do 14 czerwca 1331 roku

O Mściwoju wojewodzie sandomierskim nie można mówić, jako o jednym z wielu. Historia ofiarowała mu kilka dni w karierze, które przywołujemy do dzisiaj. Jedno z wydarzeń uznaje się za narodziny parlamentaryzmu w Rzeczpospolitej.
W porozumieniu z królem Władysławem Łokietkiem zwołał na zamku w Chęcinach zjazd ogólnopolski (colloquium generale). Uczestnicy mieli ocenić sytuację militarną księstw polskich, wobec kończącego się rozejmu z Krzyżakami. Późniejsza bitwa pod Płowcami była skutkiem podjętych tam decyzji. Chęciny były też okazją do zaprezentowania księcia Kazimierza, następcy leciwego już króla Władysława. Przy okazji zjazd mógł też rozstrzygnąć kilka spraw drobnych, jak nadanie przywilejów wspomnianemu już opactwu Bożogrobców w Miechowie. Jan Długosz nazwał to spotkanie – generalis omnium terrarum conventus, co można przetłumaczyć, jako zjazd wszystkich ziem. Wojewoda Mściwoj był oficjalnym gospodarzem tego szczytu, ponieważ Chęciny w tamtym czasie należały do ziemi sandomierskiej, której był wojewodą.

Wyszehrad 22 listopada 1335 roku

W chwili śmierci Władysława Łokietka, jego syn Kazimierz miał dopiero 23 lata. Złożoność polityki w rozdrobnionych państwach Europy Środkowej była ogromna i ciągle pojawiały się nowe ogniska zapalne. Powiązania rodzinne dawały prawo do tronu polskiego Janowi Luksemburskiemu, królowi czeskiemu o niemieckim rodowodzie. Zjazd królów w Wyszehradzie miał rozstrzygnąć tę i wiele podobnych kwestii. Poselstwa uzgadniały treści deklaracji i przenosiły je na papier. Zakon Krzyżacki upoważnił króla czeskiego do wyrażania na zjeździe jego woli. Porozumienia szczegółowe dotyczyły zaprzestania podbojów na szlakach handlowych i innych kwestii związanych z bezpieczeństwem. Za sukces strony polskiej w tych negocjacjach należy uznać rezygnację króla czeskiego z prawa do tronu polskiego, a za porażkę, pozostawienie kilku księstw polskich na Śląsku w czeskim poddaństwie. Taki obrót dziejowy był skutkiem braku w Polsce dużej kopalni srebra, która pozwoliłoby na spłatę zobowiązań wobec Jana Luksemburskiego. Władcy księstw europejskich uznawali wtedy, że gwarancją na dobrosąsiedzkie stosunki, będą małżeństwa ich dzieci. Z czasem ten dyplomatyczny ruch układania związków tak się rozwinął, że sięgano już do noworodków. Nie były to jednak solidne gwarancje, bo krwawe porachunki skoligaconych władców europejskich rozstrzygał jeszcze Traktat Wersalski w 1920 roku. Mając to na uwadze można dziś lepiej zrozumieć postawę wielu książąt na Śląsku, dla których Czechy były jak ojcowizna. Dobrym przykładem na ilustrację tych powiązań są małżeństwa córek Mieszka Starego, o których Bartosz Paprocki tak pisze:

Córek miał sześć, jedna za Sobiesławem, książęciem albo królem czeskim, druga za książęciem saskim, trzecia za Fryderykiem lotaryńskim, czwarta za Bogusławem, książęciem pomorskim, piąta za synem tegoż, szósta za książęciem halickim. Miał żon trzy, naprzód Eudoxę, córkę ruskiego księcia Wsewołda, Gertrudę córkę Geizy króla węgierskiego, Atlejdę wnuczkę cesarza Fryderyka; ze wszystkimi miał potomstwo.

Podobnie było na innych królewskich i książęcych dworach całej Europy. Posłowie, spiskowcy i intryganci stale coś knuli. Tak było i z naszym Mściwojem, który popisał się taką oto honorową dyplomacją podczas zjazdu w Wyszehradzie:

Kazimierz, z Bożej łaski król Polski, jako główny dłużnik, a wraz z nim my, Spytek kasztelan krakowski i Piotr kasztelan sandomierski, Mikołaj z Bogorii wojewoda krakowski, Mszczuj z Chrzelowa wojewoda sandomierski, Jaszek Mądrostka sędzia krakowski, Paszek z Bogorii sędzia sandomierski, Czelej, pan w Radomiu, Krzywosąd podkomorzy [krakowski], Henryk podkomorzy sandomierski, Warsz, kasztelan wojnicki, Andormonossi syn łowczego oraz Pakosław skarbnik, poręczyciele tegoż króla pana naszego ustanowieni i wyznaczeni do tego o czym poniżej, na mocy niniejszego dokumentu uznajemy, oświadczamy i publicznie przyznajemy, że jesteśmy i będziemy zobowiązani wielmożnemu księciu Janowi, królowi czeskiemu i jego spadkobiercom, z sumę 20 tysięcy kop groszy praskich, z których połowę 10 tysięcy już zapłaciliśmy wspomnianemu królowi czeskiemu w jednej racie, w drugiej racie zaś szlachetnemu panu Henrykowi z Lipy daliśmy 4 tysiące kop praskich groszy i daliśmy wystarczające zabezpieczenie na 6 tysięcy kop groszy praskich, ze względu i z powodu zrzeczenia się przez króla czeskiego tegoż królestwa i tytułu [króla Polski], a zaś pozostałe pieniądze 6 tysięcy kop groszy praskich obiecaliśmy w dobrej wierze dać, zapłacić i uiścić do najbliższych świąt Wielkanocy wspomnianemu panu, królowi czeskiemu lub jego spadkobiercom, lub ich wysłannikom posiadającym specjalne upoważnienie do tego, na nasze ryzyko i naszym kosztem w miejscowości Racibórz; ale jeżeli to miasto w międzyczasie wypadnie z rąk króla czeskiego lub jego księcia pana Leszka, tamtejszego księcia, wtedy w morawskim mieście Opawie będziemy winni przekazać i oddać owe 6 tysięcy dobrych i autentycznych kop praskich groszy, albo wartość tej sumy w złocie lub w srebrze, według kursu ustalonego przez dwóch kupców wybranych przez obie strony z wykluczeniem jakiegokolwiek odraczania i opóźnienia. Jeżeli nie uczynimy tego i nie zapłacimy wyżej ustalonej sumy w części lub całości w wyżej wymienionym miejscu i czasie, my wyżej wymienieni poręczyciele obiecujemy, że niezwłocznie udamy się do miasta Opawy i zobowiązujemy się, że wejdziemy do tego domu, który zostanie nam wyznaczony przez króla czeskiego albo przez jego spadkobierców, i tam staniemy załogą i nie odejdziemy stamtąd, zgodnie ze zwyczajem, dopóki 6 tysięcy kop praskich groszy i dodatkowo jeszcze tysiąc za karę jako odszkodowanie i odsetki, w wyżej wymienionym miejscu i w wymieniony sposób w pełnej sumie nie zostanie zapłacone. A jeśliby spośród nas jeden albo więcej zmarłby jeszcze przed dokonaniem zapłaty, od czego niech nas Bóg ochroni, obiecujemy, że bez podstępów zobowiążemy i wyznaczymy innego lub innych w miejsce zmarłych, którego lub których król czeski, lub jego spadkobiercy lub jego wysłannicy nakażą wyznaczyć z Królestwa Polskiego, aby był lub byli zmuszeni do wywiązania się ze wszystkiego powyższego. Ponadto obiecujemy, że jeżeli my, wyżej wymienieni poręczyciele nie wywiążemy się z tego zobowiązania w sposób i w formie, jak zostało powiedziane, nie podporządkujemy się temu lub stamtąd odejdziemy bez zapłacenia powyższej sumy, wtedy wielmożni książęta, Karol, król Węgier, królowa Elżbieta i ich syn Ludwik, powinni swobodnie i słusznie oddać złożony u nich w depozycie dokument rezygnacji z Królestwa Polskiego i tytułu [króla Polski], królowi czeskiemu i jego spadkobiercom, bez żadnych trudności, bez naszego wezwania lub żądania. I mimo to wielokrotnie wspomnianemu królowi czeskiemu i jego spadkobiercom chcemy być winni tysiąc groszy praskich tytułem kary. Na świadectwo tego wszystkiego kazaliśmy przywiesić nasze pieczęcie do niniejszego pisma. Dane w Wyszehradzie, na Węgrzech w roku Pańskim tysiąc trzysta trzydziestym piątym w dniu dwudziestego drugiego listopada.

Akt z Wyszehradu

Ten oryginalny pergamin znajdujący się w Archiwum Państwowym we Wrocławiu mówi nam, że dwaj wojewodowie strażnicy królewskiego skarbca i pozostali poręczyciele skłonni byli pójść do niewoli, gdyby określona przez nich kwota rekompensaty nie trafiła do króla czeskiego. Taki sposób poręczenia nie był wyjątkiem w ówczesnej Europie.

Pieczęć wojewody sandomierskiego pod aktem z Wyszehradu

Jan Luksemburski spadkobierca polskiej korony po teściu Wacławie, był synem Henryka VII cesarza niemiecko – rzymskiego i zdeklarowanym sojusznikiem Krzyżaków. Pozostawienie Śląska w lennictwie czeskim z powodu braku srebra to strata, która bolała jeszcze przez następne stulecia. Również nasza słabość wynikająca z rozbicia Polski na zwaśnione księstewka zachęcała sąsiadów do częstych napaści. Kiedy wojska małopolskie z sojusznikami próbowały odzyskać coś na Mazowszu i Pomorzu, to od południa wkraczali Czesi. Kiedy próbowano ich odeprzeć, to Krzyżacy panoszyli się na północy. Kiedy dwaj nasi wrogowie wchodzili w sojusze, to Polska znikała z mapy. Tak wyglądała scena ówczesnej polityki, w której Mściwoj z Krzelowa brał aktywny udział. Zmarł ok. 1344 roku.

Grosz praski – srebrna moneta o wadze 3, 78 grama.
W czasach Mściwoja miecz kosztował 70 groszy, 1 łan ziemi (ok. 17 ha) 192 grosze, a opłata roczna za kram na rynku w Przemyślu 960 groszy. Tak, więc 20 000 kop groszy, to 4, 5 tony srebra.

Duch Wyszehradu

Po kilku stuleciach, 15 lutego 1991 roku duch Wyszehradu został przywołany. Prezydent Polski – Lech Wałęsa, Czechosłowacji – Vaclav Hawel i premier Węgier – József Antall spotkali się w tym samym miejscu, aby wypracować kierunki współpracy dotyczącej wejścia trzech nowych państw do Unii Europejskiej i NATO. Tamten cel został osiągnięty, a spotkania w dawnej siedzibie królów węgierskich, teraz w czworokącie ze Słowacją odbywają się nadal.

Mściwoj i Koziegłowy

Najprawdopodobniej tuż przed, albo po Wyszehradzie, Mściwoj kupił Koziegłowy. Można przypuszczać, że nie przepłacił, bo proboszcz Michał (1325-1326) z Koziegłów nie uiszczał denara od głowy, a nawet denara od dymu, czyli podatku zwanego świętopietrzem. Skarbnicy (kolektorzy) zanotowali przy proboszczu Michale: Pauper et non solvit. Adnotację tę można przetłumaczyć: bieda przyczyną zaległości, albo też: bieda i brak sposobu. Ze ściąganiem tego podatku były zresztą niemałe kłopoty w całej średniowiecznej Europie. Bywało i tak, że skutecznie go ściągnięto, ale do Rzymu i tak nie trafił.
Mściwoj mający w swoim posiadaniu podkrakowskie wsie: Proszowice, Kozłów i Pałecznicę, zdawał sobie sprawę ze słabości gleby w naszej okolicy. Postanowił jednak ożywić osadnictwo na tym terenie i przeznaczył na rozwój Koziegłów, dziesięciny z kilku urodzajnych wsi. Pieniądze z Kwiliny i Rożnicy przeznaczono z kolei na odbudowę kościoła w Koziegłowach, zaś dziesięciny z okolic Pałecznicy przeznaczono najpewniej na budowę kompleksu dworskiego (zamkowego) w Nowych Koziegłowach.
Po latach (ok. 1434 r.) już po śmierci Mściwoja dokonano ostatecznego zwrotu tej pomocy. Biskup Zbigniew Oleśnicki, za namową Agnieszki Borkówny (prawnuczki Mściwoja) ustanowił w Pałecznicy nową prebendę i zagwarantował jej dochody z łanów wójtowskich w Koziegłowach i Gniazdowie. Takiej decyzji biskupa sprzyjały związki Oleśnickich z Lisami (o czym będzie dalej). Za dziesięciny z Kwiliny i Rożnicy oddano w patronat kościół w Koziegłowach. Miał go sprawować Klemens z Kwiliny, wnuk Mściwoja z Krzelowa, a po jego śmierci Jan prawnuk tegoż. Ostatecznego zwrotu dziesięcin dla Koziegłów dokonano w roku 1400 w taki sposób, że Krystyn z Koziegłów, wnuk Mściwoja z Krzelowa, zrezygnował ze swoich dóbr w Kwilinie na rzecz swojego bratanka Jana.

W oparciu o dostępną wiedzę, Mściwoj z Krzelowa uznawany jest za założyciela Nowych (dzisiejszych) Koziegłów. Dla porządku dawną wieś Drogosława herbu Zerwikaptur, nazwano Starymi Koziegłowami, a później przemianowano na Koziegłówki. Mściwoj z Krzelowa zmarł około 1344 roku.

Mściwoj z Kwiliny

Wszyscy zorientowani politycy tamtego okresu uważali, że godnym następcą Mściwoja na stanowisku wojewody sandomierskiego, będzie Andrzej Tęczyński, ale tak się nie stało. Król Kazimierz Wielki, po trzech latach zwłoki mianował wojewodą sandomierskim rycerza Jana Jurę. Pierwsze awanse otrzymał w tamtym czasie również Mściwoj z Kwiliny, syn Mściwoja z Krzelowa. Który z nich był budowniczym koziegłowskiego zamku z kamienia dowiemy się bliżej, jeśli ktoś wykonana solidne badanie izotopem węgla (c 14), a może odnajdą się jakieś nowe/stare dokumenty. Za hipotezą, że zrobił to Mściwoj – syn, przemawia fakt, że w Krzelowie za jego czasów też zbudowano zamek na bagnach, a stare jego fundamenty, podobnie jak w Koziegłowach przetrwały do dzisiaj. Zarówno w Krzelowie jak i w Koziegłowach w pobliżu zamku na mokradłach powstały zabudowania dworskie, ale już na suchym gruncie. Zamki w Koziegłowach były, więc dwa. ( Więcej na ten temat w kolejnym rozdziale)
Po zażegnaniu kilku konfliktów na zjeździe w Wyszehradzie, wypadało zająć się gospodarką tym bardziej, że skarbiec królewski świecił pustkami. Średniowiecze ciężko sapało i potrzebny był jakiś nowy ożywczy duch. Takiego ducha nosił w sobie Mściwoj z Kwiliny młody doradca króla Kazimierza.

Mściwoj z Kwiliny h. Lis – syn Mściwoja z Krzelowa – łowczy króla Kazimierza Wielkiego (czwarty) właściciel Koziegłów.
Autor obrazu – Stanisław Łakomy

Będąc łowczym królewskim, a później urzędnikiem ziemskim, podpowiadał królowi, że czas się zająć terenami dzielącymi Małopolskę i Wielkopolskę tak, aby rozwijające się tu osadnictwo mogło za jakiś czas zasilać skarbiec królewski. Przez północne tereny dzisiejszej ziemi koziegłowskiej (Rudnik Wielki, Gęzyn, Stara Kużnica, Lgota) prowadził już Gościniec Wrocławski – główny szlak handlowy z Poznania i Wrocławia i trzeba go było stale rozwijać.
Prześledźmy teraz jeden z takich projektów, dzięki któremu Koziegłowy i okolica zyskały na znaczeniu.

24 sierpnia 1356 roku (dzień św. Bartłomieja Apostoła w Krzepicach)

Tego dnia król Kazimierz gościł u burgrabiego Prandoty w Krzepicach. Miejsce było odpowiednie, bo leżało na styku północnej Małopolski i południowej Wielkopolski. Było też blisko Ziemi Łęczycko – Sieradzkiej. W podróży do Krzepic towarzyszyli królowi między innymi. Mściwoj z Kwiliny herbu Lis, dziedzic na Koziegłowach, łowczy krakowski, a w niedalekiej przyszłości również podkomorzy i starosta bydgoski. Janusz Suchywilk h. Grzymała – prepozyt gnieźnieński, a później arcybiskup. Dobiesław Kurozwęk h. Poraj – kasztelan, a później wojewoda krakowski. Mikołaj Puszcz ze Sprawy h. Poraj – podstoli krakowski. Jan Kołczek h. Topór – przyszły marszałek królestwa. W tym gronie znaleźli się również – notariusz królewski, Grzegorz z Żarnowca i dwaj bracia stanu rycerskiego – Leonard i Kanimir. Król, który tu przybył miał już pełną wiedzę o drodze wiodącej z Krakowa do granic Wielkopolski. Omówiono zapewne jej niedostatki i zagrożenia czyhające na kupców. Jak zawsze potrzebne były pieniądze na budowę mostów, dróg i zajazdów. Łatwo się też domyślić, że goście w Krzepicach to potencjalni inwestorzy i udziałowcy tego przedsięwzięcia. Król nie marnując czasu podjął tam kilka ważnych decyzji, a jedna z nich dotyczyła zmiany prawa lokacyjnego wsi Częstochowa.

Ten dokument pozornie ma niewiele wspólnego z Koziegłowami, ale już w następnym rozdziale mocno zyskuje na znaczeniu.

W imię Pana Amen. Co dostojna władza królów postanowiła, by się stało, prawomocne i stabilne wieczyście pozostawać powinno. Przeto niech będzie wiadome wszystkim, tak teraz jak i w przyszłości, którzy pismo niniejsze zobaczą, że my Kazimierz, z Bożej laski król Polski oraz ziem krakowskiej, sandomierskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, kujawskiej i pomorskiej pan i dziedzic, pragnąc, by z gajów, dąbrów i lasów pożytki obfitsze powiększać i nieustannie pomnażać, i dlatego biorąc pod uwagę stosowne prośby, nam przez wasali naszych, to jest Leonarda i Kanimira, braci rodzonych, dziedziców z Częstochowy, pokornie przedłożone, od teraz dajemy i przyznajemy tymże Leonardowi i Kanimirowi całkowite uprawnienia do lokowania dwóch wsi na prawie niemieckim to jest średzkim, jednej w dawnym miejscu, w którym dotąd położona była wspomniana wieś Częstochowa, a co której chcemy, by tym samym mianem była nazywana, drugiej zaś wsi w dąbrowie tejże majętności zwanej Częstochowa nad rzeką, która w języku mówionym [tj. narodowym, nie po łacinie] nazywana jest Rybna. Usuwamy także tamże wszystkie prawa polskie, posługi i podwody, które zazwyczaj krępują prawo niemieckie, lub są w nim w niezgodzie. Ponadto uwalniamy i zwalniamy wieczyście tychże wspomnianych Leonarda i Kanimira i ich spadkobierców, a także sołtysów i kmieci wspomnianych wsi, które mają być lokowane, od sądów i jurysdykcji wszystkich wojewodów, kasztelanów, i jakichkolwiek sędziów naszego królestwa, tak że pozwani odnośnie spraw gardłowych, kryminalnych, obcięcia członków, i ogółem wielkich i małych spraw, przed nimi, lub kimkolwiek z nich, odpowiadać nie będą zobowiązani, a będą odpowiadać nie inaczej jak kmiecie przed swoimi sołtysami, przez wspomnianych Leonarda i Kanimira lub ich spadkobierców wyznaczonymi, sołtysowie zaś przed panami sowimi, lub przed nami, ale wtedy, gdy przez pismo nasze pieczęcią naszą obwarowane zostaną wezwani, wtedy przed nami się stawią, i nie inaczej jak tylko na mocy swojego prawa niemieckiego wobec skarżących się na nich będą odpowiadać. Poza tym, aby tym lepiej i szybciej wsie wyżej wspomniane mogły być lokowane na wspomnianym prawie niemieckim, wszystkim, razem i osobna, kmieciom wspomnianych wsi, od wydania niniejszego pisma na dwadzieścia lat kolejno liczonych, od wszystkich względem nas danin, powinności i prac pełne zwolnienie dajmy i udzielamy

Na poświadczenie tego uznaliśmy, że pieczęć nasza do niniejszego pisma powinna być przywieszona. Dokonane w Krzepicach, w dniu świętego Bartłomieja apostoła, roku Pańskiego 1356, w obecności Janusza prepozyta kościoła gnieźnieńskiego, Dobiesława kasztelana wiślickiego, Mikołaja podstolego krakowskiego, Jana podczaszego krakowskiego, Mszczuja łowczego krakowskiego, oraz Prandoty, burgrabiego naszego tamże w Krzepicach. Napisane ręką Grzegorza pisarza dworu naszego.

Korzystniejsze prawo zwane średzkim powodowało, że obecni tam bracia, Leonard i Kanimir mogli szybciej się wzbogacić. Notariusz nie wymienia ich tytułów, ale daje do zrozumienia, że mieli jakiś kapitał w kieszeni. Długi okres ulgi od podatków zapisany w tym akcie wskazuje, że obiecali dużo zainwestować. Wszystkim zależało, aby trakt do Wielkopolski był szybki i bezpieczny. To wydarzenie podpowiada nam, jaką rolę miały pełnić przy tej drodze zamki jurajskie, czyli posterunki strażnicze w Olsztynie, Bobolicach, Rabsztynie i Ogrodzieńcu. Tak samo wysunięty na zachód zamek warowny w Koziegłowach na kierunku wrocławskim.
Był to okres w dziejach Polski, w którym liczył się każdy skrawek ziemi. Rzeczpospolita nie miała wtedy Śląska, Pomorza Zachodniego i Pomorza Gdańskiego. Nie miała Kujaw i Mazowsza. To, co zostało przy Koronie wymagało szczególnej ochrony. Król Kazimierz zaczął, więc energicznie namawiać możnych posiadaczy do budowy zamków i warowni, a miasta zalecał grodzić murami. Kamień łamany i wapno, miały zniechęcać Krzyżaków od północy, a Czechów od południa i zachodu. Koziegłowy, miały ochraniać pogranicze śląskie, czytaj: czeskie lenne za panowania wrogo do nas ustosunkowanego Jana Luksemburskiego. Obowiązki obronne w warowniach pełnić miały załogi dobierane z pospolitego ruszenia, a czasem prywatni rycerze biskupów. Cechom rzemieślniczym i kupieckim przydzielano do utrzymania odcinki murów i polecano uzupełniać składy amunicji. Obronność stawała się powszechnym obowiązkiem. Na jurajskim trakcie od Krakowa do Częstochowy wznoszono kamienne strażnice. Pokoju ani spokoju nikt tu nie gwarantował.

Mściwoj z Kwiliny, choć oficjalnie niezbyt wysoko utytułowany pojawiał się często w obecności króla Kazimierza. Po raz pierwszy odnotowano jego obecność w styczniu 1351 roku w dzisiejszych Niepołomicach. Niby nic, ale będąc łowczym krakowskim, tam pokazał królowi rozległą puszczę pełną zwierzyny. Polowania musiały być udane, bo król postanowił zbudować tam domek myśliwski, a później osadę i zamek. Latem tego samego roku Mściwoj towarzyszył królowi w polsko – węgierskiej wyprawie na Litwę. Rok później szturmował Bełz, a w następnych latach pojawiał się najczęściej jako świadek w różnych sporach sądowych. Był to okres, w którym praktykował, aby później zostać podkomorzym (sędzią ziemskim). W roku 1358 objeżdżał z królem nadgraniczne tereny na Kujawach i przepędzał Krzyżaków. Najprawdopodobniej w tym czasie, król powierzył mu godność starosty bydgoskiego. W roku 1363 Mściwoj miał już spory komplet tytułów. W roku 1368 i później występuje jako członek rady królewskiej w miejscach i momentach, które później przechodziły do historii. Przetrwał przy królu do jego śmierci 9 marca 1370 roku. W tym dniu, podczas mszy żałobnej składał na ołtarzu symbole władzy. Przez następne lata odnotowywany był przeważnie w aktach sądu ziemskiego. Ostatni dokument świadczący i jego obecności w sądzie pochodzi z 3 stycznia 1382 roku. Czas pracował już dla dwóch jego synów: Klemensa z Kwiliny (podczaszy królowej Jadwigi) i Krystyna z Koziegłów – kasztelana sądeckiego.

Jak pisze w swoim artykule historycznym Ewa Michałowska Walkiewicz. – Kwilina w roku 1239 należała do arcybiskupa Pełki herbu Lis. Po zakończeniu wojny polsko – tatarskiej pod Legnicą biskup miał ofiarować Kwilinę swojemu bratu stryjecznemu i jego synowi Mironowi (Lisom). Z tego widać, że Lisowie Kwilińscy byli rodzinnie bliscy wojewodzie Mikołajowi, który był bratem biskupa Pełki. Te koligacje jeszcze mocniej wskazują na bezpośrednie związki Lisów Krzelowskich i Kwilińskich z Lisami Koziegłowskimi.

Krystyn z Koziegłów

Historia uznała, że pomnikową postacią w rodzie Lisów będzie Krystyn z Koziegłów. Zanim jednak o tym opowiemy wypada, co nieco o jego herbie opowiedzieć.

Mzur – czyli Lis

Od niepamiętnych czasów, władcy księstw i posiadacze większych majątków, musieli bronić swej ziemi przed grabieżcami, a nierzadko sami łupili słabszych. Utrzymanie własnego wojska, tak samo jak dzisiaj było bardzo kosztowne. Szukano, więc różnych sposobów, aby temu zaradzić. Jednym z nich było awansowanie pracujących na roli kmieci na wojaków. Tak zaczęła się tworzyć nowa warstwa społeczna, czyli szlachta rycerska. Za ten przywilej posiadania większych połaci ziemi i prawo gnębienia innych, trzeba było płacić ryzykiem śmierci. Dla rozróżnienia grup rycerskich, szczególnie na polu bitwy nadawano im znaki, które po trzystu latach trafiały na tarcze herbowe. Łatwo można sobie wyobrazić, że pierwszym znakiem rozpoznawczym rycerza Drogosława były kozie głowy z rogami. (Niezjedzone resztki z obozowej kolacji)

Praprzodkowie rodu Lisów, używali na polu bitwy drzewca z nadzianą skórką lisią. Wypychali ją sianem i stawiali pionowo na dwóch łapach, tak by mogła się rozglądać za swoim stadem. W prastarej Polsce, lisa nazywano mzurem. Tak samo Lisów herbowych, wcześniej nazywano Mzurami. Wieś Mzurów w powiecie myszkowskim, należąca niegdyś do Mściwoja z Krzelowa h. Lis, jest skromnym tego potwierdzeniem. Sława Mzurów, a później Lisów rosła szybko, toteż przybywało im awansów. Takim awansem było nadawanie im herbu i licznych przywilejów. Był to jednocześnie sposób rekompensaty za niespłacone przez króla długi i inne otrzymywane wsparcie.

Herb Lisów

W centrum tej tarczy herbowej umieszczono strzałę, która ostrzegała, że rycerze spod tego znaku potrafią przebić szyki wroga, zaś dwie poprzeczki pod grotem (żelce) mogły sugerować, że bohaterstwo tych rycerzy trzeba liczyć podwójnie (np. pokonanie dwóch przeszkód – fosy i murów obronnych). Chytra lisica pozostała w hełmie tego herbu do dzisiaj, bo tak nakazywał szacunek do przodków.

Krystyn I z Koziegłów h. Lis – kasztelan sądecki (piąty) właściciel Koziegłów

Po raz pierwszy Krystyna z Koziegłów wymienia kronikarz Janko z Czarnkowa przy okazji najazdu rycerstwa krakowskiego na dobra arcybiskupa gnieźnieńskiego Bodzanty. Było to w lecie 1383 roku. Napastników krakowskich pod wodzą Krystyna wspierali Ścibor ze Ściborza i Jan Oswald z Płomykowa na Kujawach.

( W tymże czasie rycerz Ścibor, syn niegdyś Moszczyczona ze Ściborza, Kujawianin, oraz rycerze: Jan Oswaldów z Płomikowa i Krystyn z Kozich głów, starosta kolski, wyszedłszy z tego zamku (Koła), w różnych dniach straszliwie złupili Turek i Grzegorzewo z ich przyległościami; Bodzanta, arcybiskup gnieźnieński, był wtedy w zamku swoim Uniejowie i, aczkolwiek mógł, nie chciał stawić oporu).

Widok płonących stodół w Turku i Grzegorzewie odniósł taki skutek, że arcybiskup porzucił swoje pierwotne plany wydania za mąż młodszej córki Ludwika Węgierskiego, Jadwigi, za Ziemowita IV Mazowieckiego. Był też problem wcześniejszych zaręczyn Jadwigi z Wilhelmem Habsburgiem i niechęć Jadwigi do nowego kawalera. Ostatecznie arcybiskup zgodził się, aby Jadwigę wydać za Jagiełłę i zawiązać sojusz z Litwą. Ówcześni politycy krakowscy uważali, że tylko porozumienie z Litwą i połączenie dwóch narodów może zagrozić Krzyżakom. Już na samym wstępie widzimy, że Krystyn miał dobrą koncepcję, a plan ogólnie się powiódł. Również dla arcybiskupa Bodzanty, wszystko skończyło się pomyślnie, wszak królowa Jadwiga, skarbnica cnót wszelakich została po latach świętą i patronką Polski.
Po chrzcie Jagiełły (15 lutego 1386), jego zaślubinach z Jadwigą trzy dni później i koronacji na króla Polski (4 marca 1386) sprawy toczyły się bardzo szybko. Pod koniec lata dwudziestoczteroletni król i czternastoletnia królowa przystąpili do jednoczenia dwóch narodów.

Jan Długosz, tak o tym pisze:

Władysław król Polski, postanowiwszy naród Litewski, tak jako się był w umowie z Polakami i królową Jadwigą zobowiązał, z pogaństwa i ciemnoty bałwochwalczej wywieść i nawrócić do prawej wiary chrześcijańskiej, nad wszystko pragnący wzrostu i rozszerzenia tejże wiary, w towarzystwie Bodzanty arcybiskupa Gnieźnieńskiego, i wielu innych z królestwa Polskiego mężów duchownych, pobożnem i przykładnem życiem celujących, za których pomocą, nauką i gorliwością tuszył, że będzie mógł w narodzie pogańskim nasiona wiary chrześcijańskiej zaszczepić i rozkrzewić, wybrał się do Litwy, gdzie jeszcze dotychczas Chrystus nieznany był i nienawidzony. A nie przestając na pomocy rzeczonych kapłanów, wziął z sobą Jadwigę królową, aby nową ojczyznę swoję, nowy kraj i naród swego małżonka poznała, tudzież Ziemowita i Jana książąt Mazowieckich, Konrada książęcia Oleśnickiego, Bartosza z Wissemburga wojewodę Poznańskiego, Krystyna z Koziegłów Sądeckiego, Mikołaja z Ossolina Wiślickiego kasztelanów, Zaklikę z Międzygórza kanclerza, Mikołaja z Moskorzowa podkanclerzego królestwa Polskiego, Włodka z Charbinowic cześnika, Spytka z Tarnowa podkomorzego, Tomka podczaszego krakowskiego i wielu innych panów Polskich i rycerzy. Przybywszy do Litwy, złożył w dzień popielcowy zjazd walny w Wilnie. Na który gdy z rozkazu króla zebrali się bracia królewscy, Skirgiełło Trocki, Witołd Grodzieński, Włodzimierz Kijowski, Korybut Nowogrodzki, książęta, i znaczna liczba rycerzy i ludu, Władysław król Polski, z pomocą chrześcijańskich książąt, którzy wraz z nim przybyli, pracował nad szlachtą i ludem, aby porzuciwszy fałszywych bogów, dotychczas w ślepocie pogańskiej wyznawanych, skłonili się do uznania i czci jednego prawdziwego Boga i przyjęcia jego prawej chrześcijańskiej religii…

Podążając na Litwę, Jagiełło wystawiał po drodze liczne dokumenty, a Krystyn z innymi dostojnikami je świadkował. Swoją pieczęć postawił 22 września na Łysej Górze, a 25 i 27 września w Sandomierzu. Dwa dni później był w Turbi, a 4 listopada w Łucku. Podczas dłuższego pobytu na Litwie był świadkiem założenia pierwszego biskupstwa w Wilnie (17 lutego 1387), później świadkiem wydania manifestu nakazującego Litwinom przestrzeganie nowej religii (22 lutego 1387), a także ustanowienia pierwszej parafii w Wilnie (1 kwietnia1387). W tym czasie chrzest przyjął także książę litewski Witold, mieniąc się po nowemu Aleksandrem. Jeden z dokumentów królewskich podpisany tam 28 kwietnia był dość szczególny i dotyczył nadania królewskiemu bratu Skirgielle, Płocka i innych dóbr na Rusi. Ten akt powstał w wielkiej tajemnicy przed kuzynem Witoldem, gdzieś w lasach podczas zaaranżowanego polowania. Świadkowali mu tylko dwaj najbardziej zaufani ludzie króla: kustosz krakowski Świętosław i Krystyn. To dowodzi, że Krystyn od początku cieszył się dużym zaufaniem władcy. Wybiegając nieco w przyszłość możemy stwierdzić, że nie zawiódł króla i później, a kolejne dokumenty i wydarzenia pokazały dobitnie, że był osobą w towarzystwie, której Jagiełło chciał przebywać i tworzyć politykę.

Ta chrześcijańska misja Jagiełły bardzo drażniła Krzyżaków, którzy chcieli nawracać Litwinów własnymi sposobami. Po powrocie z Litwy latem 1387 roku, Krystyn był obecny w bardzo wielu miejscach. W Wiślicy był 16 lipca, a w Krakowie dziesięć dni później. Udał się też do swojej kasztelanii w Nowym Sączu, tam rozstrzygał spory sądowe do końca listopada. Wezwany znów przez króla pojechał z nim do Radomia (26 grudnia 1387 r.), a później do Lublina (7-10 stycznia 1388 r,) Stamtąd udał się do Wielkopolski, a następnie do Piotrkowa (24 lutego), Sieradza (7 marca) i Poznania (31 marca). Ważnym miejscem tej podróży był Toruń (12 kwietnia 1388 r) Przybyli tam na jakieś rokowania – mistrz krzyżacki, książę mazowiecki Siemowit i młodszy brat króla, Świdrygiełło. W maju po powrocie z Torunia, Krystyn znów był obecny przy sporządzeniu kilku królewskich dokumentów. Pracowitość monarchy nakazywała mu na jesieni uczestniczyć w objeździe Małopolski i być obecnym w Bieczu (27 czerwca) i Żarnowcu (28 sierpnia). W Żarnowcu król nadał swojemu podczaszemu dwie wsie w ziemi łęczyckiej: Gaj i Plecką Dąbrowę. Tego dnia królowi towarzyszyli jeszcze: wojewoda krakowski Spytko, wojewoda sandomierski Jan z Tarnowa, kasztelan lubelski Piotr Kmita, sędzia krakowski Drogosz i podstoli Piotr Szafraniec. Niedługo po tym (13 października) Krystyn przebywa z królem w Lublinie.

Na początku kolejnego 1389 roku, Krystyn towarzyszył królowi w Niepołomicach (2 i 17 lutego), a następnie w Sandomierzu (25 kwietnia), gdzie kniaź Lingwen składał hołd królowi znów w Bieczu (na początku maja) i w Niepołomicach (dwa tygodnie później). Na to spotkanie przybyli również – królowa Jadwiga, Siemowit z Mazowsza i podobno książę Władysław Opolczyk. W tym miejscu wypada, choć trochę miejsca poświecić księciu Opolczykowi, który wcześniej w imieniu Ludwika Węgierskiego (Andegaweńskiego) sprawował władzę na ziemiach polskich będąc jego namiestnikiem (wielkorządcą). Ludwik I Wielki, był w latach 1370 – 1382 królem Węgier i królem Polski. Jeszcze po koronacji Jagiełły, Opolczyk utrzymywał w Polsce swoje silne wpływy i dochody. Przez wieki utrzymywano, że to Opolczykowi zawdzięczamy sprowadzenie Paulinów na Jasną Górę i przywiezienie cudownego obrazu Matki Bożej z Bełza na Rusi. W świetle nowych interpretacji starych dokumentów nie jest to już takie pewne. Jako polityk Władysław Opolczyk był wyjątkowo przebiegły, a spory najczęściej rozstrzygał zbrojnie. Spiskował niebezpiecznie z Krzyżakami i to zadecydowało, że parę lat później wojska krakowskie dokonały najazdu na jego ziemie dzierżawne na Śląsku (Strzelce Opolskie). Po tym niemiłym doświadczeniu książę zaniechał knowań dotyczących rozbioru Polski pomiędzy Krzyżaków, Czechy i Węgry. Ten konflikt księcia Opolczyka z Jagiełłą mógł się pośrednio przyczynić do zrujnowania zamków jurajskich w naszej okolicy. Opolczyk, mógł być budowniczym i właścicielem kilku z nich. Posiadanie przez niego Ziemi Wieluńskiej z Częstochową wymagało takiego zaangażowania w ochronę traktu handlowego.

Wracając do Krystyna z Koziegłów, odnotowujemy znów jego obecność w Lublinie (28. 05. 1389) podczas podpisywania kruchej zgody książąt litewskich – Witolda (Aleksandra) i Skirgiełły. Następnie Krystyn był przy królu w Radomiu ( 8 czerwca), w Koninie (4 lipca), a w Nowym Korczynie 2 listopada.

Książę Witold na Litwie często łamał nakazy Jagiełły, więc król wyruszył tam z orężem by podjąć kolejną perswazję. Krystyn przy jego boku zdobywał Kamieniec Litewski (12 lutego 1390 r.), a w maju brał udział w oblężeniu Grodna. Część wojsk po tych potyczkach, powróciła do Małopolski, a Krystyn z królem pozostał w Wilnie do 15 maja. Wrócił do Krakowa dopiero w lipcu.

Kolejne lata aktywności Krystyna, nie różnią się od tych wcześniejszych. Jeśli dokumentacji z tego okresu jest trochę mniej, to analogicznie mniej źródeł potwierdza aktywność króla Jagiełły, który najprawdopodobniej poskramiał i przekonywał Witolda na Litwie częściej i dłużej niż świadczą o tym zachowane dokumenty.

Rok później (13 stycznia 1391 r.) Krystyn przybył na zjazd do Piotrkowa, który odbywał się z udziałem królowej Jadwigi. Świadkował wystawionym tam dokumentom, a następnie powrócił z parą królewską do Krakowa. Niedługo po tym (24, 25 i 28 lutego) był obecny przy nadaniu przywilejów królewskich dla klasztorów w Częstochowie i Wieluniu. Należy przypuszczać, że w czasie tych podróży, król kilkakrotnie zatrzymywał się w Koziegłowach.

Takich i podobnych wydarzeń z udziałem Krystyna było setki i zostały odnotowane w historii głównie ze względu na aktywność króla, ale nie tylko. Działalność Krystyna potwierdza też wiele dokumentów sądowych i kościelnych. Był on w tamtych latach możnym protektorem dla całej swojej rodziny. Był wymieniany w pierwszej piętnastce ludzi Jagiełły. Ustępował miejsca tylko biskupom i wojewodom. I tak niezmiennie przez 29 lat. Profesor Błażej Śliwiński obliczył, że Krystyn był obecny przy wystawieniu 106 dokumentów królewskich, które powstawały najczęściej w Krakowie, Nowym Mieście Korczynie, Bieczu, Piotrkowie i Wiślicy. Ponadto jest wymieniany w dokumentach sądów ziemskich, polubownych i królewskich. W jednym przypadku Krystyn występuje w roli pozwanego. Dla naświetlenia tej delikatnej sprawy, przytoczymy za Długoszem pewien fragment o oświacie.

Król Władysław zakłada Collegium Większe w ulicy św. Anny dla filozofów Collegium Artistarum, a na Grodzkiej ulicy dla prawników Collegium Canonistarum.

Władysław król Polski, troskliwy o rozszerzenie wiary i religii chrześcijańskiej, pomnożenie czci i chwały Bożej, i dobro obu narodów Polskiego i Litewskiego, w królewskiem mieście Krakowie, stolicy królestwa Polskiego, w poniedziałek po święcie ś. Jakuba Apostoła, założył i otwarł główną królestwa szkołę, o którą Jadwiga królowa Polska za życia wielkiemi prośbami, wielkiem zabiegała staraniem. Doktorów zaś i mistrzów wszystkich wydziałów, tudzież profesorów tak Polaków jako też Czechów i Niemców, z Praskiej nauk wszechnicy przyzwawszy, tę nowo założoną szkołę powszechną opatrzył dochodami królewskiemi z żup solnych, tudzież wsi i innych wpływów. Nadał jej prócz tego wszystkie prałatury i prebendy należące do kollacyi i zwierzchniczej władzy królewskiej, zachowawszy sobie jedno tylko probostwo Ś. Floryana. Z kamienicy zaś Akersdorfa (Akorstorf) w ulicy Ś. Anny wybudował Kollegium Filozofów (Artistarum) i Teologów, a z domu Sędziwoja z Szubina wojewody Poznańskiego w ulicy Grodzkiej Kollegium Prawników (Canonistarum) i Lekarzy; które-to oba Kollegia z pieniędzy na ten cel przez Jadwigę królową odkazanych założone zostały pracą i staraniem wykonawców jej ostatniej woli. Odtąd ta główna Szkoła Krakowska, przez Władysława króla Polskiego i Jadwigę, królową pierwotnie założona, a od papieża Jana XXIII, potem Marcina V potwierdzona, poczęła rozmaitemi naukami i umiejętnościami wsławiać się i kwitnąć i wydawać z łona swego mężów w nauce biegłych, światłych i poważnych, szerząc i roznosząc głośno w świecie sławę królestwa Polskiego; które lubo z łaski Bożej mnogiemi chlubić się może ozdobami i zaszczyty, żadne jednak dzieło jak mniemam tyle narodowi Polskiemu nie przynosi chwały i pożytku, żadne nie jest tak płodnem i użytecznem, tak chwalebnem i znakomitem, jak Akademia Krakowska, przez odpieranie i wytępianie kacerstwa, zaszczepianie cnót a wykorzenianie błędów, obronę wreszcie sprawiedliwości i objaśnianie prawdy. Lubo z dawna już był Kazimierz II król Polski szkołę tę założył, i Kollegium na Kazimierzu wymurował, ale go nie dokończył. Przy zakładaniu zaś rzeczonej wszechnicy naukowej w Krakowie przez Władysława króla Polskiego byli obecnymi: Piotr Wysz Krakowski, Mikołaj Kurowski Włocławski, Wojciech Jastrzębiec Poznański, biskupi; Jan z Tęczyna kasztelan Krakowski, Jan z Tarnowa Sandomierski, Jakób z Koniecpola Sieradzki, Jan Ligęza Łęczycki, Sędziwój Kaliski, Maciej Gniowkowski, Krzesław Brzeski, wojewodowie; Piotr Kmita Lubelski, Krystyn z Koziegłów, Imram Zawichoski, kasztelani, i Klemens z Moskorzowa podkanclerzy królestwa Polskiego…

Jak wiemy królowa Jadwiga zapisała cały swój majątek Akademii, a po latach, kiedy otwarto jej trumnę, potwierdziło się, że nosiła skromne klejnoty zrobione ze skóry i drewna. Uroczystość, którą opisuje Długosz odbyła się w rok po śmierci królowej Jadwigi i była wyrazem poszanowania dla jej starań o odnowienie i rozwój Akademii Krakowskiej. Takie inwestycje w oświatę wymagały jednak pieniędzy. Tak, więc bankierzy i poręczyciele byli pilnie poszukiwani. Jednym z poręczycieli, jeszcze za życia królowej, był właśnie Krystyn. Wypada tu wyjaśnić, że Krystyn został pozwany przez Żyda Josmana, który dochodził zwrotu pożyczki, jakiej udzielił królowej Jadwidze. Krystyn podpisany na wekslu, stał się po śmierci królowej (17 lipca 1399 r.) dłużnikiem Josmana. W tej sprawie sąd wzywał go wielokrotnie, ale ten przeważnie się nie stawiał na rozprawy. Tak było 12 lutego, 14 maja i 30 października 1398 roku. Nie stawił się też w połowie marca 1399 roku, ani w połowie października i jeszcze później. Przybył na rozprawę dopiero 10 maja 1408 roku i to przy okazji rozsądzania jakichś spraw rodzinnych. Sąd odraczał wszystkie wcześniejsze rozprawy, ponieważ Krystyn dostarczał usprawiedliwienia, z których wynikało, jak bardzo jest zajęty sprawami królestwa i to gdzieś daleko poza Krakowem. Dokumenty potwierdzają, że w roku 1408 i następnym Krystyn wyrównał Josmanowi długi i procenty, a wszystko z szacunku do wielkiej królowej (Sp 2 1165,1200)

Po trzech latach od śmierci królowej, 29 stycznia 1402 roku, wdowiec Jagiełło, poślubił Annę Cylejską, wnuczkę Kazimierza Wielkiego. Rok wcześniej Krystyn i inni wpływowi panowie krakowscy przygotowali z tej okazji szczegółowy układ małżeński. Dokument powstał w Bieczu 4 listopada 1401 roku. Rok po tym ślubie miała miejsce koronacja królowej. We wszystkich dokumentach potwierdzających te wydarzenia jest odnotowana obecność Krystyna.

Dalsza analiza dokumentów wskazuje, że w tamtych i następnych latach Krystyn wielokrotnie podejmował porządkowanie własnych spraw majątkowych. Przed sądami ziemskimi odbyło się wiele procesów, które ułatwiły poznanie jego rodziny. W tej części dokumentacji poznajemy również składniki jego majątku. Kompleks dóbr koziegłowskich był tylko jednym z kilku i po wielu latach konsolidacji obejmował: miasto Koziegłowy, dwór z zamkiem i patronat nad kościołem św. Krzyża w Koziegłowach, ponadto wsie Stare Koziegłowy z patronatem kościoła, Mysłów, Lgotę Koziegłowską, Winowno, Markowice, Wojsławice, Cynków, Gniazdów, Krusin, Choroń, sołectwo Koclin, dwie kuźnice nad Wartą i stawy rybne na rzece Kamiennej (Kamienica Polska). W następnych latach dokonano jeszcze lokacji Gęzyna (Gężyna).

Jak widać, życie polityczne i gospodarcze w ówczesnej Polsce nie mogło się obejść bez Krystyna z Koziegłów. W następnych latach jego polityczna rola jeszcze wzrosła. Stało się tak za sprawą zagrożenia krzyżackiego. Zwiększyła się aktywność dyplomatyczna króla, a pośrednio również Krystyna. Ciągle poszukiwano sojuszników, gdyż liczne rokowania i umowy z Krzyżakami nie kończyły się zgodą. Krystyn uczestniczył w bardzo wielu takich pertraktacjach. Spotkanie z Krzyżakami odbyło się w Raciążu na Kujawach w dniach 21-23 maja 1404 roku, a później w Gniewkowie 7 czerwca. Nie próżnowała w tym czasie propaganda krzyżacka informująca o potrzebie zwalczania pogaństwa i postępach w tej dziedzinie. Takie szczytne hasła przynosiły zakonowi poparcie w całej Europie. Do Malborka przybywali słynni rycerze szukać tu nowej sławy. Podczas tych pertraktacji stawało się jasne, że Krzyżacy chcą nawracać już nawróconych i że tylko wojna może temu przeszkodzić. W kolejnych latach można jednak zauważyć, że Krystyn przebywa w Krakowie, kiedy król podróżuje. Kasztelan odprowadza króla w orszaku do granic Małopolski i wychodzi na jego powitanie. Po każdym powrocie króla do Krakowa powstają liczne dokumenty, w których Krystyn jest znów wymieniany, jako świadek.

Zbliżał się rok 1410, a co takiego się w nim wydarzyło, dowiemy się od Jana Długosza.

Wyliczenie zastępów wojennych, chorągwi i znaków rozmaitych ziem Królestwa, tudzież rycerzy, którzy znajdowali się na wyprawie pruskiej.

Kiedy Władysław król Polski zajmował się nabożeństwem i słuchaniem mszy świętej, wojsko tymczasem królewskie, za sprawa. Zyndrama z Maszkowic miecznika Krakowskiego, a Litewskie pod wodzą wielkiego książęcia Aleksandra, ustawione w porządne hufce i chorągwie, z dziwną szybkością wystąpiło w szyku i stanęło zbrojno przeciw nieprzyjacielowi: Polacy na lewem skrzydle, Litwini rozwinęli się na prawem. Wszelako w tak nagłym razie wszelki pośpiech zdawał się opóźnieniem i zwłoką. Pięćdziesiąt chorągwi, które znakami albo proporcami zowiemy, obejmujących liczny gmin mężów znakomitych i do wojny sprawnych, a nadto czterdzieści chorągwi Litewskich, powiewało w obozie rycerstwa polskiego. Pierwsza chorągiew wielka ziemi krakowskiej, mająca w herbie orła białego z koroną na głowie i rozpostartemi skrzydły, w polu czerwonem: ta chorągiew przewyższała wszystkie inne siłą i liczbą, do tego bowiem znaku należeli celniejsi panowie i czoło rycerstwa polskiego, żołnierze wysłużeni i ćwiczeni w boju. Prowadził ich Zyndram Maszkowski, a niósł chorągiew Marcin z Wrocimowic rycerz herbu Półkozy; na czele zaś i w pierwszym szyku, wedle starszeństwa i zasług, postępowało dziewięciu rycerzy, jako to: Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima, Floryan z Korytnicy herbu Jelita, Domarat z Kobylan Grzymalita, Skarbek Górski (de Gory) herbu Habdank, Paweł Złodziej z Biskupic herbu Niesobia, Jan Warszowski herbu Nałęcz, Stanisław z Charbinowic herbu Sulima, Jaxa z Targowiska, herbu Lis. Druga chorągiew rzeczona Gończa, która miała za godło dwa krzyże żółte w polu niebieskiem: tę prowadził Jędrzej z Brochocic, szlachcic herbu Ozorya. Na jej czele szło pięciu rycerzy, jako to: Jan Sumik z Nabroża (Nabrzosz) herbu…… który przez lat szesnaście służył u cesarza tureckiego i sprawował dowództwo; Bartosz i Jarosław z Płomykowa herbu Pomian; Dobiesław Okwia herbu Wieniawa, i Zygmunt Pikna Czech. Trzecia nadworna (cubiculariorum), której znamię mąż w zbroi i z mieczem w ręku, siedzący na koniu, w polu czerwonem: tę prowadzili Jędrzej Ciołek z Żelechowa herbu Ciołek i Jan z Sprowy herbu Odrowąż. Stanęli w pierwszym rzędzie rycerze: Mszczuj ze Skrzynna herbu Łabędź, Alexander Gorajski herbu Korczak, Mikołaj Powała z Taczowa herbu Powała, i Sabin z Wychucza, także herbu Powała. Czwarta Ś. Jerzego, na której krzyż biały w polu czerwonem: należeli do tego znaku wszyscy zaciężni Czesi i Morawcy: dowódcami byli Sokół i Zbisławek, Czesi; chorągiew zaś niósł Jan Sarnowski Czech, chciał bowiem Władysław król uczcić tym zaszczytem naród czeski. Piąta chorągiew ziemi poznańskiej, której godło orzeł biały w polu czerwonem, bez korony. Szósta ziemi sandomierskiej, mająca po jednej stronie trzy belki czyli szlaki modrej barwy, w polu czerwonem; po drugiej siedem gwiazd w polu błękitnem. Siódma kaliska, której godło głowa bawola na szachownicy, koroną królewską ozdobiona, mająca w nozdrzu wiszącą, obrączkę. Ósma ziemi sieradzkiej, której znak, po połowie orzeł biały w polu czerwonem i lew płowy w polu białem. Dziewiąta ziemi Lubelskiej, mająca za herb jelenia z rozłożystemi rogami w polu czerwonem. Dziesiąta ziemi Łęczyckiej, na której pół orła czarnego, a pół lwa białego z koroną na głowic, w polu żółtemi. Jedenasta ziemi kujawskiej, której znak, przez połowę orzeł czarny w polu błękitnem, i lew biały w polu czerwonem i z koroną w głowie. Dwunasta ziemi lwowskiej; znamię jej lew żółty na skałę wstępujący, w polu błękitnem. Trzynasta ziemi wieluńskiej, na której strefa czyli kresa biała w poprzek ciągnąca się, w polu czerwonem. Do tej chorągwi, że dość rzadkie miała szyki, przydzielił król zaciężnych rycerzy Ślązaków. Czternasta ziemi przemyskiej, mająca za herb orła żółtego, z dwiema głowami odwróconemi w strony przeciwne, w polu niebieskiem. Piętnasta ziemi dobrzyńskiej, której znak, postać; starca aż po biodra, z koroną i na głowie i sterczącemi w górę rogami, w polu żółtem. Szesnasta ziemi Chełmskiej, mająca w herbie lwa białego, między dwoma drzewami stojącego, w polu czerwonem. Siedmnasta, ośmnasta i dziewiętnasta ziemi Podolskiej; dla wielkiej bowiem liczby rycerstwa miała ia ziemia trzy chorągwie, a na każdej twarz słoneczna w polu czerwonem. Dwudziesta ziemi Halickiej, mająca za godło kawkę czarną (monedula), korony na głowie, w polu białem. Dwudziesta pierwsza i dwudziesta druga chorągiew książęcia Mazowieckiego Ziemowita, mające za godło orła białego bez korony, w polu czerwonem. Dwudziesta trzecia Janusza książęcia mazowieckiego, która podzielona na cztery pola, miała w poprzek na dwóch orła białego, a na dwóch drugich puchacza, jakoby w szachownicy białej i czerwonej. Dwudziesta czwarta Mikołaja Kurowskiego arcybiskupa gnieźnieńskiego, mająca za herb rzekę Szreniawę z krzyżem, w polu czerwonem. Dwudziesta piąta Wojciecha Jastrzębca biskupa poznańskiego, której godło podkowa z krzyżem pośrodku, w polu błękitnem: prowadził ją rycerz Jarand z Brudzewa. Dwudziesta szósta Krystyna z Ostrowa kasztelana krakowskiego, z znakiem niedźwiedzia unoszącego pannę w koronie, w polu czerwonem. Dwudziesta siódma Jana Tarnowskiego wojewody krakowskiego; znamię jej księżyc dwurożny z gwiazdą, w polu błękitnem. Dwudziesta ósma Sędziwoja z Ostroroga wojewody poznańskiego, z Nałęczą, czyli przepaską w krąg zwiniętą i związana, z końcami rozpuszczonemi, w polu czerwonem. Dwudziesta dziewiąta Mikołaja z Michałowa wojewody sandomierskiego, mająca różę białą, w polu czerwonem za godło. Trzydziesta Jakóba, z Koniecpola wojewody sieradzkiego znak jej, podkowa biała, przedniejszą częścią na dół spuszczona, z krzyżem u góry, w polu czerwonem. Trzydziesta pierwsza Jana czyli Iwana z Obichowa kasztelana szremskiego, mająca w herbie głowę żubra, z wiszącą u nozdrzy obrączka, w polu krokoszowem. Trzydziesta druga Jana Ligęzy z Bobrku wojewody łęczyckiego, którego godło ośla, głowa w polu czerwonem. Trzydziesta trzecia Jędrzeja z Tęczyna kasztelana Wojnickiego, której godło topór w polu czerwonem. Trzydziesta czwarta Zbigniewa z Brzezia, marszałka Królestwa Polskiego, mająca za herb głowę lwią płomioniem zionącą w polu błękitnem. Trzydziesta piąta Piotra Szafrańca z Pieskowej Skały, podkomorzego krakowskiego, której godło koń biały czarnym popręgiem przewiązany, w polu czerwonem. Trzydziesta szósta Klemensa z Moskorzowa kasztelana wiślickiego, mająca za herb półtrzecia krzyża żółtej barwy, w polu płowem. Trzydziesta siódma Wincentego z Granowa kusztelana szremskiego i starosty wielkopolskiego, z księżycem dwurożnym i gwiazdą pośrodku, w polu błękitnem. Trzydziesta ósma Dobiesława z Oleśnicy, mająca w herbie krzyż biły, a u czwartego ramienia tego krzyża znamię na kształt głoski w polu czerwonem. Trzydziesta dziewiąta Spytka z Jarosławia, mająca za herb księżyc dwurożny z gwiazda, pośrodku, w lazurowem polu. Czterdziesta Marcina z Sławska, przedstawiająca od góry pół lwa, a u dołu cztery głazy. Czterdziesta pierwsza Dobrogosta z Szamotuł; znak jej Nałęcz, czyli przepaska w krąg zwinięta i w środku związana, w polu czerwonem. Czterdziesta druga Krystyna z Koziegłów kasztelana Sądeckiego, mająca w herbie dwie strzały z krzyżem, w polu czerwonem. Czterdziesta trzecia Jana Mężyka z Dąbrowy; znamię jej, dwie ryby, które pstrągami nazywają, jedna w polu białem, druga w czerwonem. Czterdziesta czwarta Mikołaja podkanclerzego królestwa Polskiego, mająca za znak trzy trąby w polu białem. Czterdziesta piąta Mikołaja Kmity z Wiśnicza; znamię jej rzeka czerwona krzyżem ozdobiona. Czterdziesta szósta braci szlachty Gryfów; godło gryf biały w polu czerwonem: prowadził ją rycerz Zygmunt z Bobowy, podsędek Krakowski. Czterdziesta siódma szlachcica Zakliki Korzekwickiego, mająca znak białej barwy, podobny do głoski W, z krzyżem, w polu czerwnnem. Czterdziesta ósma braci i rycerzy Koźlerogi, na której trzy włócznie w polu czerwonem na krzyż ułożone: dowódzcą jej był Floryan z Korytnicy kasztelan Wiślicki, i starosta Przedecki. Czterdziesta dziewiąta Jana Jenczykowica, jednego z panów morawskich, mająca w herbie strzałę białą, szeroką, w obu końcach zakrzywioną, która u Polaków zowie się Odrowążem: prowadził ją Helm Morawianin, a należeli do niej sami Morawcy, których rzeczony Jan Jenczykowie Władysławowi królowi Polskiemu przystawił w posiłku, wywdzięczając mu się za dobrodziejstwa ojcu swemu Jenczykowi wyświadczono. Pięćdziesiąta Gniewosza z Dalewic podstolego Krakowskiego, mająca strzałę białą, od połowy na dwie strony końcami rozwiedzioną, a nad tem rozdwojeniom krzyż poprzeczny, w polu czerwonem: służyli w tym znaku sami na żołdzie trzymani rycerze, nie tylko z Polski, ale Czech, Moraw i Szlązka przez rzeczonego Gniewosza podstolego zaciągnieni; herb zaś należącej do niego szlachty zowie się u Polaków zepsutym i przekręconym wyrazem Strzegomia, który właściwie powinien się wymawiać trzy góry, od miasta Szlązkiego Trzy góry czyli Trzegom biorący nazwisko, bowiem pod ów czas to miasto w ich było posiadaniu. Pięćdziesiąta pierwsza Zygmunta Korybuta książęcia Litewskiego, której godło mąż w zbroi siedzący na koniu.
Było prócz tego w wojsku Litewskiem Aleksandra Witołda wielkiego książęcia Litewskiego czterdzieści chorągwi, do których należeli rycerze Litewscy, Ruscy, Żmudzcy i Tatarscy. Mniej liczne jednak były ich szeregi i nie tak dobrze uzbrojone jak Polskie; konie także Litewskie nie wyrównywały Polskim. Znaki na tych chorągwiach były niemal wszystkie jednakie; na każdej bowiem wyobrażony był mąż zbrojny na koniu białym, niekiedy czarnym, albo mieszanej maści, z podniesionym w ręku mieczem, w polu czerwonem. Dziesięć tylko chorągwi było z odmiennemi i od innych trzydziestu wyróżniającemi się znakami, któremi Witołd, obfitujący szczególniej w konie, zwykł był swoje chorągwie odznaczać. Te znaki wyrażano takim kształtem, niedającym się słowami opisać: […] Nazwiska zaś swoje miały niektóre z tych chorągwi od ziem Litewskich, jako to: Trocka, Wileńska, Grodzieńska, Kowieńska, Lidzka, Miednicka, Smoleńska, Połocka, Witebska, Kijowska, Pińska, Nowogrodzka, Brzeska, Wołkowyska, Drohicka, Mielnicka, Krzemieniecka, Starodubowska i t. p. Niektóre znowu nazywały się imionami książąt Litewskich, którym książę Witołd powierzył ich dowództwo, jako to: Zygmunta Korybuta, Langwinowicza Szymona., Jerzego i t. p.

Taki piękny początek miała bitwa pod Grunwaldem. To, co się później wydarzyło opisał i zrelacjonował Długoszowi kancelista królewski Zbigniew Oleśnicki – późniejszy biskup, kardynał i właściciel Siewierszczyzny (wtedy bez Koziegłów, gdyż te były w posiadaniu jego siostry). Oleśnicki miał pod Grunwaldem swój dramatyczny epizod, w którym pośrednio pozbawił życia zbliżającego się do króla Jagiełły niemieckiego rycerza Dypolda von Koekritz. Miał on wykrzykiwać, że król zaraz zginie. Zbigniew obserwując te zamiary podjechał z boku i zwalił go z konia. Podobno król sam miał ugodzić go w głowę, a reszty dopełnili dworzanie. Ten bohaterski czyn dla jednych, nie był tak samo postrzegany przez drugich i kładł się cieniem na późniejszym kapłańskim życiorysie Zbigniewa O. Po Grunwaldzie kancelistą biskupim został Jan Długosz i czerpał obficie z wiedzy Oleśnickiego. W tym okresie powstawały jego słynne Roczniki. Zwycięstwo grunwaldzkie opłacone tysiącami zabitych nie przyczyniło się do odzyskania zagrabionych ziem polskich. Uratowano jedynie ziemię dobrzyńską, a po latach litewską Żmudź. Zwycięstwa nie przypieczętowano zdobyciem warownego Malborka i problem krzyżacki, choć już nie taki dotkliwy trwał jeszcze przez dziesięciolecia. Rozwiązał go skutecznie dopiero Kazimierz Jagiellończyk w roku 1466, a ostatecznie Zygmunt Stary w roku 1521.

Podziękowanie za Grunwald

Bitwa pod Grunwaldem musiała zrobić silne wrażenie na Krystynie, który na krótko wrócił stamtąd do Koziegłów (jeszcze podczas oblężenia Malborka) i podjął energiczne działania, które możemy dziś uznać za Bogu dziękczynne, że spod Grunwaldu wrócił żywy.
Poprosił wtedy biskupa krakowskiego Piotra Wysza o akt erekcyjny (o sprawienie pokropienia) dla zbudowanej przez siebie prebendy pod wezwaniem Świętego Krzyża, czyli nadanie jej pełnych praw kościelnych. (Więcej szczegółów na ten temat w Historia parafii)
Biskup przychylił się do prośby Krystyna i dokonał aktu konsekracji pierwszego października 1410 roku. Można się domyślać, że w tych samych dniach odbyła się w Koziegłowach uroczysta msza dziękczynna.

Kilkanaście dni po konsekracji kościoła, Krystyn wrócił na Pomorze zaznaczając swoją obecność 20 października 1410 roku w Inowrocławiu, jako świadek dokumentu Jagiełły. Kronikarz Janko z Czarnkowa przedstawił nam Krystyna w roli najeźdźcy na dobra biskupa Bodzanty. Przedstawił go również, jako tenutariusza (dzierżawcę) miasta Koło. Pamiętamy też, że jego ojciec Mściwoj z Kwiliny był przez pewien czas starostą Bydgoszczy. Krystyn wyprawiając się na Kujawy i Pomorze mógł tam pewnie liczyć na jakieś wsparcie. Pozostał tam do końca wojny i wrócił dopiero po podpisaniu kolejnego rozejmu z Krzyżakami pod Raciążem w dniu 24 stycznia 1411 roku. Od tamtego czasu mniej już podróżował z królem, a więcej zajmował się działalnością sądową w kasztelanii sądeckiej i w Krakowie. W dokumentach z tego okresu występuje często formuła: Relatio Cristini Castellani Sandecensi. Był nadal obecny przy ważniejszych okazjach jak podpisanie nowej unii polsko – litewskiej (Horodło 2 października 1413 r.) Tak samo w czterech następnych latach.

Żoną Krystyna była Katarzyna Borkówna. Jej ojciec Jan Borek, był stolnikiem sandomierskim (szef kuchni) i członkiem rady królewskiej. Katarzyna miała zagwarantowane dochody z dzierżawy wsi Choroń, podkrakowskiego Giebułtowa oraz kilku wsi nad Sanem, które otrzymała, jako wiano wychodząc za Krystyna. Razem jej dochód szacowano na 500 grzywien rocznie. Jedynym dzieckiem Krystyna i Katarzyny był Krystyn (II) junior.

Krystyn II z Koziegłów

Po śmierci ojca ok. roku 1417, Krystyn junior przejął z marszu jego obowiązki. Zmiana ta nastąpiła tak niepostrzeżenie, że wielu historyków nawet się nie zorientowało i nie dokonało w rodzie Lisów koziegłowskich nowego otwarcia. Trudno im się dziwić, gdyż imiona i tytuły te same. Na szybki awans Krystyna juniora w bliskie otoczenie króla Jagiełły zapracował jego ojciec, a syn, jak się szybko okazało był godnym jego następcą.
Ojciec wprowadzając go do polityki używał swoich wpływów w Krakowie, a nawet w Rzymie. Zadbał o pisemne błogosławieństwo od papieża Grzegorza XII, które zmazywało grzechy jego jedynemu synowi na wypadek nagłej i niespodziewanej śmierci. Matka Katarzyna i młoda żona Piechna zostały dodatkowo uspokojone innym dokumentem papieża, który pozwalał Krystynowi i jego żonie na używanie ołtarza przenośnego. (Bullarium Poloniae T 3 1465-1466) Takim przenośnym ołtarzykiem była najczęściej mała tabliczka kamienna z wyrytym krzyżem i pobożną sentencją.

Krystyn II z Koziegłów (Cristinus castellanus junior Sandecensis) –kasztelan sądecki- (szósty) właściciel Koziegłów

Pierwszy raz na dokumentach królewskich Krystyn (II) pojawił się przy okazji spotkania Jagiełły z królem węgierskim Zygmuntem Luksemburskim w Spiszu. Było to około maja 1419 roku. Jak na debiut to nie mógł lepiej trafić. Zygmunt Luksemburski prawnuk Kazimierza Wielkiego miał ambicie dominować w tej części Europy. Kiedy Polska wyruszała na pruską wojnę z Krzyżakami, ten wkroczył zbrojnie na ziemię sądecką gdzie obaj Lisowie koziegłowscy mieli kasztelanię. Luksemburski poniósł tam szybką porażkę (bitwa pod Bardiowem na Słowacji), a już dwa lata później (8 listopada 1412 r.) ten niedawny wróg otrzymał od króla Jagiełły pożyczkę w wysokości 37 000 groszy praskich (7, 5 tony srebra) Były to pieniądze częściowo krzyżackie uzyskane, jako odszkodowanie wojenne po Grunwaldzie. Zygmunt Luksemburski przejął tę gotówkę dając Polsce (królowi) w zastaw 13 miast przy Spiszu. Dług nie został nigdy wykupiony, a i Polska nie naciskała w tej sprawie. Wcześniej były to polskie tereny, a zastaw stał się dobrą okazją do ich odzyskania. Obszar przetrwał przy Polsce do roku 1769 i mógłby dłużej, gdyby nie Kazimierz Poniatowski i udzielone mu wsparcie Austriaków, za co tymi miastami na Spiszu pośrednio zapłacił. Do dziś z tamtego bogactwa pozostała przy Polsce tylko Niedzica z pięknym zamkiem (niegdyś węgierskim).

Niedługo po tym Krystyn (II) przebywał na Kujawach, gdzie był świadkiem podpisania przymierza z królem duńskim Erykiem. Kiedy wrócili stamtąd do Małopolski, udał się do Nowego Sącza, aby tam występować na urzędach, jako kasztelan i sędzia generalny. Wiosną 1420 roku wyruszył ponownie z królem do Wielkopolski i znów na Kujawy. Przy okazji ich pobytu w Brześciu, powstał przywilej lokacyjny dla Zgierza (23 kwietnia), a wcześniej (8 kwietnia) zapoznał się z propozycjami, które przedstawił królowi margrabia brandenburski Fryderyk. Zabiegał on wtedy o córkę Jagiełły na synową. Niedługo po tym uczestniczył pod Gołubiem w kolejnej potyczce z Krzyżakami. Tam też nad jeziorem Mełno uczestniczył w podpisaniu rozejmu (27 września 1422 roku). Rok później (29 lipca 1423 roku) będąc z królem w Przedborzu uczestniczył w nadaniu przywileju założenia miasta Łodzi.
Jeden z dokumentów królewskich w roku 1424 dotyczył prywatnie Krystyna i został wystawiony w Radoszycach w dniach 17-22 sierpnia. Postanawiał on o objęciu prawem średzkim jego wsi, w których wcześniej obowiązywał ustrój oparty na prawie polskim.

Przeczytajmy:

In nominis Domini Amen. Ad perpetuam rei memoriam etc. Proinde Nos Vladislaus Dei gratia rex Poloniae, nec non terrarium etc, etc. Quomodo ad instant es petitiones magnifici Christini de Koziegłowy, Castellani sandeconsis, militis fidelis nos tri, willas ipsius Torun, Choltowice, Mirow, Kothowice, Postawkowice, Jaworznik, Dupice, Żirkowice, Samoschice, Gebultow, Kowalow, et aliam Kowalow In terra cracoviensi sitas, prout In suis et graniciis longe lateque etc. De jure polonico In jus teutonicum, quo sredskie dicitur, transferimus perpetuo duratorum etc. Acta In Radosice. Feria 6 infra octavam Assumptionis Beatae Mariae Virginis gloriosae. Anno 1424.

Prawo uchwalone w Środzie Śląskiej nawiązywało do prawa magdeburskiego i było bardziej dostosowane. Stanowiło, że w mieście rządzić będzie sołtys albo wójt z ławnikami i pozwalało temu gremium na rozstrzyganie drobniejszych spraw sądowych. Stanowisko wójta mogło być dziedziczne, a kobiety posiadały w nim prawo do spadków. W tym akcie królewskim zwracają uwagę dwa słowa: militis fidelis, których przy podobnych okazjach najczęściej nie używano. Znaczą one: wierny żołnierz, a to kolejny raz potwierdza przywiązanie króla Jagiełły do Lisów Koziegłowskich.

Wiele dokumentów roku następnego pokazuje Krystyna (II) w służbie króla na Rusi w Wielkopolsce i na Kujawach. W roku 1426 był razem z królem w Kłobucku i pewnie podążali znów przez Olkusz, Siewierz i Koziegłowy. Podczas niektórych podróży króla, podobnie jak jego ojciec był obecny przy nim przez kilka dni po wyjeździe i kilka dni po jego powrocie. Pilnował najprawdopodobniej w tym czasie spraw królewskich w Krakowie. W tym okresie spędzał też wiele dni w sądach krakowskich i sądeckich. Wiele z tamtych spraw dotyczyło jego bliższej lub dalszej rodziny i możemy przypuszczać, że nie wszystkie udało się rozwiązać bez uszczerbku na zdrowiu i honorze. Relacja sądowa z dnia 10 maja 1428 roku informuje nas, że Krystyn uznając prawo bliższości zadecydował o zakazie sprzedaży kilku majątków Rafałowi z Rożnowa herbu Gryf, które chciała kupić wdowa po Zawiszy Czarnym. Sąd uznał, że jego prawo do zabierania głosu w tej sprawie wynikało z faktu, że żoną Rafała była Małgorzata Borkówna, czyli jego ciotka.

W Koziegłowach wystawił sołtysom kilka dokumentów dzierżawnych, a jeden z nich 15 lipca 1430 roku. W tym samym roku w Jedlni, Krystyn i inni możni krakowscy postawili pieczęcie na deklaracji, że wyboru na przyszłego króla Polski dokonają spośród synów Władysława.

Wtedy król Władysław miał już czwartą żonę Zofię Holszańską. Różnica wieku (65:17) była powodem wielu plotek i oskarżeń. Były też sprawy o zniesławienie, wyroki, areszty i pierzchania z sypialni podejrzanych panów. Historia ostatecznie okrzepła i prawych dziedziców do tronu polskiego nie zabrakło. Właśnie wtedy 14 kwietnia 1431 roku, Jagiełło powierzył Krystynowi godność sędziego w sprawie swojej żony królowej Zofii. Rozprawa dotyczyła rzekomej niewierności królowej i przystojnego Jana Strasza z Kościelnik. Sąd jednak postąpił roztropnie i nie przyjął za dowód plotek, a para królewska obroniła swój honor.

Bitwa pod Łuckiem i Kamienica Polska

W sierpniu 1431 roku król miał poważne kłopoty na Litwie. Chorągwie zbuntowanego brata Świdrygiełły sprzymierzyły się z Krzyżakami. Krystyn był na tej wojnie dowódcą jednej z czterech chorągwi. Bitwa pod Łuckiem najprawdopodobniej odbiła się na jego zdrowiu, bo przez dłuższy czas milczały o nim dokumenty. Ta wierność Krystyna została nagrodzona przez króla w dniu 18 kwietnia 1433 roku w Kaliszu. Było to na krótko przed śmiercią króla Jagiełły. Poniższe tłumaczenie tego dokumentu ułatwia nam odpowiedź na pytanie: Jak się znalazła na mapie Kamienica Polska?

In nomie Domini amen…
W imię Pana Amen. Na wieczną rzeczy pamiątkę. By błąd zapomnienia dla czynów w czasie będącym w przyszłości nie spowodował szkody, wzniosłe zamiary królów i książąt postanowiły, by czyny te znakami pisma i poświadczeniem świadków były utrwalane, by wraz z upływem czasu nie zanikły. Przeto my Władysław, z Bożej łaski król Polski, oraz najwyższy książę ziem krakowskiej, sandomierskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, kujawskiej, litewskiej, Pomorza i Rusi pan i dziedzic itd. oznajmiamy brzmieniem niniejszego pisma, wszystkim, których to dotyczy, teraz i w przyszłości, którzy pismo to poznają, że, wziąwszy pod uwagę przeliczne służby i stałą wierność wielmożnego Krystyna z Koziegłów, kasztelana sądeckiego, szczerze nam umiłowanego, którymi to służbami stale naszemu majestatowi wiernym się okazał, a wzmógłszy wierność bardziej ochoczo będzie mógł się w przyszłości okazać, pragnąc przeto za te służby jego, na mocy prerogatywy naszej, wynagrodzić, jemu i jego prawowitym następcom dwa stawy przy brzegu naszym rzeki Kamienica, i dwie groble dla naprawiania tychże stawów przy tym samym brzegu, w miejscu, gdzie rzeka Kamienica wpływa to jest wchodzi do Warty, między zamkiem olsztyńskim i wsią Ranczszowicze i Koziegłowy i wsią Siedlec w pobliżu lasu Tussecz, przez pismo niniejsze dajemy i na przysposobienie i na wypracowanie na nowo zezwalamy. Te zaś stawy wraz z tymże brzegiem wspomniany Krystyn i jego prawowici następcy będzie dzierżył, miał, użytkował i na wieczne czasy prawem dziedzicznym posiadał, ze wszystkimi, razem i z osobna, rzeczonych stawów, które na nowo – jak wspomniano – mają być przysposobione, rybami, połowami, korzyściami i dochodami, bez zastrzegania dla nas i dla naszych następców czegokolwiek z prawa lub z własności w tychże stawach. Na poświadczenie tego pisma pieczęć nasza została przywieszona.

Dokonane w Kaliszu w sobotę podczas oktawy Wielkanocy (18 kwietnia) roku Pańskiego 1433. W obecności tamże wielmożnych rycerzy i szlachciców: Piotra Szafrańca wojewody krakowskiego, Sędziwoja z Ostroroga wojewody poznańskiego, Marcina ze Sławska kasztelana poznańskiego, Piotra z Bnina kasztelana gnieźnieńskiego, Bartosza z Gostynia kasztelana nakielskiego i Mikołaja Kiełbasy kasztelana bydgoskiego, i wielu innych godnych wiary. Dane przez ręce czcigodnego w Chrystusie ojca i pana Jana, biskupa włocławskiego, kanclerza, i czcigodnego Władysława z Oporowa, doktora dekretów, dziekana krakowskiego, prepozyta łęczyckiego, protonotariusza Stolicy Apostolskiej, podkanclerzego Królestwa Polskiego, szczerze nam umiłowanych.

… Sedis apostolice protonotarij vicecancellarij regni Polonie sincere nobis dilectorum.

(Źródło: Kodeks Dyplomatyczny Małopolski – Tom IV – okres od 1386 do 1450 – nr MCCC – strony: 281/282 Autor: Franciszek Piekosiński – rok 1905. Źródło poprzednie – Teki Naruszewicza 15 n.109)

Krystyn od kilku lat miał już drugą żoną, którą była Katarzyna Oleśnicka. Była ona siostrą biskupa Zbigniewa Oleśnickiego i Jana Oleśnickiego marszałka królestwa.

Innym powodem nieobecności Krystyna w Krakowie mogły być problemy na pograniczu ze Śląskiem. W tym to, bowiem czasie na dobra Lisów w Koziegłowach napadali rabusie wspomagani przez Mikołaja z Jaroszowa herbu Kornicz. (Mikołaj Kornicz, Siostrzeniec) Był on burgrabią na zamku w Będzinie i przez wiele wcześniejszych lat cieszył się zaufaniem króla Jagiełły. W przygranicznych księstwach śląskich miał cichych sojuszników i tam zaciągał najemników do zbójeckich napadów. Ziemia Siewierska należała w tym czasie do księcia Wacława cieszyńskiego, który był lennikiem tronu czeskiego. Nie wspierał on wprawdzie działań Mikołaja Siostrzeńca, ponieważ był z pozostałymi braćmi jeszcze nieletni, ale też nie poskramiał Mikołaja dyplomatycznie. Ziemia Siewierska i spora część Śląska, choć leżały poza granicami Korony, wciąż podlegały diecezji krakowskiej i kolejnym biskupom. W tym układzie polityczno – geograficznym biskup Oleśnicki był, więc stroną konfliktu i poszkodowanym. Krystyn koziegłowski chcąc nie chcąc namawiany i wspierany przez swojego szwagra biskupa zebrał prywatne wojsko i popędził za rabusiami na Śląsk. Dotarł aż do Gliwic i zawładnął tym miastem, a raczej jakimiś ruinami gdzie urządził bazę do dalszych wypadów. Naraził się tam aż czterem książętom śląskim: Bernardowi opolskiemu, Mikołajowi raciborskiemu, Wacławowi cieszyńskiemu i Wacławowi oświęcimskiemu. Wszyscy poskarżyli się królowi polskiemu. Był nim wtedy niepełnoletni jeszcze Władysław III (Warneńczyk). Jego ojciec Władysław Jagiełło zmarł 1 czerwca 1434 roku. Nowy król wyznaczył sędziów polubownych i zarządził rozprawę. Doszło do niej w Będzinie 18 października 1434 roku. Już wcześniej 1 marca 1434 roku odbyła się podobna rozprawa, gdzie zarzucono Mikołajowi Siostrzeńcowi zdradę tajemnic, fałszowanie dokumentów i utrzymywanie zuchwałych najemników. Mikołaj utracił po tamtym wyroku tytuł burgrabiego będzińskiego, ale za pieniądze wykupił siebie dożywotnią funkcję wójta Będzina. Podobnym sposobem został burgrabią Rabsztyna, a nawet starostą przedborskim. Wydawało się, że ta rozprawa w Będzinie i zbrojne działanie Krystyna przyniosą kres temu zuchwalstwu. Tak się jednak nie stało i przy granicy znów pojawiali się grabieżcy. Już w lecie 1435roku Krystyn zastosował ponowny odwet na Śląsku. Otrzymał wtedy wsparcie oddziałów królewskich. Ta wyprawa trwała kilka miesięcy i zakończyła się bardziej trwałym porozumieniem w Wieluniu 24 grudnia 1435 roku.

Więcej szczegółów na ten temat u Długosza:

Polacy i Szlązacy na omówionym zjeździe szkody sobie zrządzone wzajemnie wynagradzają..

W lecie tegoż roku wszczęły się były między królestwem Polskiem a krajami Szlązkiemi rozliczne zatargi. Wszelka bowiem nowość sprowadzać zwykła zamieszanie. Jakoż po śmierci króla objawiły się z obojej strony pewne obawy: powód jednakże do zatargu dali sami Szlązacy, którzy Mikołajowi Korniczowi Siostrzeńcowi i innym łotrzykom, nawykłym żyć z rozboju, dozwalali z swych krain napadać na królestwo Polskie, i na ich łupiestwa bądź obojętnem patrzali okiem, bądź sami byli z nimi w porozumieniu. Doznał ich napaści zacny mąż Krystyn z Koziegłów kasztelan Sądecki, którego dobra w ziemi Siewierskiej około Koziegłów leżące złupili i splądrowali. Wyniósł on o to skargę do króla i panów koronnych; lecz gdy ta żadnego nie otrzymała skutku, zebrał zastęp zbrojny, i w miasteczku Gliwicach przez połowę zburzonem osadziwszy silną załogę, ziemie Szlązkie na okół mieczem i ogniem spustoszył. Książęta zatem Szlązcy udali się do króla, który na ich żądanie nakazał zjazd, w celu ukrócenia wszelakich gwałtów i nadużyć, i uspokojenia wszczętych wojen i zamieszek. Naznaczono do tego zjazdu miasteczko Będzin i dzień Ś. Jadwigi. Przybyli nań z strony królestwu Polskiego Zbigniew biskup, Mikołaj z Michałowa kasztelan i starosta Krakowski, tudzież inni panowie; z strony zaś Szlązka Bernard Opolski, Mikołaj Raciborski, Wacław Cieszyński i Wacław Oświęcimski, książęta, z wielu innymi panami Szlązkimi. Po kilkodniowych układach i rokowaniach przywrócono pokój wzajemny, uchwalono szkód wynagrodzenie, i zastrzeżono, aby obie strony nie dawały u siebie przytułku i wsparcia Mikołajowi Siestrzeńcowi, jako burzycielowi powszechnej spokojności, i nie dopuszczały mu w swoich krajach i posiadłościach rozbojów, grabieży i łotrostwa, owszem na wzajemne żądanie udzielały sobie pomocy do chwytania jakichkolwiek bądź rozbójców i napastników. Tej uchwały jednak, acz sporządzonej na piśmie i stwierdzonej pieczęciami, niedługo przestrzegano: albowiem z zamku Świrkleńca (Swyerklenyecz) Jan Jelc (Gielcz) i inni Morawscy i Szlązcy rozbójnicy liczne na Polskę wymieniali napaści i grabieże.

Tu wypada się zastanowić skąd Krystyn miał takie ofensywne wojsko, z którym mógł prowadzić działania na obcym terenie i to przez dłuższy czas? Długosz w Liber beneficjorum dioecesis craciviensis, (księga dóbr diecezji krakowskiej) nie wskazuje, aby ktoś parę lat wcześniej w naszej okolicy był zainteresowany dzierżawą gruntów związanych z obowiązkami wojennymi (praedium militare). Takie grunty w naszej okolicy (poza Krusinem), prawie nie występowały i Długosz skrupulatnie to odnotował. Na przykład przy Koziegłówkach napisał: .. in Antiqua Kozyeglowy Non est ibi praedium, neque tabernae, neque hortulaniae. (Niema dzierżawy, niema szynku, niema ogrodów)

Krossin, willa sub parochia de Nova Kozieglowy, cuius haeres Johannes Kozeglowski de armis Valpium. In qua sunt lanei cmethonales, de qui bus omnibus solvitur et conducitur decima manipolaris pro ecclesia In Nova Kozeglowy. Item est ibi praedium militare, de cuius agris Meeimatur, presbytero castrensi

(Krusin, wieś w parafii Nowe Koziegłowy, której dziedzicem jest Jan Koziegłowski, spod rycerskiego znaku Lis. Są tam łany kmiecie z nich wszystkich płaci się i odprowadza dziesięcinę snopową dla kościoła w Nowych Koziegłowach. Jest tam dzierżawa wojenna, z którego to pola proboszcz ma w zbożu korzyść).

Szukając dalej odpowiedzi na pytanie o wojsko, natrafiamy na dwa dokumenty Krystyna (II) wystawione w Koziegłowach, które wskazują, jak wielu jego bratanków i kuzynów pracowało w majątku koziegłowskimi. Można, więc przypuszczać, że ci mniej utytułowani Lisowie byli zatrudniani we dworze i pełnili tu jakąś gotowość obronną na granicy ze Śląskiem (Czechami).

Kilkanaście lat później pytanie o wojsko Lisów jest już łatwiejsze, na co potwierdzenie w poniższych cytatach.

…Jan z Lgoty wystąpił przeciw Krystynowi z Koziegłów o zadanie mu gwałtem 8 ran krwawych i tyleż sinych…

…W roku 1468-9, Marcin dziedzic z Zagórza i jego żona Dorota, oskarżają Jana Starszego z Koziegłów, dzierżawcę Bliżyc, Szczytnik i Sokolnik, że ten posłał swego brata z 11 pomocnikami równymi sobie pod względem pochodzenia i 30 pomocnikami niższego stanu z 20 wozami do Zagórza, którzy to zabrali z pola 40 stogów pszenicy i 20 stogów żyta i z jego polecenia zrobili 50 nacięć na dwóch bramach dworu i zadali ludziom Marcina 5 ran krwawych i 7 sinych…

…W roku 1488 Jakub z Kobylan oskarża Dorotę Hińczową (córkę Krystyna II), wtedy już wdowę po Hińczy z Rogowa, dzierżawiącą wtedy zamek Mirów o zerwanie układu majątkowego i o to, że dokonała najazdu na przejęte przez Kobylińskich dobra mirowskie. Zorganizowany przez nią oddział liczący 200 zbrojnych w tym 100 wywodzących się ze szlachty i tyluż pochodzenia nieszlacheckiego, wyruszył z zamku i miasta Koziegłowy i dokonał najazdu na dwór w Mirowie, wyłamując wrota podworca i we dworze troje drzwi do pokojów i wyrzucając troje sług oraz przeprowadzając rekwizycje dobytku. Następnie oddział zbrojny najechał na wsie dzierżawne: Mirów, Przybynów, Zaborze, Choroń oraz Jaworznik Wielki.

W oskarżeniu poza Dorotą wymieniono jeszcze Jana Młodszego z Koziegłów zwanego później Giebułtowskim, ale ten zaprzeczył, jakoby brał w tym udział. W oskarżeniu zwraca uwagę duża ilość napastników (100) z pochodzeniem szlacheckim. Sąd najczęściej wymierzał takim tylko kary pieniężne, a najsroższa z nich nazywała się niemiłościwa i kosztowała 70 grzywien. Dla napastników niższego stanu, którzy przeważnie nie dysponowali groszem, sąd wyrokował jakieś kalectwo. Za niektóre przestępstwa obcinano ucho albo palec. Gwałcicielowi może coś dodatkowo, a niekiedy sąd skazywał takiego na łaskę poszkodowanej. Pokrzywdzona mogła więc zadawać tortury według własnego upodobania.

Również na oddalonych majątkach, jakie wniosła w posagu Piechna, Lisowie dochodzili sprawiedliwości po swojemu. W roku 1429, Fryderyk z Jaćmierza na ziemi sandomierskiej (Bażanówka) oskarżył Krystyna (II) o to, że Hińcza jego włodarz (procurator) z Zarszyna i jego ludzie dokonali napadu na Wolę Jućmierską i porąbali tam ogrodzenia, wyłamali drzwi i pozabierali siekiery.

Najpełniej na postawione wyżej pytanie, skąd pochodziło wojsko Lisów odpowiada późniejsze zobowiązanie dwóch synów Krystyna (II). Mieli oni przejąć stare zobowiązanie ojca wobec Klemensa Wątróbki – ze Strzelec, Klemensa Bechnickiego – stolnika łęczyckiego, Juranda z Brudzewa – wojewody sieradzkiego, Jana Grabowskiego – starosty krzepickiego, Sędziwoja z Ostroga – wojewody poznańskiego, Andrzeja z Koła, braci – Świętopełka i Klemensa – dziedziców z Łęki i Piotra z Zebrzydowic. Wszyscy oni wyprawili swoją czeladź dworską na Czechy, w czym ponieśli szkodę, a nijakiego pożytku nie mieli.

Wymienione tu Czechy, to nic innego jak wyprawa na lenniczo czeski Śląsk za zbójnikami Mikołaja Siostrzeńca w okolice Gliwic. Z tego fragmentu dowiadujemy się również, że sojusznikiem Krystyna na tamtym śląsko – czeskim terenie był Klemens Wątróbka ze Strzelec Opolskich.

Uzupełniająca lektura wskazuje, że młodzieżówka dworska w Koziegłowach, czyniła też inne podboje, a ich skutki były takie, że nazwisko Lis, Lisek i Liszczyk stało się w Gniazdowie bardzo pospolite. Czego i autor tej rozprawki (po kądzieli) doświadczył. Widać też z następnych dokumentów, że obowiązki wojenne narzucone przez Jana Starszego z Koziegłów spoczywały już wyłącznie na mieszkańcach Gniazdowa i Koziegłów.

Aktor Daniel Olbrychski w Gniazdowie podczas festiwalu "Z kopyta" czyli różne popisy 42 chorągwi Krystyna z Koziegłów w bitwie pod Grunwaldem (1410)

Dwa ostatnie lata Krystyn (II) spędzał najczęściej w Koziegłowach. Oprócz tego klucza wsi posiadał jeszcze: giebułtowski, mstyczowski, mirowski, bąkowski i zarszyński. Nadal też dzierżawił miasto Koło i zamek Przedecz na Kujawach. Był też właścicielem domu w Krakowie przy ulicy Poselskiej. Obliczono, że dziedzic Koziegłów pod względem posiadanego majątku zajmował 8 miejsce w Małopolsce. Spory wydatek na powiększenie tego stanu poniósł jeszcze na krótko przed śmiercią, kupując w 1437 roku wsie: Leśniów, Moczydła, Mzurów i Niegowę. Poprzedni ich właściciel Jan Cielątko otrzymał za nie 500 grzywien.

Krystyn (II) herbu Lis miał dwie żony. Pierwszą z nich była Piechna, córka wojewody krakowskiego Piotra Kmity z Wiśnicza. Z tego małżeństwa urodził się Jan Starszy z Koziegłów i Krystyn (III) z Mirowa. Również dwie córki, Dorota i Anna. Po śmierci Piechny, drugą żoną Krystyna została Katarzyna Oleśnicka. To małżeństwo było zawarte ok. roku 1430 i przyniosło dwójkę dzieci: Jana Młodszego i Katarzynę.

Jan Starszy z Koziegłów

Jan Starszy z Koziegłów – (siódmy) właściciel Koziegłów

Dziedzicem dóbr koziegłowskich po śmierci Krystyna (II) został jego syn z pierwszego małżeństwa – Jan Starszy z Koziegłów. Rozległy majątek i spora liczba rodzeństwa z dwóch małżeństw ojca, stwarzały od początku sporo problemów. Biskup Oleśnicki przejął opiekę prawną nad nieletnimi jeszcze dziećmi swojej siostry Katarzyny. To on, kiedy zabrakło Krystyna seniora i juniora stał się możnym protektorem Lisów w Krakowie i rozstrzygał sprawy po swojej myśli. Również Oleśnicki po śmierci Jagiełły sprawował faktyczną władzę w królestwie, ponieważ przyszły następca, król Władysław III (Warneńczyk) osiągnął pełnoletniość dopiero w 1438 roku. Nie miała większego wpływu na władzę królowa wdowa Zofia Holszańska. Wielu możnych szczególnie poza Krakowem traktowało ten okres, jako bezkrólewie. Rywalizujący o nowe wpływy polityczne dostojnicy zawiązali konfederację, której przywódcą stał się wojewoda krakowski, Spytko III z Melsztyna. Zebrał on 168 przedstawicieli rodzin rycerskich z ziemi sandomierskiej, lubelskiej, krakowskiej i najechał tym wojskiem na Nowy Korczyn. Tłumaczono ten zamach dobrem ogółu, które zdaniem konfederatów było wystawione na niebezpieczeństwo z powodu młodocianego króla. Głównie chodziło im o to, aby w Krakowie ograniczyć władzę biskupa Oleśnickiego. Stał się on wrogiem konfederatów również, dlatego że nie popierał krzykliwych haseł Husytów i koncepcji zdobycia korony czeskiej dla Władysława III. Można byłoby o tym nie wspominać gdyby nie udział Lisów koziegłowskich i bliskiej rodziny w tej konfederacji przeciw biskupowi. Lisowie koziegłowscy szybko się stamtąd wycofali, kiedy bracia Oleśniccy obiecali im, że przyspieszą podział majątku w Koziegłowach. Zgrzyt jednak w rodzinie pozostał. Szczegóły podziału tego majątku wyglądały tak:

Akt podziału majątku Lisów koziegłowskich z 1439 roku

My, Jan z Oleśnicy marszałek najwyższy Królestwa Polskiego i starosta krakowski, oznajmiamy niniejszym pismem wszystkim, których to dotyczy, teraz i przyszłości pismo niniejsze poznać mającym, w jaki sposób wobec naszego sądu dokonany został podział wieczysty, mianowicie między szlachetnymi Janem i Krystynem synami z poprzedniego małżeństwa i Janem, synem z ostatniego małżeństwa, pana Krystyna pobożnej pamięci kasztelana sądeckiego, takim to sposobem, że na mocy oświadczenia wspomnianych starszych synów Jana i Krystyna Janowi młodszemu, z ostatniego małżeństwa przekazał zamek Bąkowiec z wsiami od dawna do niego należącymi, to jest Lgota Wielka, Lgota Mała, Siamoszyce, Duplice, Przyłubsko, Żerkowice, Podlesice, Gołuchowice; takoż w polu, inaczej w polu [to powtórzenie jest po polsku] wsie Giebułtów, i obie wsie Kowalików, Małoszów i Tucholów, ze wszelkim prawem i władztwem, i ze wszystkimi razem i z osobna pożytkami i przynależnymi rzeczami, polami, łąkami, stawami, błoniami, młynami, wodami, prawami do połowu ryb, jeziorami, rzekami, i ich odpływami, lasami, borami, pasiekami, zagajnikami, prawem do polowań, gajami, krzewami, i z innymi wszystkimi – razem i z osobna – przynależnościami, jakimkolwiek są nazywane mianem, z nich na rzecz wspomnianego brata młodszego rezygnują i jemu przekazują, nic zupełnie dla siebie z prawa lub pożytków nie zatrzymując.

Dalej, wspomnianym starszym braciom przekazali zamki, Janowi Koziegłowy, Krystynowi zaś Mirów, ze wszystkimi wsiami do nich należącymi, i inny zamek Przedecz, jak jest podane w ich specjalnym zapisie wcześniej sporządzonym. Dalej, prawo wysuwania kandydatów do godności kościelnych i beneficjów w Mstyczowie, Koziegłowach, i gdziekolwiek indziej słusznie i właściwe zwyczajowe prawo prezentacji [tj. przedstawienia kandydatów] tak starsi jak młodszy będę mieli na zawsze do okazania. A podziału tego miedzy nimi uczynionego będą przestrzegali wieczyście pod poręczeniem tysiąca grzywien.

Dalej, najczcigodniejszy w Chrystusie ojciec i pan, pan Zbigniew z Bożej łaski biskup krakowski, daje zaręczenie za swojego siostrzeńca Jana młodszego brata, że on – po tym jak do lat dojrzałych według prawa dojdzie – ten podział za ważny będzie uznawał, i nie będzie mu się przeciwstawiał, a co więcej, wobec sądu ziemskiego lub gdziekolwiek zajdzie potrzeba go [podział] uzna i potwierdzi. Dalej, Jan starszy pannę Dorotę siostrę swoją rodzoną będzie zobowiązany odziać, i jej za każdy rok 14 łokci sukna mechelskiego, jedną skórkę zajęczą i dziesięć grzywien szerokich groszy bez jakiegokolwiek sprzeciwu każdego roku powinien dawać i przeznaczać. A gdyby się zdarzyło, ze ona za mąż by wyszła, dwieście grzywien w gotówce i dwieście w strojach, ozdobach, i rzeczach potrzebnych dać jej będzie zobowiązany i to uiści. To samo uczyni i będzie zobowiązany uczynić pan Krystyn dla panny Anny i Jan młodszy dla panny Katarzyn, sióstr, każdy z nich pod poręczeniem tysiąca grzywien.

Dalej, jeśli któraś z panien po zamążpójściu bez potomstwa by zmarła, ich posag stosownie do zwyczajów do braci przejdzie, w równym podziale. To samo uczynią, jeśli by się zdarzyło, ze któraś ze wspomnianych panien w panieństwie by zmarła – posag jej, który jej brat był winien dać, wartości, równo między braci będzie podzielony.

Ponadto do uiszczenia wszystkich długów Jan i Krystyn starsi bracia są zobowiązani, od ich uiszczenia Jan młodszy całkiem powinien być zwolniony, i nie będzie do tego zobowiązany. Poza tym panowie Jan i Krystyn starsi bracia pani Katarzynie wdowie po ich zmarłym ojcu, cztery konie pociągowe, wraz z wozem i [wozu] nadbudową. i innymi rzeczami do wozu się odnoszącymi, a także wszystkie owce dać będą zobowiązani.

Ponadto szlachetni Iwan z Sędziwojowic, Andrzej Pieczonka i Jan Goleniowski dali zaręczenie pospólną ręką za panów Jana i Krystyna, ze według niniejszego zapisu wobec króla albo sędziego lub podsędka krakowskiego będą zobowiązani wszystko co jest wyżej spisane zachować, strzec, zapisać i uznać za ważne, pod poręczeniem tysiąca grzywien.

Na świadectwo tej rzeczy pieczęć nasza do niniejszego pisma została przywieszona. Sporządzone i wydane w Krakowie, w piątek najbliższy po święcie świętego Remigiusza wyznawcy, roku Pańskiego 1439.

Analizując ten i inne dokumenty wyciągamy wnioski, że Jan Starszy z Koziegłów, co miał brata przyrodniego też Jana zwanego później młodszym z Giebułtowa, otrzymał wieś Choroń, zamek koziegłowski (dwór) z miastem i wsie: Koziegłówki, Mysłów, Markowice, Winowno, Krusin, Cynków, Gniazdów, Wojsławice, Siedlec, Lgotę Wielką, Gęzyn oraz 4 kuźnice: Koszyk, Jurga, Paweł i Nowy Zarszyn nad Sanem

Krystyn (III) otrzymał z tego podziału zamek w Mirowie, oraz wsie: Mirów, Kotowice, Jaworznik, Leśniów, Mrozów, Moczydła, Postawczowice (obecnie Postaszowice), Mzurów, Łutowiec, Mstyczów, Czepiec, Przełaj i sołectwo w Niegowej. Ponadto na Kujawach zamek Przedecz oraz dom w Krakowie na Grodzkiej przy Kolegium Juridicum.
Obaj starsi bracia mieli zapewnić swojej matce Katarzynie z domu Oleśnickiej cztery konie pociągowe, wóz z przykryciem i wyposażeniem. Ponadto 200 grzywien z własnych pieniędzy, które miała kiedyś zapisane, jako posag i wiano w Giebułtowie i Kowalikowie. Ponieważ Lisowie zadłużyli niektóre swoje wsie, Oleśniccy regulowali te długi i stawali się ich dzierżawcami, aż do czasu odzyskania swoich pieniędzy. Spadkobiercą biskupa w takich umowach był jego brat Jan Oleśnicki.
Janowi Młodszemu z drugiego małżeństwa Krystyna (II), który był małoletni i znajdował się pod opieką wuja biskupa, przypadł zamek w Bąkowcu ze wsiami: Lgota Wielka (Murowana), Lgota Mała (Lgotka), Siamoszyce, Dupice, (obecnie Piaseczno k. Kroczyc), Przyłubsko, Żerkowice, Podlesice, Gołuchowice, Giebułtów, Kowalików i Kowalów. Do tego majątku doszły jeszcze dwie wsie, Małoszów i Tuchowów. Były one w zastawie za długi Lisów, ale biskup je wykupił za 500 florenów węgierskich. Ta pożyczka, miała być odzyskana z czynszów bieżących. Bracia starsi wzmocnili nieco potencjał tamtych wsi, zapędzając tam 130 swoich owiec na wypas. Z tego powodu czynsz przez pierwszy rok miał należeć jeszcze do Jana Starszego i Krystyna. Kolejna klauzula mówiła o tym, że gdyby podopieczny biskupa, Jan Młodszy zmarł, to jego majątek przejmują bez przeszkód bracia Oleśniccy.
Wszystkim trzem synom Krystyna (II) zagwarantowano w równych częściach prawo patronatu nad kościołami w Mstyczowie i Koziegłowach.
Córkom: Dorocie Annie i Katarzynie, nie dano ziemi, a tylko prawa do posagów. I tak Dorota, siostra braci starszych, wtedy jeszcze niezamężna miała otrzymywać od brata Jana Starszego, corocznie 14 łokci sukna mechelskiego, (1 łokieć ok. 25 groszy praskich), jedną szubę ze skór zajęczych i 10 grzywien szerokich groszy. Kiedy będzie wychodzić za mąż, Jan miał jej wypłacić 200 grzywien w gotówce, 200 grzywien w odzieży, kosztownościach i innych niezbędnych rzeczach. Panna z takim posagiem szybko znalazła narzeczonego, którym był Hińcza z Rogowa – kasztelan sandomierski z dużymi dochodami. Dorota stała się wkrótce dziedziczką Mirowa, czyli części majątku, która przypadała jej bratu Krystynowi (III). O jego losach niewiele mówi historia.
O siostrę Annę miał się troszczyć najstarszy z braci, Krystyn (III). Ta opieka była dość kosztowna zważywszy na pewien szczegół. Miał on, bowiem zapłacić do którejś Wielkanocy, Przedborowi z Koniecpola ogromną kwotę za trzy tuniki. Dwie były z aksamitu podbite sobolami, a jedna z sukna brunatnego, podbita skórami wiewiórczymi (pellibus veriolinis). Gdyby zaś nie dostarczył gotówki, to miał wwiązać Przedbora na 400 grzywien do wsi Mzurów.
O siostrę Katarzynę miał się troszczyć Jan Młodszy, jednak dopiero od czasu, kiedy sam osiągnie pełnoletniość i dostąpi do majątku. Póki, co nad tą częścią majątku, sprawowali opiekę wujowie Oleśniccy.
W akcie zastrzeżono, że gdyby któraś z trzech sióstr nie wyszła za mąż, zmarła lub nie miała dzieci, to majątek miał powrócić do braci i zostać ponownie podzielony. W tym porozumieniu uzgodniono, że dwaj bracia starsi odpowiadać będą solidarnie za wojenne długi ojca.

Udział Krystyna (III) i Jana Starszego w konfederacji Spytka z Melsztyna, był wyraźnie wymierzony przeciw biskupowi Oleśnickiego. Podziałowi majątku mogły również towarzyszyć, choćby drobne konflikty z biskupem, a wszystko to składało się na większą całość, która źle zadecydowała o przyszłości Lisów koziegłowskich. Otóż jak pokazuje ta przyszłość, bracia Jan i Krystyn(III) uporządkowali swój majątek, ale przegrali awans do nowego otoczenia królewskiego, które Oleśnicki właśnie formował. Aby sprostać ojcowskim zobowiązaniom dłużnym, które przyjęli w akcie podziału majątku, Jan i Krystyn sprzedali odległe od Koziegłów wiano swojej matki nad Sanem i pozbyli się dzierżawy miasta Koło. Tu ciekawostka: zapisy transakcji, których dokonali Lisowie na Ziemi Sanockiej wtedy ta część Rzeczpospolitej nazywała się Rusią Czerwoną przetrwały w zeszytach sądów ziemskich i grodzkich i znajdują się teraz w Archiwum Historycznym Ukrainy we Lwowie. Polska bezskutecznie zabiega o zwrot tego zbioru zwanego bernardyńskim. Szczęśliwie jednak kilkanaście fragmentów tych aktów zostało przepisanych i wydrukowanych we Lwowie staraniem Fundacji im. Aleksandra hr. Stadnickiego w roku 1866. Fragmenty tych dokumentów zamieścił na portalu internetowym Uniwersytet w Toronto. Szczęśliwie też kilka stron tej dokumentacji to lektura o Lisach z Koziegłów, A oto jeden z kilkunastu takich fragmentów:

Veniens in nostram presenciam strenuus et nobilis Nicolaus Ozarnoezski recoguovit, magnifico Petro Smoliczki Castellano et Capitaneo Sanocensi pro generoso Cristino de Cozeglowy
filio olim domini Casteliani Sandecensis fideiussisse tali sub condicione, quod dominus Joannes Cozeglowski frater ipsius domini Cristini pro trecentis marcis, quas de manibus magnifici Petri Smoliczki Casteliani et Capitanei Sanocensis recepit, non debet ipsum dominum Castellanum Sanocensem impedire et inquietare. Sin autem dominus Joannes Cozeglowski prefatum dominum Castellanum Sanocensem pro dictis trecentis marcis per dominum Cristinum receptis impediret aut inquietaret per quemeumquemodum, hoc non suum dampnum erit, sed ipsius domini Nicolai Czarnoczki tamquam fideiussoris. Similiter idem dominus Nicolaus Czarnoczski domino Castellauo Sanocensi fideiussit, quod predicti fratres filii domini Casteliani Sandecensis literam seu privilegium super dicta bona Sarschin et Dluge in festo Nativitatis sancte Marie proxime venturo debent domino Castellano Sanocensi dare et presentare. Si non darent, tunc quodcunque dampuum dominus Castellanus Sanocensis racione non dacionis literę seu priyilegii haberet, hoc non suum dampnum erit, sed ipsius domini Nicolai Czarnoczki tamquara fideiussoris.

Bracia sprzedali też Choroń dwóm nabywcom za 500 grzywien i kilka innych wsi. W roku 1439, ósmy, co do wielkości majątek w Małopolsce znacznie zmalał, a Jan Koziegłowski wciąż miał kłopoty. Mniej finansowych kłopotów miał w tym czasie biskup Oleśnicki, który odkupił od Wacława cieszyńskiego Ziemię Siewierską. Dwadzieścia lat później sytuacja Jana, jakby się poprawiła, ponieważ od rodziny Pobogów z Koniecpola odkupił dzierżawę miasta Lelowa z zamkiem, a później Bliżyce, Dzibice, Sokolniki, Szczytniki i Kiedrzyn. Jednak i temu zakupowi towarzyszyły spore pożyczki. Na jednej z takich umów, podpisanej z braćmi, Janem i Jakubem Koniecpolskim, Jan Starszy dał w zastaw całe dobra koziegłowskie. W roku 1466 odbył się sąd honorowy, w którym biskup krakowski Jan Rzeszowski zawyrokował, że Jan wróci na Koziegłowy, jeśli do roku 1471 odda Koniecpolskim 1300 florenów. Wszystko wskazuje na to, że dług został częściowo oddany i Jan wrócił na swoje. Na początku 1472 roku przystąpił energicznie do naprawy ojcowizny, wydając bardzo, bardzo słynny przywilej:

Porządek dla miasta Koziegłowy i wsi Gniazdów – Fragment tekstu z kopiariusza kardynała Lipskiego (1690-1746)

Ordinatio pro Oppido Koziegłowy et Willa Gniazdów

W imię Świętej i Nierozdzielnej Trójcy Amen. Dla wiecznej rzeczy pamięci. Ponieważ ludzka pamięć nie może się z wiecznością porównać, dlatego wszystkie rzeczy, które w ludziach, sprawach się dzieją, wypada, aby te czyny zaświadczeniem doświadczonych ludzi i przyłożeniem pieczęci zaroborowane i uwiecznione były, aby z czasem nie zniknęły.

My, zatem Jan z Koziegłów, jako prawny dziedzic, wiadomo czynimy wszystkim i w szczególe, tak teraźniejszym jak i przyszłym, o niniejszym postanowieniu wiadomość mieć, patrzeć, czytać, słyszeć, słyszeć chcącym i pragnącym i życzącym – dobra nasze, miasto Koziegłowy wraz ze wsią naszą Gniazdowem powiększyć i naprawić. Toż miasto z Gniazdowem z naszego szczególnego przywiązania i przywileju naszego, zatwierdzonego właściwą pieczęcią, zawieszoną zatwierdziliśmy i umocniliśmy i niniejszym postanowieniem wieczyście zatwierdzam i umacniamy pod tym warunkiem, że naprzód, a szczególniej ci mieszczanie nasi z Koziegłów, którzy role posiadają idąc od miasta ku Woźnikom aż do łanów wójta, płacić nam lub naszym prawnym sukcesorom po czternaście szerokich groszy od każdego łanu obowiązani są, a gdyby, który z tych mieszczan szerokich groszy nie miał, wówczas za każdy grosz szeroki siedem trzeciaków (tern arios) płacić obowiązany będzie, a nie więcej; inni zaś mieszczanie wszyscy i poszczególni, którzy rolę mają za łanami wójta, a szczególniej na całej dziedzinie miejskiej nam i naszym prawnym sukcesorom od każdego łanu wiardunek (fortonem) szerokich groszy(12 groszy) płacić będą lub teza każdy szeroki grosz po siedem trzeciaków zwyczajnej monety bieżącej w ziemi krakowskiej płacić obowiązani, a nie więcej wyciskać z nich, my lub nasi prawi sukcesorowi będziemy tyko po siedem trzeciaków za każdy szeroki grosz. Wreszcie ci mieszkańcy nasi, którzy rolę posiadają blisko przedmieścia – rzemiosł, tj przymiarki, także od każdego przymiarku po cztery trzeciaki zwyczajnej monety nam czynszować mają na każde święto Świętego Michała corocznie. Podobnie wieś wyżej wyrażona – Gniazdów czyli rolnicy wszyscy i każdy z tej wsi z każdego łanu wiardunek (festonem=12 groszy) szerokich groszy nam i naszym sukcesorom czynszować obowiązani także na każde święto Świętego Michała, a gdyby który z nich rolników Gniazdowa szerokich groszy nie miał, także za każdy szeroki grosz po siedem trzeciaków płacić obowiązany będzie. Mieszczanie znów od każdego ogrodu po jednym groszu, od domu po jednym groszu, a którzy mają domy z dwoma pokryciami (dwu wierzchu) po półtora grosza płacić mają, od propinacji piwa po jednym groszu całym zwyczajnej monety, a którzy by z mieszczan pragnęli miód proponować i oznakę miodu wywiesili, ci nam po dwa grosze obowiązani płacić będą, zwyczajnymi pieniędzmi. Mieszczanie nasi wraz ze wsią Gniazdowem nam i naszym prawnym sukcesorom na każde Zielone Świątki corocznie podatek, tj szosu dwadzieścia grzywien monety polskiej płacić obowiązani będą, każda grzywnę po 48 groszy rachując. Także mieszczanom i wsi Gniazdów udzielamy tego, że wszystkie sadzawki, które mają na wodowisku bieżącym z Gniazdowa pod zamek i te, które mają na wodowisku wody zwanej Rzeniszowską wolne od wszelakiego czynszu, mogą dać, darować, sprzedawać między sobą, a nie innym mieszczanom i wsi Gniazdów udzielamy tego, że nam i naszym sukcesorom żadnych robocizn nie będą obowiązani dawać, jedynie część parkanu dworskiego, pierwszego i ostatniego maja naprawiać i stawiać, więc część pierwszą począwszy od bramy tego pierwszego parkanu aż do drugiego okna, które jest na murze wyżej piekarni zamku, ostatni zaś parkan, począwszy od narożnika pokoju zamkowego blisko wieży ku wschodowi, aż do tego okna od muru nad piekarnią, ale gdy wypadnie te parkany nowe stawiać, wtedy my i nasi sukcesorzy prawnie zadysponujemy za nasze pieniądze – rzemieślników. Mieszczanie wspomniani i i wieś Gniazdów w czasie zimy, gdy potrzeba będzie lód we fosie zamku, miedzy parkanami rąbać, będą obowiązani, tak długo rąbać, dopokąd ostatni parkan naprawiony będzie. W mieście naszym Koziegłowy jest 14 jatek rzeźniczych, z tych jatek 7 nam i naszym sukcesorom po półtora łoju czystego, topionego na każde święto Świętego Marcina czynszować będą: w tymże mieście naszym jest 12 stołów piekarniczych, od każdego stołu piekarze temuż wójtowi naszemu na każde święto Narodzenia Pańskiego po dwa grosze i po jednej czelcie płacić będą. Gdyby, który piekarz czelty nie miał, za to pół grosza obowiązany temuż wójtowi jest dać. Także w tym mieście naszym Koziegłowy jest 12 stołów sprzedawców soli, ci od każdego stołu po dwa grosze wójtowi naszemu płacić będą, na każde święto Świętego Marcina. Szewcy zaś w tym naszym mieście Koziegłowy, którzy glansowane roboty sprawowali, oni tez temuż wójtowi naszemu sześć groszy rocznie dawać obowiązani zwyczajnej monety. Także wszystkim rzemieślnikom naszego miasta, mieszkającym w nim pozwalamy, by żaden rzemieślnik w obrębie jednej mili od miasta nie ważył się robić swego rzemiosła. Młynarz miejski ma obowiązek mleć mieszczanom w przody aniżeli ludziom wiejskim i to, co przyniosą, tj, korzec lub półkorca. Mieszczanie ci mają do rzeczonego miejskiego młyna, potrzebne dęby na koła i upusty sprawować, ale młynarz sam te dęby w lesie pościna, a gdyby na groble młyna szła gwałtowna woda, mieszczanie są obowiązani grobli bronić, a gdyby sadzawka tegoż młyna była kiedyś zerwana, mieszczanie są obowiązani z ludźmi ze wsi Gniazdowa wystawić będą obowiązani. Dozwalamy tym mieszczanom naszym, gdy do słodowni w tyle kościoła Bożego Ciała słód przywiozą, młynarz słodowy obowiązany młyn, a gdyby na tym młynie miał inne mlewo ma je z kosza wyłożyć, młyn wypróżnić dla słodu i ten słód bez przerwy mleć, a gdyby kto z mieszczan sam chciał mleć w słodowni ma mu młynarz młyn przygotować i pozwolić mleć, gdyby zaś młynarz innego młynarza chciał ugodzić by mu meł, ma mu dać 6 szelągów (obulos) i nie więcej, a młynarz powinien wziąć i słód bez żadnego oporu mleć. Wreszcie mieszczanom naszym w Koziegłowach i we wsi Gniazdów zezwalamy, by brali drzewo na budowę i na opał w lasach, zaroślach i borach całego naszego mienia, oprócz lasu za zamkiem, który przeznaczony jest dla nas i sukcesorów naszych i żaden z mieszczan i mieszkańców Gniazdowa drzewa nie może ścinać, a mają tylko pastwiska, buczynę i żołędzie. Zachowujemy też dla nas drzewo zdatne na ule i żaden nie może ich ścinać. Nadajemy mieszczanom naszym i wsi Gniazdów pastwiska wolne w całej naszej dziedzinie. Zezwalamy też im wyżły chować do łapania zajęcy. Komornikowi nie mającemu domu swego, nie wolno piwem szynkować. Mieszczanom zezwalamy szynkować piwem świdnickim dla ogólnego dobra. Radnym szczególnie też i mieszczanom naszym, pozwalamy na urządzenie ratusza na pośrodku okręgu (rynku). Gdyby zachodziła konieczność odkupienia stosownego budynku, należy to uczynić. Sprawy miejskie, wspólne są bliższe niż dobro prywatne. Mieszczanie ze wsią Gniazdowem, gdyby przyszło na wojnę osobiście jechać z nami i sukcesorami naszemi, tj. gdyby cała ziemia na wojnę miałaby się ruszyć, obowiązani są na tę wojnę dobrze się zaopatrzyć w 4 konie doskonałe, a gdy z wojny wrócimy, czy nasi sukcesorzy resztę zapomożków zbywających i wóz z tymi końmi wspólnie utrzymywać będziemy. Grającym w karty (kości) by ich poprawić, ustanawiamy karę, także gdyby który z ludzi swą zuchwałością na którego z mieszczan rękę gwałtownie podniósł i gwałt uczynił, i gdyby na takowym gwałcie przytrzymanym został, aby mieszczanie nad nim, nie byli zbyt prędkimi, lecz mają go pociągnąć do prawa i co ono postanowi wykonać, a jego do pokoju zniewolić.

Na prawomocność wieczystą tego wszystkiego pieczęć naszą zawiesiliśmy. Działo się to w zamku koziegłowskim, dnia niedzielnego, kiedy to śpiewają w kościele Bożym Circumdederunt* roku pańskiego tysiąc czterysta siedemdziesiątego drugiego (1472) w obecności tych świadków, do tego specjalne przyzwanych, wielebnych mężów pana Swantosława plebana tego miasta Koziegłowy i pana Klemensa – wikarego koziegłowskiego, pana Mateusza – kapelana zamku koziegłowskiego, szlachetnych mężów panów: Jana Wiszniowskiego, Bernarda Cierznickiego, Jana Bochośniewskiego, Krystyna Wniewsłowskiego, Mikołaja, syna tegoż Krystyna, jako też roztropnych mężów: Macieja Jajko – burmistrza miasta, Matożego Ośla i Piotra – rajców tegoż miasta, natenczas będących, Wawrzyńca Vaziań, Jana Kapicza, Stanisława Wichra, natenczas wójta i innych wiarygodnych do tego przyzwanych świadków.

*Circumdederunt me gemitus mortis, dolores inferni circumdederunt me: et in tribulatione mea invocavi Dominum, et exaudivit de templo sancto suo vocem meam (Ps 17, 5.6.7). Diligam te, Domine, fortitudo mea : Dominus firmamentum meum, et refu-gium meum, et liberator meus (Ps 17, 2-3).
„Ogarnęły mnie boleści śmierci: boleści piekielne otoczyły mnie. I w mojej niedoli wzywałem Pana, a On usłyszał głos mój ze świątyni swojej. Kocham Cię, o Panie, mocy moja, Pan twierdzą i ucieczką moją, On moim wybawicielem”.
Pieśń tę śpiewano w niedzielę Siedemdziesiątnicy, czyli 70 dni przed Wielkanocą. Dziś można ją odsłuchać na You Tube

Tak się prezentuje w szczegółach przywilej Jana Starszego z Koziegłów herbu Lis, czyli Porządek dla miasta Koziegłowy i wsi Gniazdów. Został wydany gdzieś pomiędzy 18 styczniem, a 21 lutym 1472 roku. Oryginał dokumentu nie został jeszcze odnaleziony, ale istnieje jego łacińska kopia. Polecił ją sporządzić kardynał Lipski biskup krakowski w 1740 roku. Kopiariusz biskupa znajduje się obecnie w Bibliotece Zakładu Narodowego Ossolińskich we Wrocławiu. Przywilej Jana Koziegłowskiego obowiązywał niezmiennie w swych postanowieniach ponad 330 lat. Zapisów w nim zawartych bronili zarówno poddani, jak i kolejni sukcesorzy władzy w Koziegłowach. W tamtym czasie jego punkty, klauzule i kondycyje zaaprobowało siedmiu biskupów krakowskich i kardynał Michał Poniatowski Ostatnim, który oparł na nim prawa i przywileje dla Koziegłów i Gniazdowa był król Stanisław August Poniatowski w roku 1792. Również później ten Janowy przywilej był szanowany przez okupację pruską (1795 – 1806), a jeszcze później przez okupację rosyjską. Przygraniczna wieś Gniazdów zyskała na tym dokumencie różne przywileje. Więcej szczegółów na ten temat w tytule: Wolna wieś Gniazdów.

Wracając do Jana z Koziegłów trzeba zauważyć, że kiedy ponownie zasiadł na ojcowiźnie, miał już inną koncepcję bycia dziedzicem. Duch powyższego przywileju wyraźnie na to wskazuje.
Albo inaczej: Na przedpościu Roku Pańskiego 1472 skończyło się w Koziegłowach Średniowiecze.
Jan Koziegłowski, pomnikowa postać, pozostawił w mieście jeszcze jedną cenną pamiątkę. Jest stale obecna wśród nas, a przynajmniej w niedziele i święta. Wszystko wskazuje na to, że to w jego czasach dobudowano w kościele parafialnym gotyckie prezbiterium ze słynnymi freskami. Malowidła na tynku, a czasem tylko białe plamy, przypominają nam mękę Jezusa Chrystusa. Przyglądając się szczegółom, można zauważyć, że stroje tamtych postaci są mody flamandzkiej, a rycerze pod krzyżem jakby krzyżaccy. Wracając do prezbiterium warto jeszcze przytoczyć za ks. Janem Wiśniewskim spostrzeżenie z 1935 roku, że pod głównym ołtarzem znajdowały się krypty dla zmarłych. Można, więc podejrzewać, że kości kolejnych Krystynów i Jana Koziegłowskiego są tu właśnie złożone.
Jan Starszy zmarł w 1482 roku. Pozostawił żonę Elżbietę, dwóch synów Krystyna i Jana i córkę Dorotę. Synowie: Krystyn (IV) i Jan przejęli mocno już okrojony majątek Lisów. Znów mieli wypłacić posagi dla swoich sióstr i spłacać stare zobowiązania po ojcu i dziadku. Brzemię stawało się coraz cięższe i nie będzie przesadą, jeśli zauważymy, że potęga Lisów koziegłowskich wyraźnie już stopniała.

Krystyn IV

Krystyn IV z Koziegłów (ósmy) właściciel Koziegłów)

Nowym dziedzicem Koziegłów w roku 1483 został Krystyn (IV) h. Lis. Jeszcze za życia swojego ojca ożenił się z Dorotą Rudzką. Po ślubie zabezpieczył jej na odziedziczonym majątku 1000 florenów posagu, ale już na wiano dla swojej siostry, też Doroty, dopożyczył 200 grzywien od teścia Stanisława Rudzkiego. Te i inne niewielkie pożyczki zapisywał notariusz, który w akcie zagwarantował Rudzkiemu wejście w posiadanie zamku koziegłowskiego (dworu), połowy miasta oraz wsi Siedlec i Gężyn. Tak na wszelki wypadek, gdyby zięć z długu i procentów się nie wywiązał. To jednak nie koniec Krystyna (IV) problemów. Na spłatę wcześniejszej pożyczki oczekiwał wojewoda poznański Jakub Koniecpolski i jego żona Nawojka. Aby temu sprostać znów pożyczył 100 florenów węgierskich od teścia. Mając taki bank pod ręką, przetrwał w Koziegłowach 40 lat. W wieku dojrzałym podjął dojrzałą decyzję i postanowił sprzedać Państwo Koziegłowskie za cenę spokojnej starości.

Sprzedaż Koziegłów

Krystyn IV z Koziegłów (ósmy) właściciel Koziegłów)

Powyższy obrazek będący już wcześniej ilustracją do książki Siewierz Czeladź Koziegłowy teraz w kolorze rozbudza naszą ciekawość, a więc spróbujmy wyjaśnić jak doszło do tego kontraktu za 10 tysięcy florenów umownych w złocie. Pierwsze spostrzeżenie z jest takie, że Krystynowi nie wypadało omawiać warunków umowy z biskupem Janem Konarskim h. Abdank z mieczem przy boku i pewnie tak nie było. Ciekawszym szczegółem na tym obrazku są dokumenty i to im poświęcimy całą uwagę. Pergaminy leżące na stole znajdują się nadal w Archiwum Kapituły Katedralnej na Wawelu, a ich kopie w Cyfrowym Archiwum Tradycji Lokalnej w Koziegłowach. Jest ich cztery, a ostatni z nich to dokument ratyfikacyjny – podpisany przez króla Zygmunta (I) i gromadę prominentnych świadków.

Ratyfikacja aktu sprzedaży Koziegłów przez króla Zygmunta Starego w 1519 r.

W imię Pana amen. Na wieczną rzeczy pamiątkę. My Zygmunt z bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, a także ziemi krakowskiej, sandomierskiej, sieradzkiej, łęczyckiej, kujawskiej, ruskiej, pruskiej, chełmińskiej, elbląskiej, pomorskiej etc. Pan i dziedzic. Oznajmiamy przez niniejszy list, wszystkim, którym to wiedzieć przynależy, wszystkim teraz i po tych będących, że tworzymy porozumienie majestatem naszego królestwa, jako też i po naradzie naszej ze szlachetnym Krystynem z Koziegłów, dziedzicem zamku, miasta i wsi przynależnych. Tudzież przy udziale wszystkich rozważnych świadków zdrowych na ciele i umyśle przy braku innych przeszkód objawionych złą wolą lub pomyłką. W niespiesznym procedowaniu z rozwagą i w przyjaznym gronie. Bacząc na dobro publiczne i opinie usłyszane.
Oznajmiamy, że ojciec wielebny w Chrystusie Panu, Jan z Konar Konarski, biskup krakowski, szczerze nasz ukochany dziedziczy zamek z miastem Koziegłowy, jego folwarki z mieszkańcami i przyległe do nich ogrody, jak też wsie Gnijazdów, Siedlecz, Czinków, Koziegłowki, Koclin, Kruszyn, Markowicze, Wijnowno, Wojsławicze, Mysłow, Lgota i wszystkie pustkowia przy wsiach wymienionych, zamek (dwór) jak i przynależne do niego stare młyny i rudniki z wyjątkiem oddanych wieczyście.
Przejmuje zwierzchnie prawo z przeszłości i dziedziczy dobra dla siebie należne, jak i swoich przyszłych następców wewnętrznie ustalonych i innych zarezerwowanych dla siebie praw za dziesięć tysięcy florenów złota czystej próby i uczciwej wagi, podług właściwego szacunku i prawidłowej zapłaty.
Ponieważ zaś wszyscy i każdy ocenia przychód w pieniądzu i pożytek z nabytku tak i my grunty rolne, pobojowiska, wolne pastwiska, pustkowia, tawerny kmiecie, sprzedaż na rynku żywności, owoców i suszonej karmy oddajemy w służbę poddanych, jako też służebność wód, jezior, rzek i strumyków, a sadzawki rybne powszechnie zwalniamy z opłaty.
Zaś młynarze oszacują całoroczne korzyści z mielenia ujmując wolne ziarno i uiszczą zapłatę od wszystkich mielących, podług szacunku, powszechnie przyjętym zwyczajem.
Tak też sukiennicy, piekarze, każdy podrzędny wybielacz surowej przędzy, skór wilczych wyprawiacz, miecznicy i polujący z sokołem, kalendarzowo na Sylwiusza, Gaja, Ruberta i Virgiliusza.
Za dęby i wszystkie drzewa pozostałe, jak też pozostali myśliwi i kowale na Sylwestra i Grzegorza.
Za jelenie, dziki, antylopy, zające, pantery i inne zwierzęta oraz wszystkie łowne ptaki duże i małe na Sylvestrium.
Tak samo równinni i górscy zbieracze minerałów złota, srebra, miedzi, ołowiu, lazurytu, siarki, żelaza i wszystkich innych metali, które nie mają nazwy.
Z drugiej strony pozostawiamy na własność gospodarstw całe prawo do win z owoców mieszanych.
Tak by w żaden sposób nie pomniejszyć wszystkiego wykazu, lub w ogólnym wykazie szczegółów klasyfikacji, toteż zrozumiale i ściśle dopowie resztę dziedzic Jan z Konar biskup krakowski i jego sukcesorzy bądź też inni dobroczyńcy i sprzedawcy z woli posiadania, umacniania, używania, chęci datku i zmian własności ku poprawie swojego bytu i miasta widoków, bez szkody dla prawa i obowiązków.
Wyżej wymieniony Krystyn z Koziegłów, tak samo jak obecny pan z Konar biskup krakowski i jego uprawnieni spadkobiercy bliskiej ziemi siewierskiej chcą ją ochraniać, wzmacniać i wyzwalać takim splątaniem.
Aby zaś wszystkie przeszkody i krzywdy niepotrzebne oczyścić, całe te dobra i jakiekolwiek osoby ze stanów i płci odmiennej asekurować, kupione dziedzictwo na tą okoliczność trafi pod zastaw dziesięciu tysięcy florenów w złocie uczciwej wagi. Nadto osobiście Krystyn z Koziegłów oświadcza, że promesa ta wszystkim posłuży i dobro ochroni.
Biskup krakowski i wskazani jego prawnie spadkobiercy, tak też Krystyn z Koziegłów zapowiadają, że od tego czasu poddani będą wszelkim nakazom sędziowskim i prawu sądów powszechnych.
Kuria i jej ojcowie prawnie aresztują te dobra pod zastaw dziesięciu tysięcy florenów w złocie uczciwej wagi, a ponadto Krystyn z Koziegłów gwarancje na ten czas podwaja, szlachetnością urodzenia i dobrym stanem nieruchomości gotowych do wzięcia.
Ziemia siewierska, która wielkiej troski potrzebuje, zapału, szacunku, wiary, porządku, rozumu i zgody w szlachetnych zamiarach ma wybawców. Zapisane obowiązki dla wszystkich i każdego, jako też stare zwyczaje na jego ziemi nie tracą obietnic.
My Zygmunt oznajmiamy powagą naszego królestwa aprobatę, ratyfikację tej ugody i jej trwałość wieczystą na dowód, czego nasza pieczęć zawieszona pod aktem w Krakowie w środę przed czwartą niedzielą po Wielkanocy, roku pańskiego tysiąc pięćset dziewiętnastego.(26.05.1519) Królowania naszego roku trzynastego.
Podpisali umiłowany w Chrystusie Panu biskup przemyski Piotr nasz królewski wicekanclerz, a także wielce czcigodni i szlachetni, Krzysztof z Szydłowca wojewoda i starosta krakowski, królewski nasz kanclerz. Mikołaj Jordan z Zakliczyna, sieradzki, wojnicki, oświęcimski, zatorski starosta i zarządca nasz krakowski generalny. Mikołaj Sikurski kasztelan potocki, starosta Biecza i burgrabia krakowski. Jan Latalski biskup gnieźnieński, krakowski, łańcucki. Jan Karntowski skalbmierski. Andrzej Kryski św. Floriana na Kleparzu i środzki proboszcz, Jan Konarski biskup krakowski. Jan Gurski archidiakon sanocki nasz sekretarz, Stanisław Chroberski pińczowski i krzeszowicki starosta. Piotr Zborowski (juniore) (incisore), (Derslio) Zulowski magister, burgrabia krakowski, Mikołaj Tomicki nadzorca stajenny królewski, starosta Gostyński. Sylwester Ozarowski zastępca starosty Zawichostu i burgrabiego Krakowa. Stanisław z Pilza zastępca przemyski i starosta sanocki. W siedzibie czcigodnej kurii naszej ze szczerą wiarą i w zgodzie ze stanem prawnym Czcigodny w Chrystusie Panu biskup przemyski, królewski nasz wicekanclerz szczerze nasz ukochany…
KURSYWA

Przedstawiona wyżej treść dokumentu królewskiego z biało – czerwoną pieczęcią nie zawiera wszystkich istotnych szczegółów tej transakcji i dopiero analiza pozostałych trzech pozwala na takie stwierdzenie, że biskup Konarski przystępując do kupna nie miał pełnej gotówki, zaś Krystyn musiał w umowie wstępnej zagwarantować spłatę swoich długów i niewiele mu tej gotówki przypadło. Głównym partnerem dla obu stron była w tym porozumieniu Kapituła Katedralna na Wawelu, która pożyczyła biskupowi pieniędzy. (Dokument poniżej z pieczęcią biskupa i kapituły) Niestety akt jest mocno uszkodzony i trzeba mi się oprzeć na opinii wcześniejszych historyków, którzy doczytali się tam, że biskup pożyczył 7 października 1519 roku 2000 florenów i miał je szybko zwrócić, bo już na Boże Narodzenie tegoż roku. Prawdopodobnie ze spłatą nieco się spóźnił, bo dobra koziegłowskie zostały mu oddane dopiero 11 lutego 1520 roku. Dwa wcześniejsze dokumenty biskupa i Krystyna ujawniają głównych wierzycieli Krystyna (IV) Byli nimi trzej bracia: Bernard, Hynk i Mikołaj Bruntalscy. To oni odebrali od kapituły 3000 florenów i 200 grzywien długu w gotówce. Pozostała wypłata była dość upokarzająca dla Krystyna, bo w gotówce otrzymał tylko 200 grzywien i po 6 grzywien renty kwartalnej. Dodatkowo 3 wsie: Biskupice, Trąbki i Darczyce k. Wieliczki. Wsie te miały wrócić do biskupów krakowskich po śmierci Krystyna. Akt Zygmunta Starego nie nazywa jeszcze biskupa Konarskiego księciem siewierskim. W następnych latach biskupi dokupili tu jeszcze 5 okolicznych wsi: Jastrząb, Kamienicę, Rudnik, Rzeniszów i Smardzew. Był to czas, w którym ziemię siewierską i koziegłowską nazywano już księstwem, a biskupi zaczęli używać tytułu Książęcia siewierskiego (Dux Severiae).

Taki był też koniec Lisowszczyzny Lisów i początek Księstwa Siewierskiego.

Krakowska Kapituła Katedralna powstała 900 lat temu i trwa do dzisiaj. Jej skład stanowią najwybitniejsi przedstawicieli kościoła krakowskiego. W czasach Księstwa Siewierskiego, Kapituła administrowała rozległym majątkiem w całej Małopolsce – również koziegłowskim. Majątek podlegał okresowej inwentaryzacji i powierzaniu go w użytkowanie kolejnym dzierżawcom. Dzierżawca dworu koziegłowskiego posiadał tytuł starosty koziegłowskiego, a dzierżawca kompleksu pól wójtowskich był wójtem Koziegłów. Dzierżawcy okolicznych wsi byli sołtysami w dzierżawionych przez siebie wsiach.

W roku 2013 biskup Jan Szkodoń, powołując się na osobistą zgodę kardynała Stanisława Dziwisza, wyraził zgodę na umieszczenie herbu Kapituły Katedralnej na frontonie odbudowywanego pałacu biskupów krakowskich w Koziegłowach. Kamienna płaskorzeźba herbu ma symbolizować historyczne związki Koziegłów z należącym do biskupów krakowskich Księstwem Siewierskim.